PRZYPOMINAM, ŻE PAMIETNIK ZOSTAŁ PRZENIESIONY DO INNEGO BLOGA [KLIK]
TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY 18+ CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :D
*Tartar*
Jestem
słaby. Z dnia na dzień, jestem coraz bardziej słaby, a mój plan nie idzie ani
trochę do przodu. Myślałem, że jak nie będę spał przez ostatnią noc to coś
wymyślę, ale byłem tak zmęczony, że ledwo wybiła dwunasta, a ja smacznie
spałem, przed notatkami.
Przespałem
nawet moment w którym to przejścia pomiędzy rzeczywistością, a czasem się
zamknęły. Niestety nie miałem wieści od Blue o tym czy ich misia się udała.
Poza
tym po tym co jej zrobiłem nie dziwie się, że nie chce ze mną rozmawiać.
-Och
witaj Tartarze – usłyszałem głos obok siebie.
-Witaj
Chaosie – powiedziałem i chciałem wstać, by ta żmija nie patrzyła na mnie z
góry, lecz gdy wstałem z fotela od razu opadłem na niego z powrotem.
-Oj
bracie widzę, że jesteś coraz słabszy – uśmiechnął się Chaos patrząc na mnie z
pogardą.
-A ja
widzę, że z dnia na dzień jesteś coraz większym chujem – uśmiechnąłem się z
satysfakcją.
-Tartarze
darujmy sobie te niegrzeczności i przejdźmy do interesów – powiedział i usiadł
naprzeciwko mnie.
Patrzyłem
jak wykłada na blat biurka jakieś dokumenty. Przewróciłem oczami na ten widok.
-A więc
mam dla ciebie propozycję. Jak wiesz za kilka dni umrzesz…
-Nie da
się ukryć – westchnąłem. Palant.
-Nie
przerywaj mi! – krzyknął, ale opanował się. Punkt dla mnie. – Mam dla ciebie
ofertę nie do odrzucenia. Przejdźmy jednak do rzeczy. Za kilka dni umrzesz, a
wiem, że właśnie znalazłeś swoją wielką miłość…
-Nie da
się ukryć…
-Mam tu
mała buteleczkę z płynem, który powstrzyma truciznę rozchodzącą się po twoim
ciele. Jednak moja oferta nie jest bezinteresowna.
-No
przecież – prychnąłem, a mój brat zgromił mnie wzrokiem.
-Musisz
mi coś obiecać i podpisać umowę dotyczącą wyjawienia mi twojego prawdziwego
imienia i zrzeczenia się miłości do Sabiny Blue Clare.
Co on sobie
kurwa w tej chwili myśli? Że co? Pierwsza lepsza umowa o przywrócenie mi
pełnosprawności i ja od razu podpiszę jakieś gówno? Haha niedoczekanie jego.
-Chaosie
mój drogi. Bracie kochany. Czego ty do jasnej cholery nie rozumiesz w słowie
nie? – zapytałem, ledwo podnosząc się z krzesła.
-Rozumiem
wszystko doskonale bracie, lecz pomyślałem że jesteś moim bratem i…
-I
postępuje tak samolubnie jak ty? Nie dzięki. Ja w porównaniu do ciebie mam
swoje zasady i jakiekolwiek pojęcie o ludzkiej moralności. Nie jestem
samolubnym gnojem, który myśli tylko i wyłącznie o swoich interesach. Może
kiedyś byłem taki jak ty, może jeszcze dwa miesiące temu dołączył bym się do
ciebie, ale teraz jestem inny. Nie chcę ludzkiej krzywdy i nie chcę byś ty
zabił wszystkich na których mi zależy – powiedziałem podpierając się o blat
stołu, ale ciągle patrzyłem w oczy Chaosa.
