Radio Hefajstosa

sobota, 28 listopada 2015

XVIII

PRZYPOMINAM, ŻE PAMIETNIK ZOSTAŁ PRZENIESIONY DO INNEGO BLOGA [KLIK]

TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY 18+ CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :D



*Tartar*
                Jestem słaby. Z dnia na dzień, jestem coraz bardziej słaby, a mój plan nie idzie ani trochę do przodu. Myślałem, że jak nie będę spał przez ostatnią noc to coś wymyślę, ale byłem tak zmęczony, że ledwo wybiła dwunasta, a ja smacznie spałem, przed notatkami.
                Przespałem nawet moment w którym to przejścia pomiędzy rzeczywistością, a czasem się zamknęły. Niestety nie miałem wieści od Blue o tym czy ich misia się udała.
                Poza tym po tym co jej zrobiłem nie dziwie się, że nie chce ze mną rozmawiać.
                -Och witaj Tartarze – usłyszałem głos obok siebie.
                -Witaj Chaosie – powiedziałem i chciałem wstać, by ta żmija nie patrzyła na mnie z góry, lecz gdy wstałem z fotela od razu opadłem na niego z powrotem.
                -Oj bracie widzę, że jesteś coraz słabszy – uśmiechnął się Chaos patrząc na mnie z pogardą.
                -A ja widzę, że z dnia na dzień jesteś coraz większym chujem – uśmiechnąłem się z satysfakcją.
                -Tartarze darujmy sobie te niegrzeczności i przejdźmy do interesów – powiedział i usiadł naprzeciwko mnie.
                Patrzyłem jak wykłada na blat biurka jakieś dokumenty. Przewróciłem oczami na ten widok.
                -A więc mam dla ciebie propozycję. Jak wiesz za kilka dni umrzesz…
                -Nie da się ukryć – westchnąłem. Palant.
                -Nie przerywaj mi! – krzyknął, ale opanował się. Punkt dla mnie. – Mam dla ciebie ofertę nie do odrzucenia. Przejdźmy jednak do rzeczy. Za kilka dni umrzesz, a wiem, że właśnie znalazłeś swoją wielką miłość…
                -Nie da się ukryć…
                -Mam tu mała buteleczkę z płynem, który powstrzyma truciznę rozchodzącą się po twoim ciele. Jednak moja oferta nie jest bezinteresowna.
                -No przecież – prychnąłem, a mój brat zgromił mnie wzrokiem.
                -Musisz mi coś obiecać i podpisać umowę dotyczącą wyjawienia mi twojego prawdziwego imienia i zrzeczenia się miłości do Sabiny Blue Clare.
                Co on sobie kurwa w tej chwili myśli? Że co? Pierwsza lepsza umowa o przywrócenie mi pełnosprawności i ja od razu podpiszę jakieś gówno? Haha niedoczekanie jego.
                -Chaosie mój drogi. Bracie kochany. Czego ty do jasnej cholery nie rozumiesz w słowie nie? – zapytałem, ledwo podnosząc się z krzesła.
                -Rozumiem wszystko doskonale bracie, lecz pomyślałem że jesteś moim bratem i…
                -I postępuje tak samolubnie jak ty? Nie dzięki. Ja w porównaniu do ciebie mam swoje zasady i jakiekolwiek pojęcie o ludzkiej moralności. Nie jestem samolubnym gnojem, który myśli tylko i wyłącznie o swoich interesach. Może kiedyś byłem taki jak ty, może jeszcze dwa miesiące temu dołączył bym się do ciebie, ale teraz jestem inny. Nie chcę ludzkiej krzywdy i nie chcę byś ty zabił wszystkich na których mi zależy – powiedziałem podpierając się o blat stołu, ale ciągle patrzyłem w oczy Chaosa.
                -Śmieszny jesteś. Myślisz, że jesteś zbawcą świata? Myślisz, że swoimi dobrodusznymi czynami odkupisz swoje grzechy? – zapytał kpiącym tonem – Jesteś żałosny i łatwo wierny. Tacy jak ty zawsze są na straconej pozycji. Naprawdę myślisz, że był byś w stanie mnie pokonać. Ja wiem, że moja propozycja jest dla ciebie kusząca, ale ty nadal łudzisz się, że ona cię kocha. Powiem ci jedno braciszku. Miłość jest ślepa i nie warta zachodu. Myślisz, że nie byłem zakochany i wiem co to miłość. Ona tak naprawdę cię nie kocha. Sabina woli Nico di Angelo, bo on w przeciwieństwie do ciebie jest człowiekiem, nie potworem.
                Nie panowałem nad sobą. Moja pięść wylądowała na twarzy mojego brata. Na moje nieszczęście zdążył się rozpłynąć w powietrzu i zmaterializować za mną. Z całej siły kopnął mnie stopą w plecy. Poleciałem na podłogę uderzając się głową o kant stołu.
                Dotknąłem obolałego miejsca dłoniom i zamiast białej krwi zobaczyłem czerwoną, prawie czarną ciecz. Wystraszyłem się. Moje moce już nie działają. Stałem się śmiertelnikiem.
                -Powodzenia w umieraniu Tartarze. Miłej wycieczki na tamten świat, gdzie nie pomożesz już swoim przyjaciołom i tej małej dziwce Clare. – to powiedziawszy Chaos rozpłynął się w powietrzu zostawiając mnie samego na środku gabinetu.
                Byłem słaby, nie mogłem się podnieść i sprawdzić, czy Blue i reszcie udało się powrócić do Nowego Jorku na czas. Nie mogłem powstrzymać też łez płynących po mojej twarzy. Byłem nie potrzebny i zostało mi już niewiele czasu by rozpracować tok myślenia Chaosa. Muszę opracować plan ataku i obrony. Muszę coś zrobić, żeby Blue zapamiętała mnie jako kogoś ważnego i pomocnego. Chcę być taki jak na początku. Chcę być szczęśliwym, dawnym sobą.

