*Blue*
Przez
cały czas, odkąd opuściłam apartament Tartara czułam się okropnie. Miałam
zawroty głowy i nie mogłam ustać na nogach, dopiero po godzinie byłam zdatna do
czego kol wiek. Siedziałam na zimnym pustynnym piasku i patrzyłam w gwiazdy,
nie widziałam kolorów, ale i tak podobał mi się widok tych wszystkich konstelacji.
Pomyśleć, że gdybym tylko używała moc mojej matki mogła bym się wzbić tak
wysoko do gwiazd i szybować wśród nich. Nie żałowałam jednak, że nie mogę jej
używać, ponieważ gdybym tylko uwolniła tą moc zniszczyła bym siebie.
Podniosłam
się z zimnego, pustynnego piasku i zaczęłam iść w bliżej nie znanym mi kierunku.
Zupełnie nie wiem gdzie są teraz moi przyjaciele, może głupio zrobiłam, że
zakazałam Tartarowi na pomaganie mi. To głównie on dawał mi informacje czy Nico,
Percy i Leo żyją. Teraz gdy zakazałam mu pomagać mi jestem bardziej bezradna. Jednak,
nie mam zamiaru cofać swoich słów. Gdybym mogła tylko poprosić o pomoc któregoś
z bogów. Niestety nie mogę się z nimi kontaktować z własnej woli.
Postanowiłam,
że pójdę w to miejsce gdzie umówiłam się z Percym. Do Nazaret miałam jakieś dwa
lub trzy dni drogi piechotą.
Nie
dane mi jednak było przejść spokojnie nawet ośmiu metrów gdy poczułam, że
jestem śledzona. Nie myliłam się, bo gdy tylko odwróciłam się za siebie
zauważyłam trzy wielkie, psy o czerwonych ślepiach biegnących w moją stronę.
Ktoś najwyraźniej chciał mojej śmierci, bo gdyby to chodziło tylko o pojmanie nikt
nie wysłał by za mną trzech ogarów piekielnych. Zaczęłam uciekać jak
najszybciej się dało, ale po dwóch tygodniach wylegiwania się w apartamentowcu
Tartara i wyjadania mu jedzenia z lodówki moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Gdy wiedziałam, że dłużej już nie pobiegnę zdjęłam z palca pierścień, który
zamienił się w łuk. Położyłam strzałę na cięciwie i czekałam, aż pierwsza
bestia zbliży się na tyle blisko, żebym zadała jej śmiertelny cios. Gdy tylko
ogar znalazł się trzy metry przede mną, puściłam strzałę wolno. Lotki otarły
się o mój palec i pokierowały strzałę w odpowiednim kierunku. Nie patrząc nawet
czy trafiłam bestię śmiertelnym strzałem napięłam już kolejną strzałę i
wystrzeliłam w drugiego ogara. Niestety trzeci potwór zaszedł mnie od tyłu i jego
długie pazury przejechały po moim biodrze. Wrzasnęłam z bólu. Czułam jak krew
ścieka mi po nodze, aż do kostek i plami piasek. Nie dałam się jednak omamić
bólowi i szybko zareagowałam. Mój łuk zmienił się w miecz. Cięłam nim bestie w
gardło, niestety stwór był szybszy i odsunął się w ostatnim momencie. Kontem
oka zauważyłam, że pozostałe dwie bestie zamieniają się w pył. Moje strzały
były celne i zabiły potwory. Niestety trzeci okazał się silniejszym
przeciwnikiem niż przypuszczałam. Ogar stanął na dwóch, tylnych łapach i zawył
przeraźliwie, następnie wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Chodził do koła
mnie i czekał tylko aż stracę czujność i będę doskonałym celem. Jednak po
chwili ogar rzucił się na mnie, zażyło się to tak szybko, że nie zdążyłam nawet
unieść porządnie miecza, jednak ogar nie dotarł do mnie. Padł pod moimi stopami
bez życia. Rozejrzałam się W koło i zobaczyłam jak w moją stronę galopuje biały
koń z jakąś postacią na grzbiecie trzymającą w jednej dłoni łuk, a drugiej
lejce.
-Witaj
Blue – powiedział mężczyzna gdy tylko podjechał bliżej.
-No
proszę, proszę kogo moje oczy widzą, mój ulubiony bóg – zaśmiałam się.
-Wiem,
że jestem boski, ale nie musisz mi tak schlebiać – uśmiechnął się mężczyzna i
przejechał dłonią po swoich blond włosach. Laluś.
-A
więc drogi Apollo co cię tu sprowadza? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź
zaczęłam oglądać swoją ranię. Na szczęście była tylko powierzchowna
-Źle
się dzieję na Olimpie Blue. Zeus zamknął wszelkie granice po między światem
umarłych a Olimpem. Nikt nie ma wstępu do podziemi, nawet dusze zmarłych. Setki
duchów plątają się po Nowym Jorku w poszukiwaniu przejść i małych szczelin do
Hadesu. – powiedział bóg słońca.
