W związku z tym, że
dzisiaj są urodziny Nico przynajmniej tak wynika z Percyopedii (a wczoraj były
moje) łapcie One Shota.
*Nico*
Dziś
dwudziesty ósmy stycznia. Niby zwykły dzień, ale dla mnie to coś wyjątkowego.
Dzisiaj „świętuję” swoje dziewiętnaste lub jak kto woli osiemdziesiąte trzecie
urodziny. Nie czuję się jednak tak stary by obchodzić tą drugą wspomnianą przeze
mnie liczbę. W ogóle to nie lubię świętować swoich urodzin, ponieważ i tak
zawsze jestem w nie sam. Ojciec… No cóż Hades nie jest zbyt dobrym ojcem, ale
jako jedyny pamięta o mnie, może dlatego, że nikomu nigdy nie powiedziałem daty
swoich urodzin. Ojciec co roku przysyła mi kartkę z życzeniami, które trzymam w
małym pudełku pod łóżkiem w swoim domku. Chociaż tyle.
Dzisiaj
jednak Ojciec zamiast kartki przysłał mi małą paczkę, z której gdy ją tylko otworzyłem
wyskoczył kot. Nie był to jednak normalny zwierzak o puszystym futerku. Ten nie
miał ciała, był zrobiony z samych kości.
-Hm
dzięki tato… Chyba – mruknąłem przyglądając się zwierzakowi. No dobra może jestem
synem Hadesa i Królem Upiorów, ale żeby tak przysłać mi chodzące kości kota.
Hades ma specyficzne poczucie humoru – Jak ja mam cie nazwać?
-Miau? –
pisnął kot i wlepił we mnie swoje puste oczodoły. To stworzenie zaczyna mnie
przerażać.
-Dobra
niech będzie – powiedziałem – Od dzisiaj nazywasz się Miau – kotu to chyba się
spodobało bo podszedł do mnie i zaczął trącać swoją głową moją rękę domagając
się pieszczot. Okej niech mu będzie. Pogłaskałem go wzdłuż kręgosłupa. Chyba kotu
się spodobało bo wygiął grzbiet z zadowoleniem. Po chwili Miau wskoczył mi na
bark i owinął się jak szalik w około mojej szyi. Osobliwa ozdoba nie ma co.
Postanowiłem
przejść się nad jezioro. Z Miau robiącym mi jako szalik wyszedłem z domku i
skierowałem się w stronę pomostu, gdzie zazwyczaj w lato poustawiane są kajaki.
Gdy byłem już prawie przy swoim celu poczułem jak mój kot zeskakuje mi z ramion
i idzie z dumnie podniesionym do góry, kościstym ogonem w stronę areny do
szermierki, gdzie zazwyczaj siedzi Pani O’Leary, która była piekielnym ogarem
Percyego. Złapałem Miau w chwili gdy przygotowywał się do biegu. Myślę, że
piekielnej suce nie spodobało by się gdyby jakiś kot przeszkodził jej w drzemce.
-Bądź
grzeczny – powiedziałem do kota, który zaczął mi się wyrywać. Po chwili jednak zwierze
uspokoiło się i wtuliło we mnie. Westchnąłem i poszedłem dalej, jednak zamiast wejść na
drewniany pomost skierowałem się bliżej domku Percyego. Nie wiem czemu tak
zrobiłem, po prostu jakaś niewidzialna siła pchnęła mnie w tamtym kierunku.
Usiadłem
na mokrym piasku podciągając kolana pod szyję. Właśnie zachodziło słońce. O tej
porze roku obóz jest naprawdę wyludniony. Dużo osób wyjechała do rodzin na
ferie zimowe. Zatoka w zachodzącym słońcu wyglądała pięknie. Lubiłem patrzeć na
wodę, bo ona przypominała mi o kimś kogo nie mogłem mieć. Duzyłem się w synu
Posejdona, Percym od dziewięciu lat. Po wojnie z Gają powiedziałem mu, że nie
jest w moim typie. Kłamałem. Nadal duszę w sobie te uczucia. Byłem parę razy
bliski wyznania mu prawdy, ale zawsze mówiłem sobie dość i zamykałem się w
sobie jeszcze bardziej. Jednak przyszedł jeden dzień w którym dostałem
zastrzyku odwagi i gdy miałem już do niego iść on i Annabeth, jego dziewczyna
postanowili że wyjadą z Obozu Herosów na studia do Nowego Rzymu w obozie
Jupiter. Załamałem się. Z roku na rok każdy z moich przyjaciół wyjeżdżał z obozu.
