Radio Hefajstosa

sobota, 28 lutego 2015

X

*Leo*
                Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Chyba ten statek lekko kołyszący się na falach uśpił mnie natychmiast gdy tylko położyłem się na swojej koi pod pokładem. Miałem jednak nadzieję, że nie przyśni mi się nic dzisiejszej nocy. Niestety to co przyszło wraz ze snem było przerażające i ponownie moje ledwo scalone serce rozpadło się na miliony kawałków.
                Stałem na pokładzie Argo II. Moja ręka była położona na sterze, a palce drugiej trzymały rękę mojej ukochanej Kalipso. Dziewczyna śmiała się z mojego opowiedzianego przed chwilą, kiepskiego żartu. W jej oczach widziałem iskierki rozbawienia i miłość. Prawdziwą miłość, której nie zaznałem od prawdziwej Kalipso.
                -Widzisz jak mogło by być nam razem dobrze? – zapytała nagle dziewczyna.
                -Przecież jest moja ukochana – odpowiedziałem.
                -Gdybyś był trochę… - zmierzyła mnie zimnym wzrokiem – Przystojniejszy Leonie. Gdybyś nie był siódmym kołem u wozu ja była bym cała twoja. Co mi mogłeś dać? Jesteś zwykłym nieudacznikiem. Zabiłeś własną matkę i jesteś synem najbrzydszego boga któregokolwiek widział świat.
                -Kalipso – szepnąłem nie wierząc w to co mówi dziewczyna.
                -Nie odzywaj się do mnie. Jesteś tylko nieudacznikiem Valdez. Łatwowierny dzieciak, który bez zastanowienia dał się wciągnąć w kłamstwo. Myślisz, że cię kocham? Wykorzystałam cię tylko by wyrwać się w końcu z tej przeklętej wyspy. – powiedziała z wrednym uśmiechem na twarzy.
                Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Osunąłem się na kolana i zacząłem płakać jak małe dziecko. Kochałem ją, naraziłem się na gniew bogów a ona potraktowała mnie jak nic niewartego śmiecia. Nienawidzę jej i przysięgam na Styks, że kiedyś ją zabiję.
                -Jest w tobie wiele smutku Leonie Valdezie – odezwał się mocny męski głos. Przerażony poniosłem głowę do góry. Moje zapuchnięte od płaczu oczy zobaczyły postać niebiesko skórego mężczyzny – Jestem Ozyrys. Egipski bóg śmierci i życia. Największy zaraz po Ra bóg Egiptu. Nigdy nie wchodzimy waszym bogom w drogę, ale teraz cały świat i każde bóstwo jest zagrożone.
                -Em… - Zająknąłem się – Ale dlaczego przychodzisz z tym do mnie. Jestem tylko zwykłym, nic nieznaczącym synem kowala.
                -I właśnie dlatego jesteś ważny Leonie. Nie doceniasz sam siebie – powiedział Ozyrys.
                -Jestem siódmym kołem u wozu – mruknąłem.
                -Rany ta dzisiejsza młodzisz ma tak niską samoocenę jak wzrost  Besa – mrukną jak by do siebie. – Mniejsza, musicie dotrzeć jak najszybciej do Kairu. Tam odnajdziecie Adama Kane i weźmiecie go ze sobą na misje. Macie wyruszyć do Duat. Musicie się dostać do jednego z jego najniższych poziomach i odnaleźć manuskrypt ze wskazówkami dotyczących Księgi Izydy. Dalej już będziecie wiedzieć co i jak. Pamiętaj jednak, że bez względu na to co zobaczysz w Duat nie podzielisz się tym z innymi.
                -Nie wiem czy podołam temu zadaniu.
                -Wierzymy w ciebie Leo – powiedział Ozyrys – Nie zawiedź nas.
                Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Znów stałem sam na pokładzie Argo II. Tym razem jednak nie czułem smutku. Zaciskałem pięści z determinacji. W końcu ktoś we mnie uwierzył.

