Radio Hefajstosa

piątek, 30 stycznia 2015

VIII

*Nico*
                Błysk jaskrawoczerwonego światła. Huk jak by ktoś wystrzelił z armaty i Voilà, lądujemy wszyscy trzej po szyję w jakiejś rzece. Wyczłapałem się na piaszczysty brzeg. Upadłem na twarz w ciepły piasek i odetchnąłem głęboko. Nigdy więcej nie będę podróżował Czasowymi Liniami Kronosa… Podniosłem się pomału i usiadłem na rozgrzanej ziemi. Rozejrzałem się do koła. Leo i Percy pili wodę z rzeki. Doby pomysł, ale ja podziękuję. Przez to, że wrota wypluły nas nieoczekiwanie do rzeki opiłem się wody aż nad to. Przetarłem dłonią czoło. Nie wiem gdzie jesteśmy, ale wiem że nie mam na sobie swoich ukochanych czarnych rzeczy. W miejsce swoich starych ubrań dostałem grecką zbroję i jakąś dziwną spódniczkę. Na nogach miałem sandały zamiast trampek a  od nad nadgarstków do łokcia spiżowe ochraniacze. Do pasa miałem przyczepiony pas z moim mieczem, oraz wiszący na rzemieniu hełm.
            -Nico czemu masz na sobie damską sukienkę? – wypalił Leon odrywając się od żłopania tej brudnej wody.
            -Jakbyś nie zauważył Valdez ty też masz tą „damską sukienkę” na sobie – westchnąłem. Debil…
            -Okej, mniejsza o to – westchnął syn Hefajstosa – Wiemy w ogóle gdzie jesteśmy?
            -W Grecji… Chyba – powiedział Percy.
            -To mi nie wygląda na Grecję – mruknąłem widząc dziwne łodzie płynące po rzece. Nie dano mi się jednak nad tym zastanowić, ponieważ po chwili poczułem ostry ból z tyłu głowy a zaraz po tym ogarnęła mnie ciemność.