-Czemu
Zeus to zrobił?- zapytałam i oblałam ranę wodą.
-Bo
przypomniał sobie o straszymy bóstwie niż on, ja czy nawet Kronos. W czeluści
Tartaru żyje bóg o tym samym imieniu co ta zapomniana przez wszystkich kraina. –
Przerwałam opatrywanie rany i spojrzałam na niego zaskoczona.
-Tartar…
- szepnęłam – On… On wcale nie jest zły, to jego brat Chaos chce wszystko
zniszczyć.
-Blue,
Chaos jest po naszej stronie. Sam zaproponował abyśmy wzięli królestwo Hadesa
pod kwarantannę i zapieczętowali jego wejścia. Chaos przyszedł na Olimp dwa dni
temu i zaproponował pomoc w powstrzymaniu Tartara i jego niecnych zamiarów.
Blue to nie są żarty, powinniśmy być bardziej ostrożni. – powiedział. Chaos to
sukinsyn, ale nie myślałam, że posunie się do tego by uderzyć w olimp.
-Nie
rozumiesz, że Chaos wami manipuluje! Sam tak z własnej woli przyszedł żeby wam
pomóc? Nie rozumiesz, że to pułapka? Było już tak, Gaja porwała Tantosa i nikt
nie umierał. On chce zrobić to samo! Potwory nie będą umierały i on będzie miał
przewagę. Tych poczwar jest na świecie więcej niż herosów czy bogów razem
wziętych. Czy ten stary głupiec nie może chociaż raz pomyśleć?! – gdy tylko wypowiedziałam
te słowa niebo rozerwała błyskawica. Stary piernik zasiadający, na najwyższym
stanowisku w radzie bogów się wkurzył.
-Nie
mów tak Blue. Nie bez przyczyny Zeus został mianowany najwyższym z bogów.-
uciszał mnie Apollo.
-Nie
Apollo, on sam mianował się najwyższym. Było kiedykolwiek jakieś głosowanie, na
to kto powinien zostać przywódcą bogów?
-Nigdy
nie było, ale…
-Nie
ma żadnego ale. Powinniście się zbuntować i zażądać głosowania.
-Tylko,
że każdy bóg głosował by na siebie. – powiedział Apollo, a ja się tylko
przybliżyłam i spojrzałam mu prosto w oczy.
-A
może nadszedł czas najwyższy by przekazać władzę komuś młodszemu. – syknęłam i
odeszłam.
*Leo*
Nigdy
nie lubiłem Rollercosterów, nie chodziłem do wesołych miasteczek i nie
jeździłem na tej diabelskiej maszynie. Podróż cieniem? Drobnostka. Podróż przez
duat? Koszmar! Nienawidzę tych koszmarnych dźwięków przy podróży cieniem, ale
te dziwne dźwięki plus szybkie jeżdżenie w górę i w dół równa się zawroty głowy
i wymioty. Tsaa, gdy tylko postawiłem moje nogi na ziemi puściłem pawia, ale
nie to było najgorsze.
Najgorsze
było to, że gdy za mną wylądował Percy, ale już Nico nie był tak
wspaniałomyślny i wylądował swoim tyłkiem na mojej twarzy.
-Mógł
byś łaskawie ze mnie zejść! – wrzasnąłem na syna Hadesa, który natychmiast się
poderwał z mojego policzka.
-Sorry
stary, jakoś tak wyszło – powiedział lekko zakłopotany Nico.
-Co
wydarzyło się w Duat, zostaje w Duat – uciąłem rozmasowując szczękę.
-Możemy
już iść czy mają się tu zlecieć potwory i nas zabić? – zapytał z poirytowaniem
Adam.
-Dobra
chłopie, ja tu na razie mam większy problem niż kilka potworów, bo chyba pan di
Angelo złamał mi żuchwę – powiedziałem i zacząłem ruszać szczęką na wszystkie
strony.
-Przestań
błaznować Valdez i rusz swój tyłek, bo nie tylko twoja szczęka zostanie dzisiaj
poszkodowana – zagroził Percy.
-Nie
podskakuj mi Jackson, bo nie jesteś taki twardy jak ci się wydaje. Gdy tylko
pojawiłeś się obok mnie twój tyłek wydał z siebie dziwny dźwięk –
odpowiedziałem modląc się tylko by nie parsknąć śmiechem.
-O co
ci chodzi? To tylko mój hełm otarł się o zbroję – protestował syn Posejdona.
-Już nie
tłumacz się, wszyscy wiemy, że ze strachu posrałeś się w gacie – ciągnąłem
dalej.
-Możecie
się wy wszyscy uspokoić i zamknąć na Anubisa?! Zaczynam tracić do was
cierpliwość. – krzyknął Adam. Na gacie Hefajstosa, jaki z niego drewniak. W
ogóle nie za się na żartach i jeszcze ta jego wiecznie nie zadowolona mina. Nie
lubię gościa.