*Nico*
                Wstałem wcześnie rano. Słońce jeszcze nawet nie wzeszło. Postanowiłem więc przejść się po pokładzie i rozprostować kości. Gdy tylko wyszedłem na zewnątrz spod pokładu otuliło mnie ciepłe, świeże powietrze. Po rzece oprócz naszej łodzi płynęły jeszcze dwie. W jednej przebywała Kleopatra i jej straż przyboczna a w drugim klejnoty i złoto. Przeszedłem na główny pokład z zamiarem potrenowania szermierki, ale ktoś mnie już ubiegł. Mały Omar, którego spotkałem wczoraj rano ćwiczył szermierkę dziwnym zakrzywionym mieczem. Przypatrywałem się jak chłopak wywija nim we wszystkie strony. Widać, że chłopak dopiero uczył się jak używać broni, ale te chaotyczne gesty były tak komiczne, że zaśmiałem się cicho. Chłopak jednak mnie usłyszał. Od razu opuścił broń.
                -Panie – Ukłonił się lekko.
                -Widzę, że słabo idzie ci posługiwanie się bronią – powiedziałem wychodząc z cienia.
                -Ja jestem dopiero początkującym magiem. Nie wybrałem nawet Ścieszki jaką chcę podążać. Mój starszy brat jest wspaniałym wojownikiem, ale ja nie potrafię nic – powiedział.
                -Wiem co czujesz - szepnąłem
                -Ty panie? Jesteś przecież herosem. Może nie wiem za dużo o twoich bogach…
                -Posłuchaj nie za bardzo chcę o tym rozmawiać. Nasi bogowie nie są mili, ani przyjaźni. Porzucają swoje dzieci, a potem każą im ratować swoje tyłki przed zagładą – powiedziałem z goryczą – U was jest inaczej.
                -Nie u nas bogowie objawiają nam jaką Ścieszką mamy się kierować. Zazwyczaj jest to po miedzy dziesiątym, a jedenastym rokiem życia ja mam już trzynaście lat, a jeszcze nie objawiłem specjalnych zdolności wojownika. Chciał bym bardzo wybrać ścieżkę Horusa, lecz widziałeś. Jestem słabym szermierzem – westchnął.
                -To w czym jesteś dobry? – zapytałem.
                -Sam nie wiem. Wszyscy mi mową, że jestem dobry w magii. Umiem posługiwać się biegle hieroglifami, ale bardziej ciągnie mnie do ciemności i mroku.
                -Macie to jakąś boginie magii, lub śmierci? – zapytałem.
                -Od magii mamy Izydę, a od śmierci Anubisa albo Ozyrysa – powiedział - Wolał bym jednak magię bitewną. Wszyscy moi przodkowie w linii męskiej przyjmowali do siebie Horusa. Tylko ja jestem wyjątkiem.
                -Ile jeszcze dni zostało do końca naszej podróży?
                -Około trzech – odpowiedział – co to ma do…
                -Bież miecz…
                -Chopesz. Ten miecz nazywa się chopesz Panie – powiedział
                -Okej. Nauczę cie paru sztuczek szermierczych, a ty w zamian za to przestaniesz nazywać mnie w końcu panem jasne? – uśmiechnąłem się do niego. Chłopak od razu się rozpromieniał i z aprobatą pokiwał głową.
                Ćwiczyliśmy parowanie i pchnięcia bardzo długo. Słońce było już wysoko na niebie. W końcu razem z Omarem opadliśmy z sił. Chłopak był zmęczony ale szczęśliwy. Przypominał mi trochę mnie. Zdominowany przez starsze rodzeństwo, zbyt duże wymagania wobec niego od całego otoczenia. Po mnie każdy spodziewał się tego samego syn Hadesa zły, potężny i bezwzględny. Będzie w przyszłości bawił się z Aresem w berka. A tym czasem ja po raz trzeci ratuję tyłki bogom i nadal nie jestem doceniany.