-Śmieszny
jesteś. Myślisz, że jesteś zbawcą świata? Myślisz, że swoimi dobrodusznymi
czynami odkupisz swoje grzechy? – zapytał kpiącym tonem – Jesteś żałosny i
łatwo wierny. Tacy jak ty zawsze są na straconej pozycji. Naprawdę myślisz, że
był byś w stanie mnie pokonać. Ja wiem, że moja propozycja jest dla ciebie
kusząca, ale ty nadal łudzisz się, że ona cię kocha. Powiem ci jedno braciszku.
Miłość jest ślepa i nie warta zachodu. Myślisz, że nie byłem zakochany i wiem
co to miłość. Ona tak naprawdę cię nie kocha. Sabina woli Nico di Angelo, bo on
w przeciwieństwie do ciebie jest człowiekiem, nie potworem.
Nie
panowałem nad sobą. Moja pięść wylądowała na twarzy mojego brata. Na moje
nieszczęście zdążył się rozpłynąć w powietrzu i zmaterializować za mną. Z całej
siły kopnął mnie stopą w plecy. Poleciałem na podłogę uderzając się głową o
kant stołu.
Dotknąłem
obolałego miejsca dłoniom i zamiast białej krwi zobaczyłem czerwoną, prawie
czarną ciecz. Wystraszyłem się. Moje moce już nie działają. Stałem się
śmiertelnikiem.
-Powodzenia
w umieraniu Tartarze. Miłej wycieczki na tamten świat, gdzie nie pomożesz już
swoim przyjaciołom i tej małej dziwce Clare. – to powiedziawszy Chaos rozpłynął
się w powietrzu zostawiając mnie samego na środku gabinetu.
Byłem
słaby, nie mogłem się podnieść i sprawdzić, czy Blue i reszcie udało się
powrócić do Nowego Jorku na czas. Nie mogłem powstrzymać też łez płynących po
mojej twarzy. Byłem nie potrzebny i zostało mi już niewiele czasu by
rozpracować tok myślenia Chaosa. Muszę opracować plan ataku i obrony. Muszę coś
zrobić, żeby Blue zapamiętała mnie jako kogoś ważnego i pomocnego. Chcę być
taki jak na początku. Chcę być szczęśliwym, dawnym sobą.
*10 godzin do
zamknięcia portalu*
*Blue*
Dziesięć
godzin. Dziesięć ta liczba prześladuje nas od kąt wylądowaliśmy w tej małej
otoczonej zielenią oazie. Nie możemy się ruszyć stąd przez przynajmniej jeszcze
dwie godziny, ponieważ Nico nie odzyskał jeszcze pełni sił, a bez niego nie
jesteśmy wstanie dotrzeć do świątyni Izydy na czas.
W
kieszeni mojego płaszcza znalazłam kartkę od Tartara, na której była zapisana
wiadomość o tym gdzie mamy się udać i co mamy zrobić. Od prawie godziny
analizuje wszystkie słowa zapisane na tej małej kartce papieru, lecz mam
totalną pustkę w głowie.
Wiem
tylko tyle, że czekają mnie trzy próby i kogoś muszę w nich poświęcić i że w
naszej paczce jest jeden zdrajca. Ale kto? Percy? Nico? Leon? Adam? Każdy z
nich jest dobrym człowiekiem i każdemu z nich ufam. Jednak gdybym miała stawiać
na zdrajcę wybrała bym Nico di Angelo, ponieważ miałam z nim zbyt dużo wizji, które
potwierdzają moją teorię.
-Blue? –
usłyszałam obok mnie głos Nico. – Opowiedz mi o sobie.
To była
dość dziwna prośba. Co ja niby miałam mu powiedzieć? Że zdradziłam jego i
innych półbogów? Że przeze mnie prawie stracili życie w wojnie z Gają?
-Opowiedz
mi co się stało gdy puściłaś moją rękę gdy zaatakowały nas mumie – sprostował.
-Nie
puś…
-Nie
kłam Sabino – tak mówił tylko do mnie Tartar, lecz w ustach di Angelo brzmiało
to równie dobrze.
