Radio Hefajstosa

środa, 28 stycznia 2015

Percico One Shot (Nico Birthday)

W związku z tym, że dzisiaj są urodziny Nico przynajmniej tak wynika z Percyopedii (a wczoraj były moje) łapcie One Shota.

*Nico*
                Dziś dwudziesty ósmy stycznia. Niby zwykły dzień, ale dla mnie to coś wyjątkowego. Dzisiaj „świętuję” swoje dziewiętnaste lub jak kto woli osiemdziesiąte trzecie urodziny. Nie czuję się jednak tak stary by obchodzić tą drugą wspomnianą przeze mnie liczbę. W ogóle to nie lubię świętować swoich urodzin, ponieważ i tak zawsze jestem w nie sam. Ojciec… No cóż Hades nie jest zbyt dobrym ojcem, ale jako jedyny pamięta o mnie, może dlatego, że nikomu nigdy nie powiedziałem daty swoich urodzin. Ojciec co roku przysyła mi kartkę z życzeniami, które trzymam w małym pudełku pod łóżkiem w swoim domku. Chociaż tyle.
                Dzisiaj jednak Ojciec zamiast kartki przysłał mi małą paczkę, z której gdy ją tylko otworzyłem wyskoczył kot. Nie był to jednak normalny zwierzak o puszystym futerku. Ten nie miał ciała, był zrobiony z samych kości.
                -Hm dzięki tato… Chyba – mruknąłem przyglądając się zwierzakowi. No dobra może jestem synem Hadesa i Królem Upiorów, ale żeby tak przysłać mi chodzące kości kota. Hades ma specyficzne poczucie humoru – Jak ja mam cie nazwać?
                -Miau? – pisnął kot i wlepił we mnie swoje puste oczodoły. To stworzenie zaczyna mnie przerażać.
                -Dobra niech będzie – powiedziałem – Od dzisiaj nazywasz się Miau – kotu to chyba się spodobało bo podszedł do mnie i zaczął trącać swoją głową moją rękę domagając się pieszczot. Okej niech mu będzie. Pogłaskałem go wzdłuż kręgosłupa. Chyba kotu się spodobało bo wygiął grzbiet z zadowoleniem. Po chwili Miau wskoczył mi na bark i owinął się jak szalik w około mojej szyi. Osobliwa ozdoba nie ma co.
                Postanowiłem przejść się nad jezioro. Z Miau robiącym mi jako szalik wyszedłem z domku i skierowałem się w stronę pomostu, gdzie zazwyczaj w lato poustawiane są kajaki. Gdy byłem już prawie przy swoim celu poczułem jak mój kot zeskakuje mi z ramion i idzie z dumnie podniesionym do góry, kościstym ogonem w stronę areny do szermierki, gdzie zazwyczaj siedzi Pani O’Leary, która była piekielnym ogarem Percyego. Złapałem Miau w chwili gdy przygotowywał się do biegu. Myślę, że piekielnej suce nie spodobało by się gdyby jakiś kot przeszkodził jej w drzemce.
                -Bądź grzeczny – powiedziałem do kota, który zaczął mi się wyrywać. Po chwili jednak zwierze uspokoiło się i wtuliło we mnie. Westchnąłem i  poszedłem dalej, jednak zamiast wejść na drewniany pomost skierowałem się bliżej domku Percyego. Nie wiem czemu tak zrobiłem, po prostu jakaś niewidzialna siła pchnęła mnie w tamtym kierunku.
                Usiadłem na mokrym piasku podciągając kolana pod szyję. Właśnie zachodziło słońce. O tej porze roku obóz jest naprawdę wyludniony. Dużo osób wyjechała do rodzin na ferie zimowe. Zatoka w zachodzącym słońcu wyglądała pięknie. Lubiłem patrzeć na wodę, bo ona przypominała mi o kimś kogo nie mogłem mieć. Duzyłem się w synu Posejdona, Percym od dziewięciu lat. Po wojnie z Gają powiedziałem mu, że nie jest w moim typie. Kłamałem. Nadal duszę w sobie te uczucia. Byłem parę razy bliski wyznania mu prawdy, ale zawsze mówiłem sobie dość i zamykałem się w sobie jeszcze bardziej. Jednak przyszedł jeden dzień w którym dostałem zastrzyku odwagi i gdy miałem już do niego iść on i Annabeth, jego dziewczyna postanowili że wyjadą z Obozu Herosów na studia do Nowego Rzymu w obozie Jupiter. Załamałem się. Z roku na rok każdy z moich przyjaciół wyjeżdżał z obozu. Pierwszy był Leon. Zaraz po tym jak uwolnił Kalipso z jej wyspy postanowili zamieszkać razem w małym domku gdzieś w Kanadzie. Następnie Frank i Hazel wrócili do obozu Jupiter, gdzie dokończyli służbę. Kolejni Percy i Annabeth. Jako ostatni wynieśli się stąd Piper i Jason, którzy również zamieszkali w Nowym Rzymie. Znowu zostałem sam.