                -Wiesz co Nico – odezwał się do mnie Omar – Widziałem kiedyś we śnie kogoś bardzo podobnego do ciebie. Tyle, że ty jesteś grekiem on był Egipcjaninem.
                -Sny nie zawsze pokazują nam prawdę – powiedziałem do chłopca. Po pokładzie rozszedł się dźwięk rogów ostrzegawczych.
                -Co się dzieję? – zapytał Omar. Popatrzyłem w stronę z którego dochodziły dźwięki i zobaczyłem nadlatujące trzy erynie.
                -Kłopoty – powiedziałem i zerwałem się momentalnie z miejsca.
*Percy*
                Obudziłem się tuż przed południem. Próbowałem przypomnieć sobie swój dzisiejszy sen związany z Chaosem jednak nie mogłem przypomnieć sobie szczegółów. Przemyłem twarz w miednicy z wodą postawionej na niewielkiej komodzie obok lustra. Na śnieżnobiałą tunikę nałożyłem zbroję. Zauważyłem, że na mojej twarzy widać było kilkudniowy, drapiący zarost. Moje włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj. Próbowałem je trochę przylizać, ale gdy tylko potrząsnąłem głową wróciły do swojego poprzedniego stanu. Postanowiłem zostawić je tak jak są i wyjść na pokład.
                Dzień był słoneczny, bez jakiejkolwiek chmurki na niebie. Zaciągnąłem do płuc świeże, powietrze i uśmiechnąłem się smutno. Szkoda, że powietrze nie jest tak czyste w Nowym Jorku – pomyślałem. Stałem tak chwilę wpatrzony w przesuwający się piaszczysty krajobraz obok nas. Usłyszałem nagle niepokojące dźwięki dobiegające z górnego pokładu. Pobiegłem tam natychmiast dobywając Orkana, ale na szczęście w ostatniej chwili zatrzymałem się.
                -Trzymaj gardę, ramiona luźno – usłyszałem głos Nica. Wyjrzałem mokko z za schodów. Nico uczył szermierki jakiegoś małego egipskiego chłopaka.
                -Jesteś przewrażliwiony Percy – mruknąłem sam do siebie i chowając miecz poszedłem na pokład rufowy.
                Oprócz mnie i dwójki moich przyjaciół na pokładzie było jeszcze sześcioro innych ludzi Zajmujących się sterowaniem i wiosłami statku. Ja, Nico i Leon jako goście Kleopatry byliśmy skazani na nudę i nic nie robienie. Jedynie pożytek z nas taki, że pełnimy wartę na pokładzie i inni mogą się w tym czasie wyspać. Podróż nie była zbytnio mecząca. Lubię wodę, a przyjemne kołysanie statku uspokaja mnie i pozwala myśleć. Wolał bym jednak od czasu do czasu zejść pod wodę i oczyścić swój umysł, albo chociaż umyć się bo na pewno missterem piękności nie zostanę.
                Usiadłem na jednej z ławce postawionej na pokładzie rufowym i przyglądałem się krajobrazowi. Nill piękny i spokojny rozciągał się na wiele mil przed nami i za nami. Na brzegu rzeki pasły się zwierzęta a nad naszym statkiem latały trzy wielkie ptaki…
                -Zaraz, zaraz – mruknąłem przyglądając się dziwnie wielkim ptakom nad swoją głową. Nagle jeden z nich zanurkował wprost na mnie i już wiedziałem, że to co brałem za milusiego ptaszka było naprawdę erynią.