-Nic
się nie stało – powiedziałam, lecz po chwili namysłu odpowiedziałam – Tak dokładnie
sama nie wiem co o tym sądzić Nico. Całe życie kłamałam, kombinowałam i wyrzekałam
się swojego dziedzictwa. Teraz musiałam dorosnąć, opamiętać się. Nie wiem
czemu, po prostu czuję się winna za wszystko co was spotkało.
-Nie
odpowiadasz na moje pytanie – westchnął.
-Wiem po
prostu boje się. Każdej minuty coraz bardziej się boję o to, że kiedyś naprawdę
podejmę złą decyzję i będę tego żałowała do końca życia. Albo stanę się taka
jak moja matka.
-Blue,
ja przez całe życie byłem sam. Obwiniałem wszystkich o śmierć mojej siostry, a
naj bardziej Percyego, bo to on zaciągnął ją na samobójczą misję. Jednak z
czasem pojąłem, że ludzie wokół mnie są dobrzy i nie chcą mnie skrzywdzić.
Zajęło mi to około dwóch lat. Teraz jestem wdzięczny bogom za to że mogę być tu
z wami i pomóc kolejny raz w ratowaniu świata, choć jest to trochę męczące –
zaśmiał się na swoje słowa.
-Ty to
co innego – powiedziałam.
-Nie ja
to dokładnie to samo co ty. Zagubiony dzieciak z mnóstwem problemów czekający
na odpowiednią chwilę by udowodnić światu, że jestem cos wart. Jesteśmy tacy
sami Blue.
-Nic o
mnie nie wiesz – warknęłam.
-Naprawdę?
Jesteś córką Posejdona i Hekate. Bogowie za coś cię ukarali, więc postanowili
wygnać cię na ziemię. Jesteś mądra. Twoje oczy nie są już całkowicie czarne,
ponieważ coś się wczoraj stało. Masz mały tatuaż za uchem związany z twoimi
mocami. Dwa czarne skrzydła nieprawda? I po mimo wszystkich swoich grzechów
próbujesz naprawić wszystko. I cholera jasna Blue jesteś najpiękniejszą kobietą
jaka do tej pory chodziła po świecie.
Nie
wierzę. Po prostu nie wierze. Nico di Angelo wypowiedział właśnie takie słowa.
-Daj
sobie pomóc, daj do siebie dotrzeć i daj mi się uszczęśliwić – powiedział przybliżając
się do mnie.
Siedziałam
sparaliżowana i cholera chciałam by mnie pocałował. Tu i w tej chwili chciałam
by był blisko mnie. Chciałam by był mój.
Nie
musiałam dłużej czekać, bo jego usta znalazły się na moich. Nie byłam
zaskoczona. Chciałam tego. Wargi Nico były lekko popękane, podobnie jak moje,
nie dziwie się bo na pustyni jest ciepło i brakuje wody by je zwilżyć. Jego
usta smakowały cynamonem i po mimo, że były popękane były miękkie. Nico całował
dobrze i powoli. Podobało mi się. Nico przeniósł swoje pocałunki na moją szyję,
co spodobało mi się jeszcze bardziej.
-Blue –
powiedział po między pocałunkami – Czy chciała byś być moja?
Zaskoczyło
mnie to pytanie, lecz wiedziałam co zrobić. Odsunęłam jego twarz od mojego
obojczyka i mocno wpiłam się w jego usta co miało oznaczać tak. Nico uśmiechnął
się w moje usta, lecz nie przerwał pocałunku.
Di
Angelo zaczął odpinać mój płaszcz. Wiedziałam co chciał zrobić i chciała tego.
Nico schodził coraz niżej odsłaniając coraz więcej. Nie byłam mu dłużna,
ponieważ zaczęłam rozsznurowywać jego zbroję. Jednak gdy byłam w połowie swojej
czynności nad nami pojawił się Leon.
-No,
no, no nasze gołąbeczki robią tu nieprzyzwoite rzeczy – uśmiechnął się i usiadł
obok nas.
-Valdez
obiecuję ci, że jak przeżyjemy to cię zabiję – odpowiedziałam zapinając z powrotem
swój płaszcz.