*10 godzin do zamknięcia portalu*
*Blue*
                Dziesięć godzin. Dziesięć ta liczba prześladuje nas od kąt wylądowaliśmy w tej małej otoczonej zielenią oazie. Nie możemy się ruszyć stąd przez przynajmniej jeszcze dwie godziny, ponieważ Nico nie odzyskał jeszcze pełni sił, a bez niego nie jesteśmy wstanie dotrzeć do świątyni Izydy na czas.
                W kieszeni mojego płaszcza znalazłam kartkę od Tartara, na której była zapisana wiadomość o tym gdzie mamy się udać i co mamy zrobić. Od prawie godziny analizuje wszystkie słowa zapisane na tej małej kartce papieru, lecz mam totalną pustkę w głowie.
                Wiem tylko tyle, że czekają mnie trzy próby i kogoś muszę w nich poświęcić i że w naszej paczce jest jeden zdrajca. Ale kto? Percy? Nico? Leon? Adam? Każdy z nich jest dobrym człowiekiem i każdemu z nich ufam. Jednak gdybym miała stawiać na zdrajcę wybrała bym Nico di Angelo, ponieważ miałam z nim zbyt dużo wizji, które potwierdzają moją teorię.
                -Blue? – usłyszałam obok mnie głos Nico. – Opowiedz mi o sobie.
                To była dość dziwna prośba. Co ja niby miałam mu powiedzieć? Że zdradziłam jego i innych półbogów? Że przeze mnie prawie stracili życie w wojnie z Gają?
                -Opowiedz mi co się stało gdy puściłaś moją rękę gdy zaatakowały nas mumie – sprostował.
                -Nie puś…
                -Nie kłam Sabino – tak mówił tylko do mnie Tartar, lecz w ustach di Angelo brzmiało to równie dobrze.
                -Nic się nie stało – powiedziałam, lecz po chwili namysłu odpowiedziałam – Tak dokładnie sama nie wiem co o tym sądzić Nico. Całe życie kłamałam, kombinowałam i wyrzekałam się swojego dziedzictwa. Teraz musiałam dorosnąć, opamiętać się. Nie wiem czemu, po prostu czuję się winna za wszystko co was spotkało.
                -Nie odpowiadasz na moje pytanie – westchnął.
                -Wiem po prostu boje się. Każdej minuty coraz bardziej się boję o to, że kiedyś naprawdę podejmę złą decyzję i będę tego żałowała do końca życia. Albo stanę się taka jak moja matka.
                -Blue, ja przez całe życie byłem sam. Obwiniałem wszystkich o śmierć mojej siostry, a naj bardziej Percyego, bo to on zaciągnął ją na samobójczą misję. Jednak z czasem pojąłem, że ludzie wokół mnie są dobrzy i nie chcą mnie skrzywdzić. Zajęło mi to około dwóch lat. Teraz jestem wdzięczny bogom za to że mogę być tu z wami i pomóc kolejny raz w ratowaniu świata, choć jest to trochę męczące – zaśmiał się na swoje słowa.
                -Ty to co innego – powiedziałam.