                Oprócz mnie na pokładzie był jeszcze jeden mężczyzna, który natychmiast zadął w róg alarmując wszystkich na pokładzie o ataku. Wyjąłem Orkana i zanim erynia zdążyła zaatakować mężczyznę, który nigdy w życiu nie widział potwora  i stał jak sparaliżowany uderzyłem rękojeścią miecza w brzydką twarz mojej byłej nauczycielki z Yancy Academy. Na samo jej wspomnienie przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Gdy ja męczyłem się by ochraniać mężczyznę na pokład wbiegł Nico i jego uczeń a zaraz po nich zaspany Leo.
                -Może by tak mi ktoś pomógł – zapytałem się widząc że chłopaki stali i nie wiedzieli co zrobić.
Pierwszy zareagował Leo i ciskał w pozostałe dwie Erynie kulę ognia. Nico przesnuł cie cieniem i wbił swój czarny miecz prosto w pierś łaskawej z którą męczyłem się od pięciu minut.
-Dzięki – powiedziałem.
-Nie ma za co, ale teraz ponurzmy Leonowi bo sobie chłopak nie radzi – Nico pokazał na syna Hefajstosa, który ciskał kulę ognia na oślep.
Najbardziej przerażony z as wszystkich był chłopak, którego przyprowadził Nico. Jedna z łaskawych poleciała właśnie na niego. Chłopak dzielnie uniósł miecz tak jak nauczył go Nico i zranił ją w lewy nadgarstek. Wściekły demon machnął ręką i Omar poleciał prosto do rzeki. Nie myśląc racjonalnie rzuciłem się zaraz za nim. Widziałem jak chłopak rozpaczliwie nabiera ostatni wdech powietrza, a po chwili zanurza się w wodzie. Gdy znalazłem się pod wodą rozpaczliwie szukałem chłopaka, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Spojrzałem w dół i zobaczyłem go. Do chłopaka podpływał właśnie wielgachny krokodyl. Omar próbował płynąć, ale widać było że tego nie umie.
Nakazałem wodzie zmienić bieg rzeki. Podziałało krokodyl rozpaczliwie machał łapami by nie zostać zepchnięty do tyłu. Podpłynąłem do chłopca i zrobiłem w około nas bańkę powietrza. Omar zaczerpnął go łapczywie.
-Dziękuję – powiedział.
-Spokojnie, nie dał bym cię skrzywdzić Omarze Kane – uśmiechnąłem się do niego. Od razu gdy tylko go zobaczyłem wiedziałem, że był spokrewniony z Carterem. Zapytałem się Kleopatry o jego nazwisko i dzięki niej wiem teraz jak nazywał się chłopak, który ocalił nasze pegazy przed pożarciem. – Dobra wracajmy na górę.
Kazałem bańce unieść się do góry. Gdy tylko dotarliśmy na powierzchnie kazałem wodzie unieść nas na pokład. Przy okazji zmyłem z jego powierzchni ostatniego potwora, który pozostał przy życiu.
-Przeklinam cię Perseuszu Jacksonie. Mój pan zmiecie cię i twoich przyjaciół z powierzchni ziemi -  to była ostatnia rzecz zanim jędza swatała roztopiona przez jedną z ognistych kul Leona.
-Dobrze się spisałeś Omar – powiedział Nico klepiąc oszołomionego chłopaka po ramieniu.
-Wiem już jaką Ścieszkę chcę wybrać Nico – szepnął chłopak.
-Powiesz mi? – zapytał syn Hadesa.
-Przyszedł do mnie, gdy brakowało mi powietrza i powoli przechodziłem do Duat. Anubis powierzył mi swoją ścieżkę. I wiesz co? On był bardzo podobny do ciebie – powiedział oszołomiony chłopak.
-Cieszę się, ze w końcu wiesz jaką Ścieszką podążasz, ale jak będziesz nadal chcesz ćwiczyć szermierkę to wiesz gdzie mnie znaleźć – powiedział syn Hadesa.
-Oczywiście. Nadal chcę, żebyś mnie uczył. I jesteś synem Hadesa prawda? Chcę też żebyś wprowadził mnie w tajemni ki śmierci – poprosił Omar. Oszołomiony Nico jednak nie wiedział co odpowiedzieć.
-Dobra chodźmy odpocząć – próbowałem uratować sytuację. Na szczęście wszyscy mnie posłuchali i rozeszli się w swoje strony.