            -To grecy – szepnął jakiś bliżej mi nieznany głos.
            -Tak, ale co by tu robili greccy żołnierze zaraz po tym gdy do naszego miasta wkroczyli rzymianie – odezwał się drugi głos.
            -Może oni przeżyli…
            -Kane! Malik! Lektor was wzywa. Macie zdać mu raport z dzisiejszej misji – powiedział trzeci kobiecy głos.
            Nie wiem o co tu chodzi, ale strasznie mi się to nie podoba. Gdy tylko usłyszałem zamykające się drzwi otworzyłem oczy, ale obraz mi się rozmazywał. Zacząłem mrugać powiekami, ale nic to nie dało. Podniosłem rękę, ale była skrępowana ciężkimi, żeliwnymi łańcuchami. Serio? Pierwszy dzień w nowym otoczeniu i już daliśmy się złapać? Nie powiem nasza podróż zaczyna się ciekawie. Wzrok powoli mi się poprawił na tyle, że mogłem dostrzec pęk kluczy powieszony na gwoździu przy drzwiach.
            -Leo – próbowałem obudzić przyjaciela – Valdez!
            -Jeszcze pięć minut mamo… - mruknął przez sen chłopak.
            -Obudź się człowieku! – krzyknąłem.
            -Dobra, dobra już wstaję – chłopak też próbował przetrzeć ręką oczy. – Co jest na różowe gatki Hefajstosa?
            -Twój ojciec ma różowe gacie? – zapytał Percy również się budząc.
            -Ogarnijcie się jasne? Nie wiem gdzie jesteśmy, ale zważywszy na to, że odebrali nam broń i przykuli łańcuchami do ziemi nie jesteśmy tu mile widziani – warknąłem. – Leo dasz radę stopić te łańcuchy?
            -Robi się – powiedział chłopak, a z jego dłoni buchnęły płomienie. Po chwili uwolniony Leo rozmasowywał swoje nadgarstki
            -A teraz z łaski swojej uwolnij nas, tylko się pospiesz bo ktoś idzie – powiedział Percy.
            Leon porwał z gwoździa klucze i po kolei uwolnił nas z kajanów. Niewinem kim są ci ludzie, którzy nas pojmali, ale muszą być naprawdę tępi. Nie ma to jak zostawiać broń wrogów na wierzchu zamiast ją gdzieś schować. Zapiąłem pas z mieczem na biodrach, oraz zabrałem obok leżący sztylet, który wsadziłem po między nagolennik, a moją łydkę. Nie wiem czyj on jest, ale myślę, że może się mi przydać.
            -Chłopaki, oni są coraz bliżej – panikował Leo.
            -Uciekniemy cieniem – powiedziałem zakładając hełm – złapcie mnie za barki.
            Ciemność, dziwne i przerażające dźwięki to dla mnie norma, ale Leo miał już chyba pełne gacie, bo jego dłoń zaciskała się na moim barku tak mocno, że zaczął mnie boleć. Wylądowaliśmy na piasku przed jakimś wielkim budynkiem.
            -Nigdy więcej – powiedział Leo cały zielony na twarzy, cóż Percy nie wyglądał lepiej.
            Poczułem jak jakiś sznurek zaplata się w około moich kostek, a po chwili leżałem na ziemi. No nie znowu? Dać się zaskoczyć dwa razy w ciągu jednego dnia? Przewróciłem się szybko na plecy i wyjmując miecz przeciąłem sznury. Podniosłem się natychmiast na nogi i zobaczyłem przede mną trójkę gości w dziwnych ubraniach przypominających piżamę. Jeden z nich trzymał w ręce zakrzywiony miecz, a pozostali laski.
            -Gdzieś już widziałem taką broń – mruknął syn Posejdona. Spojrzeliśmy się na niego razem z Leonem i to był błąd.
            Pierwszy gość w piżamie rzucił przede mnie kij, który zamienił się w wielkiego lwa. Nie miałem szans uskoczyć, bo bestia przygniotła mnie swoimi wielkimi łapami do ziemi. Już miała zatopić swoje kły w mojej szyi, ale ja przeniosłem się cieniem za bestie i rąbnąłem ją w szyję. Jednak zamiast martwego lwa na ziemie upadła laska. Obejrzałem się za siebie. Percy walczył z facetem z dziwnym mieczem, a Leon próbował zabić czarną panterę. Pobiegłem synowi Hefajstosa na pomoc i jednym ciosem powaliłem wielkiego kota na ziemie.
            Facet który walczył z Percym zaczął świecić i zmienił się w wielkiego kurczaka. Ludzie w starożytności byli dziwni. Na mnie i na Leona natomiast natarła pozostała dwójka. Czułem się nieco wyczerpany przez to, że przenosiłem się dwa razy cieniem. Byłem powolny co wykorzystał mój przeciwnik uderzając mnie głowica piecza z tyłu pleców. Upadłem na ziemię, a obok mnie Leon próbował mnie obronić, ale nie dał rady. Na dodatek przewrócił się na mnie ściągając mi z głowy hełm. Trzy rzeczy stały się naraz. Po pierwsze goście atakujący nas zamarli w pół kroku, następnie zawołali coś do trzeciego. W końcu wszyscy trzej uklękli przede mną.
            -Anubisie, przepraszamy cię za naszą głupotę – przemówił pierwszy mężczyzna wstając. Nie wiedziałem kap letnie kim jest Anubis, ani czemu oni biorą mnie za niego. Posłałem pytające spojrzenie Percyemu, ale on wzruszył tylko ramionami równie zdziwiony jak ja.
            -Przykro mi, ale ja nie jestem żadnym Anubisem – powiedziałem powoli akcentując każde słowo – Tylko mnie nie atakujcie. Nie przybywamy tu by wam zaszkodzić. Mamy misję do spełnienia.
            -A zatem jeżeli nie jesteś Anubisem to kim? – warknął kolejny mężczyzna.
            -Jestem Nico di Angelo – powiedziałem. Wole jednak nie zdradzać tego, że jestem synem Hadesa.
            -A zatem Nico di Angelo. Ty i twoi przyjaciele staniecie przed obliczem naszego faraona – powiedział facet, który zmienił się przedtem w przerośniętego kurczaka. Faraon? Na bogów trafiliśmy do Egiptu.

