Radio Hefajstosa

sobota, 24 stycznia 2015

VII

*Percy*
                Błąkaliśmy się po tym cholernym miejscu już od dobrego tygodnia. Byłem już bliski stracenia kontroli nad sobą. Codzienne ataki potworów dawały się nam we znaki. Minęły dwadzieścia cztery godziny odkąd Blue, Nico i Leon uratowali nas z domu olbrzymów. Blue… Dziewczyna nie obudziła się od tamtej pory. Mimo, że nadal jestem na nią zły to bardzo się o nią martwię. Musimy ciągle być w ruchu, ponieważ gdy zostajemy dłużej w jakimś miejscu od razu atakują nas potwory. Ja, Leon i Nico na przemian czuwamy nad moją siostrą. Leo chodzi ciągle markotny i obwinia siebie za jej stan zdrowia.
                Teraz była moja kolej czuwania nad Blue. Usiadłem obok niej na ziemi i patrzyłem się na jej spokojną, bladą twarz. Dziewczyna nie miała koszmarów, wręcz uśmiechała się przez sen. Mogę się założyć, że wspominała czasy gdy mieszkała na Olimpie, albo z naszym ojcem na dnie oceanu. Chciałem dotknąć jej włosów. Wyciągnąłem już rękę, ale w połowie zatrzymałem się. „Percy to twoja siostra, możesz przecież ją dotknąć debilu” – pomyślałem. Pogładziłem dziewczynę po włosach. Jej twarz była brudna od sadzy i pyłów. Ja też nie wygrał bym nagrody czyściocha roku. Musimy się streszczać i znaleźć te wrota, bo z trzema butelkami wody na osiem osób nie pożyjemy długo.
                -Percy… - usłyszałem szept za sobą. To była Annabeth, usiadła obok mnie i wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyi.
                -Tak bardzo się o nią martwię – powiedziałem.
                -Wiem Percy. Blue jest silna, wyjdzie z tego – pocieszała mnie dziewczyna.
                -Chodź tu… - przyciągnąłem dziewczynę bliżej siebie i pocałowałem ją. Potrzebowałem jej bliskości. Po skończonym pocałunku oparłem swoją głowę o jej kolana, a ona gładziła mi włosy ręką.
                -Kocham cie Percy – powiedziała dziewczyna.
                -Ja ciebie też Ann, ja ciebie też…

*Blue*
                Byłam w wielkiej Sali tronowej. Pomieszczenie było ogromne, ściany były zrobione z obsydianu, a podłoga wyłożona była czarnym marmurem. W środkowej części stał tron, a na nim siedział chłopak. Na oko miał osiemnaście, góra dwadzieścia lat. Był przystojny. Miał czarne włosy i oczy tego samego koloru. Na jego nagim torsie widniał sześciopak. Był ubrany tylko w czarne spodnie, a jego bose stopy spoczywały na czarnym, lamparcim futrze ułożonym pod tronem. Jego oczy były wlepione we mnie. Nie wiedziałam czy mam uklęknąć przed nim, czy odezwać się. W końcu chłopak wstał z tronu.
                -Witaj Sabino, córko Posejdona i Hekate – przemówił jedwabistym, mocnym głosem – pewnie nie wiesz kim jestem prawda? Nikt o mnie nie pamięta!  Zanim powstali Tytani i Bogowie to ja byłem Panem. Jestem Tartar. Bóg wszystkiego co mroczne i ciemne. Ból to mój syn, a rozpacz i nadzieja to moje córki.
                Bałam się go. Tartar był potężny to on jest prawowitym władcą wszystkiego co straszne i ciemne. Jest silniejszy i bardziej niebezpieczny niż Hades i Hekate razem wzięci. Cofnęłam się parę kroków gdy chłopak szedł w moją stronę. Chciałam sięgnąć po moja broń, ale mechanizm zmieniający pierścionek w łuk nie zadziałał.
                -Czemu mnie tu sprowadziłeś? – zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
                -Nie patrz! – chłopak odwrócił głowę – Nie chcesz chyba, żeby twoje piękne oczy w kolorze morza na zawsze przestały widzieć?
                -Nie nie chcę... – powiedziałam cicho.
                -To dobrze. Kochana Sabino sprowadziłem cię po to by zawrzeć sojusz. Mój starszy brat Chaos zawsze rywalizował ze mną o władzę. Teraz zawarł przymierze z Gają i Kronosem. To wyścig Sabino. Kto pierwszy go wygra, ten będzie rządził światem. Mi osobiście Bogowie i Herosi nie przeszkadzają. Odwalacie z mnie brudną robotę. Za to mój brat chce zgładzić wszystkich i stworzyć świat od nowa. Świat gdzie będzie rządził ból, rozpacz i nędza. Dlatego też potrzebuję ciebie i twoich przyjaciół byście mi pomogli w zgładzeniu brata. Tak na marginesie to on zawsze mnie wszystkim irytował, nawet swoim wyglądem.
                -Dobrze, wszystko brzmi świetnie sojusz i tak dalej, ale skąd mam pewność, że nas nie zabijesz przy pierwszej lepszej okazji? – zapytałam
                -Nie masz, ale wy potrzebujecie mojej pomocy Blue, a ja potrzebuje waszej. Wy szukacie wrót Kronosa, a ja chcę zniszczyć jego i wszystko co jest z nim związane. Potem wezmę się za Gaję, a na końcu policzę się z bratem. A więc widzisz?  Jestem po waszej stronie – powiedział Tartar i przybliżył się do mnie. Jego twarz była tak blisko mojej, że czułam jego ciepły oddech na policzku – Poza tym podoba mi się pewna upadła bogini, która jest bardzo potężna i mogła by zostać wielką władczynią u mego boku – szepną mi do ucha.
                Odepchnęłam go od siebie. Co on sobie wyobrażał!? Że takimi czułymi słówkami zdobędzie moje zaufanie i lojalność?! Popatrzyłam na niego z pogardą.
                -Mogę zawrzeć z tobą sojusz, ale tylko sojusz. Jasne? – warknęłam.
                -Oczywiście Królowo Mroku, czego sobie tylko życzysz. Wiedziałem, że nie mam u ciebie żadnych szans – westchną i obrócił się by usiąść na tronie – Twoje serce należy już do kogoś innego i ja to szanuję. A teraz drobna , darmowa, pomocna rada. Jeżeli chcesz otworzyć wrota pogódź się ze śmiercią, która zapoczątkuje serie pewnych zdarzeń, które pokierują twoich przyjaciół w dobrym kierunku.
                -Czyli bez jakiej kol wiek pewności, że moi przyjaciele dostana się do wrót Kronosa i przeżyją mam ci zaufać i z własnej woli poddać się śmierci?  - zapytałam z niedowierzaniem. On chyba sobie ze mnie kpi.
                -Dokładnie Sabino. Bystra jesteś jak na pomniejszą boginie – zaśmiał się – Przysięgam na Styks Sabino Blue Clare, że twoi przyjaciele odnajdą wrota i przedostaną się tam gdzie chcą.
                -Co mam zrobić, bym umarła? – przysięga na Styks w zupełności mi wystarczyła by mu uwierzyć. Bo są przecież gorsze rzeczy od śmierci.
                -Poparz mi w oczy kochanie – szepnął, ale ten szept rozniósł się echem po pomieszczeniu.
                -Ufam ci Tartarze i nie spieprz tego – szepnęłam i podniosłam wzrok by spojrzeć mu w oczy.