*Narracja Trzecioosobowa*
Młody chłopak stał na balkonie swojego domu. Jego bose stopy dotykały zimnej marmurowej Posacki. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co robić. Jak dotąd jego plan szedł pomyślnie jednak Chaos wtrącił się i przekabacił Percyego Jacksona na swoją stronę. Na szczęście miał w zanadrzu asa w rękawie, który niedługo zostanie położona na stół. Musiał czekać tylko na odpowiedni moment. Bał się jednak ostatecznego starcia, bo wiedział że jego serce nie należy już do niego. Skradła go pewna upadła bogini, która obecnie przebywa w jego pałacu i z całego serca go nienawidzi. Nie wiedział jak się zachowa w sytuacji gdy życie Sabiny zostanie zagrożone. Wiedział jednak, że nie może się dać ponieść  uczuciom.

-Muszę być twardym – mruknął do siebie łapiąc się za włosy. Po chwili powietrze przerwał przerażający krzyk. Krzyk pełen bólu i rozpaczy.


-----------------------------------------------------------
Witam wszystkich. Rozdział miałam dodać około 9-10 rano. Lecz dopiero teraz skończyłam pisać rozdział. Tak ja nawet w dwa tygodnie nie potrafię się wyrobić z rozdziałem.

OK w związku z tym że to już dziesiąty rozdział chciałabym wam podziękować za ponad 4 tysiące wejść 7 obserwujących i każdy komentarz pod rozdziałem. Dziękuję wam, że macie do mnie jeszcze cierpliwość.

Mam nadzieję, ze rozdział was nie rozczarował i zajrzycie tu za następne dwa tygodnie.
Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do czytania.

PS. Przepraszam za błędy.

Podwyższam stawkę 

PIĘĆ KOMENTARZY = ROZDZIAŁ W TERMINIE 


10 komentarzy:

  1. ŚWIETNE, GENIALNE ITD.
    szczególnie końcówka taka cudowna <3
    dla ciebie można czekać nawet miesiąc!
    ciekawa jestem czy Nico kiedyś spotka się z Anubisem...
    Leo będzie musiał zabić Kalipso, prawda ( Caleo shiper) :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem Caleo shipper ale na potrzeby tej opowieści musiałam """""""""""lekko"""""""""" wszystko pozmieniać XD

      Usuń
  2. Pięć komętarzy dobijemy w tydzień. Jestem pewna. Szczerze. Ja tam nie widziałam ani jednego błędu ,ale nie słuchaj mojej opini. Mam 2 z ortografi :). Roździał świetny. Ponadto musze przestać pisać z komurki, bo nie mogę być obserwatorem. :'( Uf... już się przestraszyłam ,że muszę pisać komentarz od nowa. A jestem pierwsza. Jeste szczęśliwa, że tak późno wrzucasz roździał, bo byłam w ikea. Będę miała nowy pokój!!

    PS
    Ja też jak mam napisać wypracowanie na polski to pisze ostatniego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy minuty!!!! Jak mogłaś. Gupi telefon!!! Teraz poprawiam: "... Jestem druga..." prosze tak czytać zdanie w 8 linijce.

      Usuń
    2. Cóż jak na prawdiwego Herosa przystało ja mam z ortografii 1 ale word robis woje i podkreśla niektóre błędy XD

      Usuń
  3. Cudnie. Ale ja mam jedno pytanie, Raven. Czy mam cię zabić łyżeczką za takie zakończenie?! Ja tam podejrzewam, że to była Blue, no ale bogowie! Jak można tak kończyć rozdział?! (Dobra, uciszam się, bo nie jestem lepsza :D). Błędów kilka było, ale nie zwracałam na nie zbytnio uwagi, bo jarałam się jakością opowieści i fabułą. Czekam na nexta! *-*
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE ZABIJAJ!!
      No jak mnie zabijesz to nie dowiesz się co będzie dalej *rusza znacząco brwiami* XD

      Usuń
    2. Hahah, na razie twój zacny żywot ocalę aby dowiedzieć sie, co dalej ^^
      Btw. Nominowałam cie do Lba :)
      Pytania na: piorem-vittorii.blogspot.com
      Zasłużyłaś na drugie LBA, wiesz? :D

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle super .Nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wcale nie jestem sobą. Ale piszę. Trafiam tu poraz pierwszy( anonimowo) Ja jestem inna Sandra.
    Fajny rozdział. Super.
    ~Sandra B.

    PS
    Zgadnij kim jestem!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?