Pierwszy był Leon. Zaraz po tym jak uwolnił Kalipso z jej wyspy postanowili
zamieszkać razem w małym domku gdzieś w Kanadzie. Następnie Frank i Hazel
wrócili do obozu Jupiter, gdzie dokończyli służbę. Kolejni Percy i Annabeth.
Jako ostatni wynieśli się stąd Piper i Jason, którzy również zamieszkali w
Nowym Rzymie. Znowu zostałem sam.
-Miau? –
spojrzałem na kota, który przechylił swoją głowę w lewo jakby pytał się mnie co
się stało. Ja tylko westchnąłem i pogłaskałem go. Może to i dobrze, że Hades
przysłał mi Miau. Przynamniej nie będę, aż tak samotny.
-Nico? –
usłyszałem za sobą znajomy głos. Obróciłem się szybko dobywając miecza. Stare
nawyki. Zobaczyłem przede mną Percyego. Syn Posejdona był jeszcze wyższy niż
zazwyczaj. Jego czarne włosy opadały mu na czoło. Jego oczy w kolorze morza
zazwyczaj wesołe dzisiaj wydawały się smutne i zmęczone. Lekki zarost na jego twarzy
dodawał mu powagi, przez co wyglądał jeszcze bardziej przystojnie niż zawsze.
-Percy –
schowałem miecz – Jak dawno cie nie widziałem – powiedziałem.
-Nie
myślałem, że cię tu jeszcze zastane. Byłem pewien, ze wróciłeś do swojego ojca –
powiedział chłopak.
-Miałem
taki zamiar, ale gdy zobaczyłem ile niedoświadczonych, małych herosów przybywa
do obozu postanowiłem że pomogę Chejronowi się nimi opiekować. Poza tym u
Hadesa bym się tylko nudził. Po wojnie nie ma tam zbytniego ruchu – zaśmiałem się
– a ciebie co tutaj sprowadza Percy?
-Zerwałem
z Annabeth – powiedział chłopak a mi serce zabiło szybciej – Po naszej wyprowadzce
zaczęło się między nami psuć. Ciągle się kłóciliśmy o najbardziej błahe rzeczy.
Poza tym brakowało mi tego miejsca Nico.
-Miau –
odezwał się mój kot ocierając się o moje nogi. Percy spojrzał się na mnie pytająco.
-Em to
taki prezent od taty z okazji urodzin – mruknąłem biorąc kota na ręce.
-Masz
urodziny… - szepnął syn Posejdona, ale tak bardziej do siebie – Ile lat dzisiaj
kończysz?
-Dziewiętnaście
– powiedziałem drapiąc kota za uchem.
-Wszystkiego
najlepszego Nico – Powiedział Percy podchodząc coraz bliżej mnie. Czy to się
dzieje naprawdę?
Chłopak
był na tyle blisko, że mogłem poczuć jego zapach. Sól pomieszana z wonią morza.
Kochałem to. Jego twarz była bliska mojej, aż w końcu nasze usta złączyły się
ze sobą. Jego wargi były ciepłe i miękkie. Przez dziewięć lat wyobrażałem to
sobie, a teraz nie potrafię w to uwierzyć. Jestem tu z Percym całując się na
plaży, na tle wschodzącego księżyca. Był tak blisko mnie. Gdy zaczynało mi
brakować tchu odsunąłem się lekko od chłopaka. Uniosłem swoją dłoń i położyłem
ją na jego policzku. Wpatrywałem się w jego przecudne oczy w kolorze morza. Byłem szczęśliwy. Pierwszy raz od tylu lat
naprawdę doznałem szczęścia. Percy uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem
uśmiech. Następnie to ja przejąłem inicjatywę i pocałowałem go. Tym razem nie
był to delikatny pocałunek. Ten był pełen pasji i pożądania. Syn Posejdona wplótł
swoją dłoń w moje włosy. Czułem jak uśmiecha się. Po chwili odsunął mnie lekko
od siebie.