-Idziemy
– nakazał Nico i wszyscy, równo jeden za drugim ruszyliśmy za nim w ciemność.
Zastanawiam
się co my tak naprawdę tu robimy. Ta
misja jak dla mnie nie ma najmniejszego sensu. Musimy błąkać się po jakimś
świecie umarłych Egipcjan, żeby znaleźć jakąś zaginioną książkę a potem ukraść
coś ze świątyni i na dodatek nie wiemy co to jest. Przynajmniej ja nie wiem.
Beznadzieja. Nie mogliśmy tego zrobić w naszych czasach? Na pewno w Nowym Jorku
są jacyś magowie.
*Nico*
Szedłem
cały czas przed siebie, czasami skręcając w jakąś inną drogę. Nie wiem sam,
skąd wiedziałem gdzie teraz akurat mam iść, ale cichutki głos z tyłu mojej
głowy podpowiadał mi gdzie mam teraz akurat skręcić. Mini nawigacja w moim
mózgu wyłączyła się jednak gdy doszliśmy do rzeki.
-Emm?
Nico gdzie ty nas zaprowadziłeś? – zapytał Leon.
-W sumie,
to sam nie wiem. – wzruszyłem ramionami.
-To
podziemna część rzeki Nil. Tędy Ra wraz ze swoją świtą przepływa co noc łodzią,
by rankiem zawisnąć na niebie jako słońce – powiedział Adam. Szczerze? To ja go nie lubię, zawsze ma wyraz twarzy
jak by knuł coś za naszymi plecami. Nie powiem, jak na Egipcjanina jest
przystojny. Naprawdę o tym pomyślałem? Dobra koniec tematu.
-Spoko.
– powiedział Leon z takim wyrazem twarzy jakby właśnie Adam tłumaczył nam
działania trygonometryczne – To gdzie teraz musimy iść?
-Sam
nie wiem, na dobrą sprawę wasi bogowie nie dali nam, żadnej konkretnej wskazówki
na temat gdzie mamy szukać Księgi Izydy – wzruszył ramionami Adam.
No
super. Nawet Pan Wszechwiedzący nie potrafi nam wskazać kierunku w którym mamy
iść.
-Przydałaby
wam się pomoc chłopaki? – natychmiast wszyscy odwróciliśmy się w kierunku
głosu.
Nawet
nie zauważyłem jak dobywam miecz, lecz gdy tylko spojrzałem na postać z której
wydobył się głos klinga wysunęła się mi z ręki.
-Blue –
szepnąłem.
--------------------------------
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie dodawałam
rozdziałów bardzo długo. Postaram się w wakacje nadrobić wszystkie zaległości
zarówno CHBS i Pamietnika.
Strasznie trudno pisało mi się ten rozdział. Obiecuję, że
następny rozdział będzie dłuższy i będzie w nim więcej akcji.
Na razie się z wami żegnam i do przeczytania za tydzień
CZTERY KOMENTARZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ W TERMINIE
No na reszcie! Cieszę się, że w końcu coś dodałaś.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja mam blokadę :\
Rozdział nie jest zły. Naprawdę :)
Życzę dużo weny i czekam na next :)
Fajnie. Wreszcie nowy rozdział, jej! Czekałam i czekałam, ale jest! Czekam na kontynuację i (szczególnie) na pamiętnik.
OdpowiedzUsuńXoxo
Veryanossiel
Bardzo fajny blog ^^! Teraz zabiorę się za pamiętnik i będzie gites ;D XD. Czekam na następny rozdział bo ta historia mnie straaasznie zaciekawiła <3!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Czekałam! Doczekałam sie! ŚWIETNY!!! Wiem, że to będzie Twoje kolejne z rzędu LBA, ale nie mogłam ciebie nie nominować! Gratuluję i zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://teddypisze.blogspot.com/2015/07/lba-powrot-z-obozu-plastycznego-d.html
Ekhem, no coz...
OdpowiedzUsuńZadziwiasz mnie dziewczyno! Kocham to opowiadanie, jak to czytam to po prostu sie rozpływam, jest takie... Kiaaa! Dobra, Nevada ogarnij sie do cholery! Ok, juz sie ogarnęłam, czasami brakuje slow w miejscach gdzie powinny byc a pojawiają sie w miejscach w, których wcale nie pasuja. Ale ja tez tak mam xD Pozdrawiam i czekam na rodzial!
Rozdział bardzo dobry jednak na początku czytanie go szło baaardzo mozolenie, coś nie tak z narracją i stylistyką zdań. Ale po za tym baardzo fajnie czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuń~LoLa
P.S. Zapraszam do mnie
http://nietypowiherosi.blogspot.com/
Czeeeść. :3
OdpowiedzUsuńJestem tu od niedawna, ale się zakochałam! <3 Piszesz niesamowicie! Akcja jest, fabuła jest, klimacik też... czego chcieć więcej? Czekam na nexta! ~^*^~