                -Nie ja to dokładnie to samo co ty. Zagubiony dzieciak z mnóstwem problemów czekający na odpowiednią chwilę by udowodnić światu, że jestem cos wart. Jesteśmy tacy sami Blue.
                -Nic o mnie nie wiesz – warknęłam.
                -Naprawdę? Jesteś córką Posejdona i Hekate. Bogowie za coś cię ukarali, więc postanowili wygnać cię na ziemię. Jesteś mądra. Twoje oczy nie są już całkowicie czarne, ponieważ coś się wczoraj stało. Masz mały tatuaż za uchem związany z twoimi mocami. Dwa czarne skrzydła nieprawda? I po mimo wszystkich swoich grzechów próbujesz naprawić wszystko. I cholera jasna Blue jesteś najpiękniejszą kobietą jaka do tej pory chodziła po świecie.
                Nie wierzę. Po prostu nie wierze. Nico di Angelo wypowiedział właśnie takie słowa.
                -Daj sobie pomóc, daj do siebie dotrzeć i daj mi się uszczęśliwić – powiedział przybliżając się do mnie.
                Siedziałam sparaliżowana i cholera chciałam by mnie pocałował. Tu i w tej chwili chciałam by był blisko mnie. Chciałam by był mój.
                Nie musiałam dłużej czekać, bo jego usta znalazły się na moich. Nie byłam zaskoczona. Chciałam tego. Wargi Nico były lekko popękane, podobnie jak moje, nie dziwie się bo na pustyni jest ciepło i brakuje wody by je zwilżyć. Jego usta smakowały cynamonem i po mimo, że były popękane były miękkie. Nico całował dobrze i powoli. Podobało mi się. Nico przeniósł swoje pocałunki na moją szyję, co spodobało mi się jeszcze bardziej.
                -Blue – powiedział po między pocałunkami – Czy chciała byś być moja?
                Zaskoczyło mnie to pytanie, lecz wiedziałam co zrobić. Odsunęłam jego twarz od mojego obojczyka i mocno wpiłam się w jego usta co miało oznaczać tak. Nico uśmiechnął się w moje usta, lecz nie przerwał pocałunku.
                Di Angelo zaczął odpinać mój płaszcz. Wiedziałam co chciał zrobić i chciała tego. Nico schodził coraz niżej odsłaniając coraz więcej. Nie byłam mu dłużna, ponieważ zaczęłam rozsznurowywać jego zbroję. Jednak gdy byłam w połowie swojej czynności nad nami pojawił się Leon.
                -No, no, no nasze gołąbeczki robią tu nieprzyzwoite rzeczy – uśmiechnął się i usiadł obok nas.
                -Valdez obiecuję ci, że jak przeżyjemy to cię zabiję – odpowiedziałam zapinając z powrotem swój płaszcz.
                -Oj przecież możecie skończyć to co zaczęliście a ja sobie popatrzę – zabiję go przysięgam.
                -Wal się –mruknął Nico odchodząc od nas zdenerwowany.
                -Kurczę trochę niezręcznie co? – zapytał syn Hefajstosa z tym samym bezczelnym uśmieszkiem. Przysięgam na czerwone gacie Hadesa, że go uduszę.
               