-Nie
mogę uwierzyć, że tyle lat przede mną to ukrywałeś Nico – szepnął.
-Próbowałem
ci powiedzieć w dniu twojego wyjazdu, ale zabrakło mi odwagi – powiedziałem.
-Jednak
Mojry miały co do nas inne plany – uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek
głowy.
Usiedliśmy
razem na piasku, a Miau wskoczył mi na kolana. Rozmawiałem z Percym do samego
rana. Opowiedziałem mu o wszystkim co się działo po jego wyjeździe. Śmialiśmy
się. Byłem szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Tak, Percy miał racje Mojry
miały dla nas jednak inne palny niż przypuszczaliśmy na początku. Byłem im
wdzięczny, że los postawił na mojej drodze Percyego i chodź długo to trwało
teraz możemy być już na zawsze razem.
-------------------------------------------------------
Finito. Pisanie tego krótkiego opowiadanka zajęło mi osiem
godzin, bo zawsze gdy zabierałam się do jego napisania po chwili ktoś coś ode
mnie chciał. W ogóle jestem zszokowana ilością komentarzy pod sobotnim
rozdziałem. Bardzo wam dziękuję :D
Co do tego opowiadanka to wyszło blado w porównaniu z tym
świątecznym One Shotem, no ale obiecałam, ze kolejny będzie wesoły (no może to
i zbyt wesołe nie jest, ale nie tak smutne jak to świąteczne opowiadanie)
Soł mam nadzieję, że się podobało (chociaż troszkę) i
zapraszam was do komentowania.
Kolejny (już prawidłowy) rozdział w sobotę. A teraz
świętujmy urodzinki Nica
Do przeczytania :D
A do napisania tego One Shota zainspirował mnie ten obrazek Nica i Miau XD
(Miau to imię wymyślone przeze mnie. Tak bardzo twórcze)
Wspaniały. Kocham Percico <3 a Annabeth nie cierpie xD
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszej weny i wreszcie założyłam bloga. Może nie z opowiadaniem, ale z recenzjami
Oto on :D http://recenzje-a-ksiazki.blogspot.com/
UsuńHej, hej!
OdpowiedzUsuńW przerwie w uczeniu się o glacjałach, morenach czołowych, rekultywacji i innych pierdołach wpadłam przeczytać miniaturkę. Bloga przeczytam w całości pewnie w ferie, bo teraz nie ma czasu. ;-;
Co do miniaturki. Hmmm... Percico lubię tak sobie, bo gejoza do mnie nie przemawia. Nie jestem uprzedzona tylko po prostu no... Nie przepadam. Jednak treść mi się podobała. Szczęśliwy Nico, szczęśliwy Percy i ogólnie wszyscy happy. Poprawia humor takie opowiadanko. Lekkie i przyjemne.
Jeśli chodzi o styl też spoko. Czyta się płynnie i raczej nie ma zgrzytów. Opisy treściwe, dialog naturalny. Jest dobrze.
Złapałam parę błędów interpunkcyjnych, ale ja też nie jestem jakimś mistrzem przecinków, więc się nie przejmuj. Myślę, że to wyrabia się z czasem. Poza tym nie było u Ciebie tego wiele. Wybacz nie będę wypisywać błędów, bo geografia czeka.
Ogółem podoba mi się.
Także weny życzę i pozdrawiam,
Sheila :)
Ja również nie przepadam za tym parringiem :D
OdpowiedzUsuńi nie mam nic przeciwko smutnym zakończeniom;)
lubię sobie popłakać :D
czekam na cd
zapraszam do mnie : http://nietypowiherosi.blogspot.com/
~LoLa
Ju hu. Jupi ja jej (mam nadzieje że tak to sie pisze xD) Świetne... W sobote przeczytam roździał bo jestem na zimowisku i musiałam czekać 20min zanim mi się odpaliła przeglądarka, a co dopiero blog
OdpowiedzUsuń