*Percy*
            Ten miecz, który dobył ten mężczyzna, widziałem już go kiedyś. Od kąt straciłem pamięć jeszcze nie wszystkie wspomnienia do mnie powróciły, ale teraz sobie przypomniałem. Dwa albo trzy lata temu gdy polowałem na potwora, który zjadał nasze obozowe pegazy natrafiłem na chłopaka imieniem Carter. Na początku wydawało mi się, że też jest pół bogiem, ale się myliłem. Narysował mi na ręce dziwny znak, który miał go wezwać gdy tylko wymówię jego imię. Po naszym spotkaniu miałem ochotę go przywołać, ale wolałem zostawić to na inną okazję. Niestety ona nie nadeszła. Najpierw bitwa o Olimp, potem to całe zamieszanie z Gają a teraz gdy Carter przydał by mi się to ja utknąłem w starożytnych krainach. Po prostu świetnie, na dodatek ta zbroja jest strasznie ciężka i wpina mi się w tyłek.
            Trzech facetów prowadziło nas przez wielki hol w którym były poustawiane posągi z ludzkimi ciałami, ale ze zwierzęcymi głowami. Zważając na to, że w pomieszczeniu panował półmrok posagi wyglądały przerażająco. Po długim marszu wprowadzono nas do sali królewskiej gdzie na tronie siedziała piękna kobieta. Mogła ona być jedną z córek Afrodyty. Kobieta była ubrana w długą, ciasną sukienkę uwydatniającą jej… „Stop Percy ty masz Annabeth” – skarciłem się w duchu. Spojrzałem na Leona, któremu na widok kobiety faraona prawie ślinka ciekła z ust. Ten chłopak ma przechlapane zawsze gdy się zauroczy żadna dziewczyna nie odwzajemnia jego uczucia.
            -Pani Kleopatro – odezwał się jeden z mężczyzn – znaleźliśmy dzisiaj tych troje greków nad Nilem. Nie wiemy czego tu szukają, ani czemu są ubrani w bojowe stroje więc oddajemy ich w Pani najświętsze ręce.
            Kleopatra wstała z tronu i podeszła do nas przyglądając się bacznie naszym twarzą.
            -Ciebie gdzieś widziałam – Kobieta podeszła do Nica.
            -Możliwe, mylą mnie często z jakimś Anubisem… - za te słowa Nico został spoliczkowany przez Kleopatrę, a po chwili na jego bladym policzku pojawiła się czerwona plama.
            -Jeńcy nie odzywają się nie pytani – syknęła kobieta. Już jej nie lubię.
            -Co mamy  z nimi zrobić? – zapytał jeden z gości w piżamie.
            -Zaprowadź ich do mojej komnaty, a tam postanowię co z nimi zrobię – powiedziała i oddaliła się do bocznego wyjścia z sali.
            Odebrano nam broń i zaprowadzono korytarzem do komnat Kleopatry, gdzie zamknięto nas na klucz.
            -No pięknie – westchnął Leon – dwa razy w ciągu jednego dnia zostać schwytanym. Pobijamy wszelkie rekordy.
            -Nico, dasz radę nas z tond wydostać? – zapytałem chłopaka, który pocierał swój policzek.
            -Nie zbyt. Dzisiaj nie jestem w stanie przyzwać nawet kości kurczaka z podziemia, a co dopiero podróżować cieniem – westchnął chłopak.
            -Bardzo cię chlasnęła – zapytał Leon Nica.
            -Nie, ale moja duma została lekko nadszarpana – mruknął Nico.
            Po chwili drzwi do komnaty otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia weszła Kleopatra. Powiedziała coś w nieznanym mi języku i cała jej służba i straż przyboczna wyszła.
            -Witajcie herosi jestem Kleopatra – powiedziała i podeszła do Nica – Przepraszam, że cię uderzyłam, ale muszę dbać o swój wizerunek wśród poddanych.
            -Nie ma sprawy, ale mogłaś uderzyć mnie trochę lżej – powiedział chłopak.
            -Chwila – po chwili do mnie dotarło, że nazwała nas herosami – skąd wiesz że jesteśmy herosami?
            -Po waszych zbrojach – odpowiedziała jakby to była narnolmalniejsza rzecz w świecie – Każdy z herosów ma na swojej zbroi wygrawerowany znak swojego boga. – wszyscy trzej spojrzeliśmy na przód zbroi i rzeczywiście ja mam trójząb, Nico czaszkę, a Leo młot i kowadło. – Niestety nie znam greckich bogów zbyt dobrze, więc musicie mi się przedstawić.
            -Leo Valdez, syn Hefajstosa greckiego boga kowali oraz ognia – pierwszy wyrwał się Leo, a ja i Nico wymieniliśmy znaczące spojrzenia.
            -Ja jestem Nico di Angelo, Król Upiorów, syn Hadesa greckiego boga umarłych – powiedział chłopak.
            -A ja jestem Percy Jackson, Zbawca Olimpu, syn Posejdona boga mórz, oceanów, trzęsień ziemi i ogólnie wody – wzruszyłem ramionami.
            -Ej to nie fair tylko ja nie mam drugiego tytułu – powiedział Leo z miną jak małe dziecko. Oczywiście wszyscy go olaliśmy.
            -To chyba o was mówił mi Iskandar. Tylko że w jego śnie była jeszcze jedna osoba. Dziewczyna o oczach takie jak twoje Percy – powiedziała kobieta.
            -Blue – powiedziałem – niestety ona poległa podczas walki.
            -Przykro mi. A teraz mówcie co was sprowadza do Teb? – zapytała.
            -Jak już mówiłem – odezwałem się pierwszy. – Jestem zbawcą Olimpu, co oznacza, że raz już Olimp został ocalony. Niestety teraz domaga się ponownego ratowania.
            -My nie jesteśmy z tego stulecia – powiedział Nico – przybywamy z przyszłości. Tak wiem, że może to się wydawać dziwne, ale szukamy broni. Nie powiedziano nam co nią jest. Mój ojciec kazał nam iść do Grecji a wylądowaliśmy w Egipcie i jesteśmy nieco skołowani.
            -Rozumiem i to nie jest ani trochę dziwne że przybyliście z przyszłości. U nas zostajemy dobrowolnie opętani przez bogów więc podróże w czasie nie wydają się dziwne – przebiegł mnie dreszcz gdy Kleopatra wspomniała o opętaniach, bo przypomniało mi się jak przez to że duch siedział mi w głowie o mało co nie pozabijaliśmy się z Jasonem. –moim rozkazem będzie was ułaskawić i pomóc wam w waszej misji jak tylko będę umiała. Niestety moim krajem zaczęli rządzić rzymianie i czuję, że moje rządy nie potrwają długą więc musicie się śpieszyć.
            -Dziękujemy Królowo, to dla nas zaszczyt – powiedział Leon.
            -A teraz się wyśpijcie, bo jutro mam zamiar pokazać wam cały pierwszy nom – powiedziała Kleopatra i wyszła z komnaty.
            -Na słodką Afrodytę jaka ona piękna – rozmarzył się Leo, a ja i Nico wybuchneliśmy śmiechem. – No co?
            Po chwili przyniesiono nam naszą broń oraz czyste tuniki. Leo zajął sypialnie w której rozmawialiśmy z Kleopatrą, a mnie i Nica służba zaprowadziła do innej komnaty z dwoma łóżkami.
            -Czy tylko mi się wydaje, że Leo ma lepiej od nas? – zapytał Nico.
            -Tak mi też się tak wydaję – powiedziałem ściągając zbroję i odkładając ją obok łóżka. Przebrałem się w tunikę i wszedłem pod koc z lamparciej skóry. –Dobranoc Nico…
            -Dobranoc Percy – usłyszałem w odpowiedzi. Byłem tak zmęczony, że po chwili znalazłem się już w krainie Morfeusza.