*6 godzin do zamknięcia portalu*

                Następnego dnia Nico przeniósł nas wszystkich cieniem do świątyni. Nie wiem co mamy zrobić, nie udało mi się rozszyfrować wskazówki od Tartara. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić w międzyczasie i nie zostaniemy tam pogrzebani żywcem.
                -Nie martw się – szepnął mi do ucha Nico – Coś wymyślimy.
                -Mam nadzieję – westchnąłem, a Nico dał mi buziaka.
                -Czy my o czymś nie wiemy? – zapytał zdziwiony Percy.
                -Ja i twoja siostra od około czterech godzin jesteśmy oficjalnie razem – powiedział Nico przyciągając mnie do siebie.
                -No fajnie wiedzieć – powiedział poirytowany syn Posejdona.
                -O co ci chodzi? – zapytałam.
                -O nic, po prostu… O nic – odwarknął.
                -Jak mamy tam wejść? – zapytał Leon widząc, że miałam jeszcze coś powiedzieć.
                -Moim zdaniem… - zaczął Adam, ale nie dane mu było dokończyć, bo wrota same się otworzyły, a w nich stanęła wysoka, czarnowłosa kobieta.
                -Witajcie bogowie, półbogowie i magowie- powiedziała rozpościerając ramiona. – Jestem Izyda patronka tej świątyni i zapraszam was w moje skromne, święte progi. Lecz ostrzegam was śmiertelnicy, że nie licznie przechodzą moje trzy próby.
                -Ile ich od tej pory było? – zapytałam z ciekawości.
                -Tylko jednej osobie się to udało i był to grecki bóg – odpowiedziała i weszła do środka, a my podążaliśmy za nią.
                Nie podobało mi się to.
                -Mam dla was tylko jedno ostrzeżenie do świątyni mogą wejść tylko bogowie, magowie i półbogowie – powiedziała.
                -Czyli my wszyscy? – zapytał Leo.
                -Nie wszyscy spełniają te wymogi – tu spojrzała znacząco na mnie.
                -Nie prawda – powiedział Nico – Sabina jest pełnokrwistą boginią.
                -Wiem Aniele, ale jest kobietą, a do mojej świątyni mogą wejść tylko mężczyźni – powiedziała z uśmiechem podchodząc do Nico i biorąc jego twarz w dłonie. – Jesteś taki przystojny i taki podobny do Anubisa. Z chęcią bym cię wzięła jako swojego pupilka, lecz twoje serce należy do innej kobiety.
                -Zostanę – warknęłam, a Izyda puściła twarz Nico.
                -Nie. Nie zostaniesz, miejmy to zadanie gdzieś i wracajmy do domu. Bez ciebie nie damy rady i poza tym nie mogę cię drugi raz stracić – powiedział Percy – Poradzimy sobie z Gają, Kronosem i innymi bogami w inny sposób.
                -Nie – z ciemnego konta zabrzmiał dobrze mi znany głos – Musicie wypełnić to zadanie inaczej Tartar wygra w tej bitwie. Izydo kochana zrób ten jeden wyjątek i wpuść naszą kochaną upadła boginie do środka. Niech się wykaże.
                Z cienia wyszedł Chaos. Widziałam go tylko raz w domu Tartara. Chaos był żmiją i krętaczem. Nie mam zamiaru robić tego co on chce.
                -Ależ Chaosie… - zaczęła Izyda.
                -Przypominam ci kobieto, że jestem wyżej postawionym bogiem i masz mnie się słuchać! – jego głos rozbrzmiał po pomieszczeniu jak dźwięk dzwonu.
                -Oczywiście Panie – Izyda uległa i otworzyła przed nami drzwi do kolejnego pomieszczenia – Niech wasze wybory będą dobre.
                Nie miałam ochoty tam iść, ale zostało nam już mało czasu. Wiedziałam, że Chaos gra na zwłokę, bo liczy, że zostaniemy tu uwięzieni już na zawszę. Jestem jednak stuprocentowo pewna, że ta podła szmata zdążyła już przekabacić moich przyjaciół na swoją stronę.
                Kleopatra przekręciła wielka klepsydrę, która wyznaczała nam pozostały czas.
                -Powodzenia herosi. Mam nadzieję że wam się uda – powiedział w naszą stronę Chaos zanim zamknęły się za nami drzwi.
                Podła żmija.
                Lecz nie on mnie martwił. Martwiło mnie to że do zamknięcia portalu zostało nam mniej niż pięć godzin. Wszyscy zginiemy.