                -Miau? – spojrzałem na kota, który przechylił swoją głowę w lewo jakby pytał się mnie co się stało. Ja tylko westchnąłem i pogłaskałem go. Może to i dobrze, że Hades przysłał mi Miau. Przynamniej nie będę, aż tak samotny.
                -Nico? – usłyszałem za sobą znajomy głos. Obróciłem się szybko dobywając miecza. Stare nawyki. Zobaczyłem przede mną Percyego. Syn Posejdona był jeszcze wyższy niż zazwyczaj. Jego czarne włosy opadały mu na czoło. Jego oczy w kolorze morza zazwyczaj wesołe dzisiaj wydawały się smutne i zmęczone. Lekki zarost na jego twarzy dodawał mu powagi, przez co wyglądał jeszcze bardziej przystojnie niż zawsze.
                -Percy – schowałem miecz – Jak dawno cie nie widziałem – powiedziałem.
                -Nie myślałem, że cię tu jeszcze zastane. Byłem pewien, ze wróciłeś do swojego ojca – powiedział chłopak.
                -Miałem taki zamiar, ale gdy zobaczyłem ile niedoświadczonych, małych herosów przybywa do obozu postanowiłem że pomogę Chejronowi się nimi opiekować. Poza tym u Hadesa bym się tylko nudził. Po wojnie nie ma tam zbytniego ruchu – zaśmiałem się – a ciebie co tutaj sprowadza Percy?
                -Zerwałem z Annabeth – powiedział chłopak a mi serce zabiło szybciej – Po naszej wyprowadzce zaczęło się między nami psuć. Ciągle się kłóciliśmy o najbardziej błahe rzeczy. Poza tym brakowało mi tego miejsca Nico.
                -Miau – odezwał się mój kot ocierając się o moje nogi. Percy spojrzał się na mnie pytająco.
                -Em to taki prezent od taty z okazji urodzin – mruknąłem biorąc kota na ręce.
                -Masz urodziny… - szepnął syn Posejdona, ale tak bardziej do siebie – Ile lat dzisiaj kończysz?
                -Dziewiętnaście – powiedziałem drapiąc kota za uchem.
                -Wszystkiego najlepszego Nico – Powiedział Percy podchodząc coraz bliżej mnie. Czy to się dzieje naprawdę?
                Chłopak był na tyle blisko, że mogłem poczuć jego zapach. Sól pomieszana z wonią morza. Kochałem to. Jego twarz była bliska mojej, aż w końcu nasze usta złączyły się ze sobą. Jego wargi były ciepłe i miękkie. Przez dziewięć lat wyobrażałem to sobie, a teraz nie potrafię w to uwierzyć. Jestem tu z Percym całując się na plaży, na tle wschodzącego księżyca. Był tak blisko mnie. Gdy zaczynało mi brakować tchu odsunąłem się lekko od chłopaka. Uniosłem swoją dłoń i położyłem ją na jego policzku. Wpatrywałem się w jego przecudne oczy w kolorze morza.  Byłem szczęśliwy. Pierwszy raz od tylu lat naprawdę doznałem szczęścia. Percy uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Następnie to ja przejąłem inicjatywę i pocałowałem go. Tym razem nie był to delikatny pocałunek. Ten był pełen pasji i pożądania. Syn Posejdona wplótł swoją dłoń w moje włosy. Czułem jak uśmiecha się. Po chwili odsunął mnie lekko od siebie.
                -Nie mogę uwierzyć, że tyle lat przede mną to ukrywałeś Nico – szepnął.
                -Próbowałem ci powiedzieć w dniu twojego wyjazdu, ale zabrakło mi odwagi – powiedziałem.
                -Jednak Mojry miały co do nas inne plany – uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy.
                Usiedliśmy razem na piasku, a Miau wskoczył mi na kolana. Rozmawiałem z Percym do samego rana. Opowiedziałem mu o wszystkim co się działo po jego wyjeździe. Śmialiśmy się. Byłem szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Tak, Percy miał racje Mojry miały dla nas jednak inne palny niż przypuszczaliśmy na początku. Byłem im wdzięczny, że los postawił na mojej drodze Percyego i chodź długo to trwało teraz możemy być już na zawsze razem.