-----------------------------------------------
Nawet nie wiecie jak ciężko mi było napisać ten rozdział. Niby pomysł miałam, ale za Chiny nie chciało mi się to przelać na papier.
NIE PODOBA MI SIĘ TEN ROZDZIAŁ. KONIEC. KROPKA
Strasznie wydaje mi się że jest za długi i za bardzo uchylam w nim rąbka tajemnicy. Zresztą sami oceńcie.
Mam nadzieję, że spodoba się wam lekki wątek bogów Egipskich i parę rzeczy z Kronik rodu Kane. Tak sobie pomyślałam że trochę to rozwinę bo po Synu Sobka umieszczonym w Domu Hadesa miałam lekki niedosyt Percyego, który zagłębia się w świat bogów Egipskich.
Przypominam też, że od 1.02.2015 roku wchodzi nowy rozkład dodawania rozdziałów. Ponieważ w tym roku mam egzaminy gimnazjalne i sporo nauki rozdziały będą pojawiały się co DWA TYGODNIE. Może się zdarzyć raz na jakiś czas że wstawię go szybciej, ale to będzie rzadkość.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za ten rozdział.
Do przeczytania xx

P.S. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, zjadanie liter i przestawienie szyku wyrazów, ale pisząc do od 17:30 do północy nie rozróżniam literek postaram się sprawdzić błędy, ale dopiero w Poniedziałek, ponieważ kończą mi się ferie i muszę się uczyć. Tak więc jeszcze raz do przeczytania i dziękuję z te 6 komentarzy pod poprzednim rozdziałem mam nadzieję, że będzie ich ciągle przybywać :D



CZTERY KOMENTARZE = ROZDZIAŁ W TERMINIE 

6 komentarzy:

  1. Świetny roździał. Wcale nie jest za krutki. Ale chyba domyślam się tej tajemnicy... ci ja tego nie powiedziałam. xD Z tą zmianą to... może i lepiej. Przynajmniej będę miała czas na nauke do sp. szóstoklasisty.
    PS
    Jestem pewna że z polskiego będzie dwuja

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham kocham kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne! Super piszesz. Też chcę tak umieć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czwarta, musisz dać w terminie xd. Mi się podoba ten rozdział. Kropka. Jak Kleopatra przywaliła Nico, to nie wiedziałam czy płakać, bo molestuje mi męża, czy się śmiać, bo dobrze zrobiła, wybrałam to drugie. Wiem, jestem bez serca ;_;, ale potem go przeprosiła... Ale ślad mu zostanie... Biedny Nico... Ale czekam na następny :) Pozdrawiam
    Izula

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG *.* jbfgklf <3 boskie, świetne, kocham ten rozdział, jestem bardzo "emocjonalna" :P i jak mi się coś podoba to szklą mi się oczy XD NIE MOGŁAM CZYTAĆ (szkliły się, łzy "oczy mi się pocą, jak mi się coś podoba") ŚWIETNY, w cale nie za długi IDEALNY <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zwykle super!Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?