--------------------------------
HUUUUUURA ROZDZIAŁ W TERMINIE.
EEEEE MACARENA.
Okej nie przedłużając dłużej witam was w (najprawdopodobniej) przedostatnim rozdziale Camp Half-Blood Story.
Tak to już prawie koniec, ale nie smućcie się za *tu robi ciężkie obliczenia matematyczne* około trzynastego lutego pojawi się prolog nowej części, jeżeli nie zaliczę żadnego poślizgu, lub nie będzie nadwyżki rozdziałów.
A więc planuję:
Za 2 tygodnie rozdział 19
Za 4 tygodnie rozdział 20
24 grudnia świąteczny one shot
9 stycznia epilog
I w końcu trzynastego lutego prolog drugiej części tego opowiadania.
Czemu po między epilogiem a prologiem będzie aż tak wielka przerwa.
1)      Muszę przemyśleć wszystko
2)      Rozplanować rozdziały
3)      Przemyśleć czy to już będzie ostatnia książka
4)      Zaprojektować nowe tło i okłdkę
5)      Uzbierać wenę
Poza tym będę miała trochę czasu ponieważ 1 lutego zaczynam ferie i napiszę sobie kilka rozdziałów już na zapas.

A więc sprawa dotycząca tego rozdziału.
Jesteście team Nico czy team Tartar, a może jeszcze ktoś inny?
Co myślicie o Chaosie i Tartarze, który bardziej mąci w tym opowiadaniu?

I nie zabijajcie Leona, że przerwał Blue i Nicowi XD

4 komentarze:

  1. Team Nico. Wszystko fajnie, ale Leo we wszystkich (w sumie obu) twoich opowiadaniach jest po prostu okropny. Jakkolwiek bym nie lubiła twojego stylu pisania ten okropny Leo (którego normalnie uwielbiam) doprowadza mnie do szału. Chociaż w pamiętniku jest jeszcze gorszy. Jak znam życie to on będzie zdrajcą. No chyba, że ten cały Adam, nie jestem pewna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu... było gorąco. Tak się nakręciłam Na Nico i Blue, że normalnie okrzyknęłam Leo Facetem od przerywania. Ale jeśli chodzi o rozdział jest genialny i wydaje mi się, że najmniej oczekiwana osoba okaże się zdrajcą. Pewnie będzie to Percy, bo od początku Chaos przekabacił go na swoją stronę, a poza tym jest zły na Blue.
    Ale to tylko moja hipoteza.
    Piszesz cudownie i tak dalej Raven!
    Weny i pozdro
    #Vega

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny...naprawę miałam ochotę udusić Leona 😈
    Tartar jest super, ale Nica uwielbiam....Poprostu poczekam na rozwój wydarzeń.
    Kurde no, chcę więcej!!! Już teraz natychmiast!!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?