-Oj przecież
możecie skończyć to co zaczęliście a ja sobie popatrzę – zabiję go przysięgam.
-Wal
się –mruknął Nico odchodząc od nas zdenerwowany.
-Kurczę
trochę niezręcznie co? – zapytał syn Hefajstosa z tym samym bezczelnym
uśmieszkiem. Przysięgam na czerwone gacie Hadesa, że go uduszę.
*6 godzin do
zamknięcia portalu*
Następnego
dnia Nico przeniósł nas wszystkich cieniem do świątyni. Nie wiem co mamy
zrobić, nie udało mi się rozszyfrować wskazówki od Tartara. Mam nadzieję, że
uda mi się to zrobić w międzyczasie i nie zostaniemy tam pogrzebani żywcem.
-Nie
martw się – szepnął mi do ucha Nico – Coś wymyślimy.
-Mam
nadzieję – westchnąłem, a Nico dał mi buziaka.
-Czy
my o czymś nie wiemy? – zapytał zdziwiony Percy.
-Ja
i twoja siostra od około czterech godzin jesteśmy oficjalnie razem – powiedział
Nico przyciągając mnie do siebie.
-No
fajnie wiedzieć – powiedział poirytowany syn Posejdona.
-O
co ci chodzi? – zapytałam.
-O
nic, po prostu… O nic – odwarknął.
-Jak
mamy tam wejść? – zapytał Leon widząc, że miałam jeszcze coś powiedzieć.
-Moim
zdaniem… - zaczął Adam, ale nie dane mu było dokończyć, bo wrota same się otworzyły,
a w nich stanęła wysoka, czarnowłosa kobieta.
-Witajcie
bogowie, półbogowie i magowie- powiedziała rozpościerając ramiona. – Jestem Izyda
patronka tej świątyni i zapraszam was w moje skromne, święte progi. Lecz
ostrzegam was śmiertelnicy, że nie licznie przechodzą moje trzy próby.
-Ile
ich od tej pory było? – zapytałam z ciekawości.
-Tylko
jednej osobie się to udało i był to grecki bóg – odpowiedziała i weszła do
środka, a my podążaliśmy za nią.
Nie
podobało mi się to.
-Mam
dla was tylko jedno ostrzeżenie do świątyni mogą wejść tylko bogowie, magowie i
półbogowie – powiedziała.
-Czyli
my wszyscy? – zapytał Leo.
-Nie
wszyscy spełniają te wymogi – tu spojrzała znacząco na mnie.
-Nie
prawda – powiedział Nico – Sabina jest pełnokrwistą boginią.
-Wiem
Aniele, ale jest kobietą, a do mojej świątyni mogą wejść tylko mężczyźni –
powiedziała z uśmiechem podchodząc do Nico i biorąc jego twarz w dłonie. –
Jesteś taki przystojny i taki podobny do Anubisa. Z chęcią bym cię wzięła jako
swojego pupilka, lecz twoje serce należy do innej kobiety.
-Zostanę
– warknęłam, a Izyda puściła twarz Nico.
-Nie.
Nie zostaniesz, miejmy to zadanie gdzieś i wracajmy do domu. Bez ciebie nie
damy rady i poza tym nie mogę cię drugi raz stracić – powiedział Percy –
Poradzimy sobie z Gają, Kronosem i innymi bogami w inny sposób.
-Nie
– z ciemnego konta zabrzmiał dobrze mi znany głos – Musicie wypełnić to zadanie
inaczej Tartar wygra w tej bitwie. Izydo kochana zrób ten jeden wyjątek i wpuść
naszą kochaną upadła boginie do środka. Niech się wykaże.
Z
cienia wyszedł Chaos. Widziałam go tylko raz w domu Tartara. Chaos był żmiją i
krętaczem. Nie mam zamiaru robić tego co on chce.
-Ależ
Chaosie… - zaczęła Izyda.