-------------------------------------------------------
Finito. Pisanie tego krótkiego opowiadanka zajęło mi osiem godzin, bo zawsze gdy zabierałam się do jego napisania po chwili ktoś coś ode mnie chciał. W ogóle jestem zszokowana ilością komentarzy pod sobotnim rozdziałem. Bardzo wam dziękuję :D
Co do tego opowiadanka to wyszło blado w porównaniu z tym świątecznym One Shotem, no ale obiecałam, ze kolejny będzie wesoły (no może to i zbyt wesołe nie jest, ale nie tak smutne jak to świąteczne opowiadanie)
Soł mam nadzieję, że się podobało (chociaż troszkę) i zapraszam was do komentowania.
Kolejny (już prawidłowy) rozdział w sobotę. A teraz świętujmy urodzinki Nica

Do przeczytania :D

A do napisania tego One Shota zainspirował mnie ten obrazek Nica i Miau  XD
(Miau to imię wymyślone przeze mnie. Tak bardzo twórcze)


5 komentarzy:

  1. Wspaniały. Kocham Percico <3 a Annabeth nie cierpie xD
    Życzę dalszej weny i wreszcie założyłam bloga. Może nie z opowiadaniem, ale z recenzjami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto on :D http://recenzje-a-ksiazki.blogspot.com/

      Usuń
  2. Hej, hej!
    W przerwie w uczeniu się o glacjałach, morenach czołowych, rekultywacji i innych pierdołach wpadłam przeczytać miniaturkę. Bloga przeczytam w całości pewnie w ferie, bo teraz nie ma czasu. ;-;
    Co do miniaturki. Hmmm... Percico lubię tak sobie, bo gejoza do mnie nie przemawia. Nie jestem uprzedzona tylko po prostu no... Nie przepadam. Jednak treść mi się podobała. Szczęśliwy Nico, szczęśliwy Percy i ogólnie wszyscy happy. Poprawia humor takie opowiadanko. Lekkie i przyjemne.
    Jeśli chodzi o styl też spoko. Czyta się płynnie i raczej nie ma zgrzytów. Opisy treściwe, dialog naturalny. Jest dobrze.
    Złapałam parę błędów interpunkcyjnych, ale ja też nie jestem jakimś mistrzem przecinków, więc się nie przejmuj. Myślę, że to wyrabia się z czasem. Poza tym nie było u Ciebie tego wiele. Wybacz nie będę wypisywać błędów, bo geografia czeka.
    Ogółem podoba mi się.
    Także weny życzę i pozdrawiam,
    Sheila :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie przepadam za tym parringiem :D
    i nie mam nic przeciwko smutnym zakończeniom;)
    lubię sobie popłakać :D
    czekam na cd
    zapraszam do mnie : http://nietypowiherosi.blogspot.com/
    ~LoLa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ju hu. Jupi ja jej (mam nadzieje że tak to sie pisze xD) Świetne... W sobote przeczytam roździał bo jestem na zimowisku i musiałam czekać 20min zanim mi się odpaliła przeglądarka, a co dopiero blog

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?