-Przypominam
ci kobieto, że jestem wyżej postawionym bogiem i masz mnie się słuchać! – jego głos
rozbrzmiał po pomieszczeniu jak dźwięk dzwonu.
-Oczywiście
Panie – Izyda uległa i otworzyła przed nami drzwi do kolejnego pomieszczenia – Niech
wasze wybory będą dobre.
Nie
miałam ochoty tam iść, ale zostało nam już mało czasu. Wiedziałam, że Chaos gra
na zwłokę, bo liczy, że zostaniemy tu uwięzieni już na zawszę. Jestem jednak
stuprocentowo pewna, że ta podła szmata zdążyła już przekabacić moich
przyjaciół na swoją stronę.
Kleopatra
przekręciła wielka klepsydrę, która wyznaczała nam pozostały czas.
-Powodzenia
herosi. Mam nadzieję że wam się uda – powiedział w naszą stronę Chaos zanim zamknęły
się za nami drzwi.
Podła
żmija.
Lecz
nie on mnie martwił. Martwiło mnie to że do zamknięcia portalu zostało nam
mniej niż pięć godzin. Wszyscy zginiemy.
--------------------------------
HUUUUUURA ROZDZIAŁ W TERMINIE.
EEEEE MACARENA.
Okej nie przedłużając dłużej witam
was w (najprawdopodobniej) przedostatnim rozdziale Camp Half-Blood Story.
Tak to już prawie koniec, ale nie
smućcie się za *tu robi ciężkie obliczenia matematyczne* około trzynastego lutego
pojawi się prolog nowej części, jeżeli nie zaliczę żadnego poślizgu, lub nie
będzie nadwyżki rozdziałów.
A więc planuję:
Za 2 tygodnie rozdział 19
Za 4 tygodnie rozdział 20
24 grudnia świąteczny one shot
9 stycznia epilog
I w końcu trzynastego lutego
prolog drugiej części tego opowiadania.
Czemu po między epilogiem a
prologiem będzie aż tak wielka przerwa.
1) Muszę
przemyśleć wszystko
2) Rozplanować
rozdziały
3) Przemyśleć
czy to już będzie ostatnia książka
4) Zaprojektować
nowe tło i okłdkę
5) Uzbierać
wenę
Poza tym będę miała trochę czasu
ponieważ 1 lutego zaczynam ferie i napiszę sobie kilka rozdziałów już na zapas.
A więc sprawa dotycząca tego
rozdziału.
Jesteście team Nico czy team Tartar,
a może jeszcze ktoś inny?
Co myślicie o Chaosie i Tartarze,
który bardziej mąci w tym opowiadaniu?
I nie zabijajcie Leona, że
przerwał Blue i Nicowi XD
Team Nico. Wszystko fajnie, ale Leo we wszystkich (w sumie obu) twoich opowiadaniach jest po prostu okropny. Jakkolwiek bym nie lubiła twojego stylu pisania ten okropny Leo (którego normalnie uwielbiam) doprowadza mnie do szału. Chociaż w pamiętniku jest jeszcze gorszy. Jak znam życie to on będzie zdrajcą. No chyba, że ten cały Adam, nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńUuu... było gorąco. Tak się nakręciłam Na Nico i Blue, że normalnie okrzyknęłam Leo Facetem od przerywania. Ale jeśli chodzi o rozdział jest genialny i wydaje mi się, że najmniej oczekiwana osoba okaże się zdrajcą. Pewnie będzie to Percy, bo od początku Chaos przekabacił go na swoją stronę, a poza tym jest zły na Blue.
OdpowiedzUsuńAle to tylko moja hipoteza.
Piszesz cudownie i tak dalej Raven!
Weny i pozdro
#Vega
Rozdział genialny...naprawę miałam ochotę udusić Leona 😈
OdpowiedzUsuńTartar jest super, ale Nica uwielbiam....Poprostu poczekam na rozwój wydarzeń.
Kurde no, chcę więcej!!! Już teraz natychmiast!!!!
A! No i Team Nico!
OdpowiedzUsuń#Vega