*Nico*
                Obudziłem się gwałtownie ze snu. Poczułem śmierć, gdzieś blisko mnie. Poderwałem się z ziemi i pobiegłem do Blue. Percy który miał nad nią czuwać spał sobie w ramionach Annabeth. Nie zwracając uwagi na to, ze mogę ich obudzić wziąłem Blue za rękę i sprawdziłem puls. Dziewczyna nie żyła.
                -Percy – potrząsnąłem chłopakiem – Percy, kurwa obudź się!
                -Nico co jest? – zapytał chłopak podrywając się z ziemi.
                -Blue nie żyje – dopiero teraz gdy wzrok mi się zaczął rozmazywać zdałem sobie sprawę, że płakałem. Percy popatrzył się na mnie jak na debila. Annabeth też wstała. Ale ona bez słowa, jak duch poszła obudzić resztę.
                Siedzieliśmy wszyscy obok siebie przy ciele Blue od dobrych dwudziestu minut. 
                -To moja wina. Miałem jej pilnować, a usnąłem. Mogłem podać jej ambrozję. Jestem głupi  - szepnął Percy.
                -Stary to nie twoja wina – odezwał się Leo – Gdybym tylko nie pozwolił jej na osłonięcie mnie w tym domu to ona nadal by żyła.
                -Ludzie ogarnijcie się! – Jason już nie wytrzymał – To nie jest wina żadnego z was jasne? To był tylko i wyłącznie jej wybór. Musimy wziąć się w garść i ruszać dalej, bo inaczej potwory nas dopadną i ofiara Blue pójdzie na marne.
                -Jason ma racje – powiedziała Reyna.
                -Wszystko ładnie i pięknie, ale chyba nie zostawimy ciała Blue na pastwę potworów, które zapewne ją pożrą – powiedziała Piper.
                -Zgadzam się z Piper – powiedziałem.
                -Na pewno nie rozpalimy ogniska i nie spalimy jej ciała, to już na pewno przyciągnie chordy przeciwników – powiedziała Annabeth.
                -Nie musimy jej chować – powiedział Leo wstając – zobaczcie tylko.
                Wszyscy spojrzeliśmy na blade jak kreda ciało Blue. Wstałem natychmiast z ziemi. W około niej utworzył się czarne płomienie, które powoli zamieniały jej ciało w cień. Nie wiedziałem co się działo. Każdy odsunął się od dziewczyny. Nie minęło parę sekund, a jej ciała nie było.
                Nagle butelki z wodą eksplodowały. Ich zawartość jak gejzer wystrzeliła w powietrze. To Percy nie mógł już utrzymać swoich nerwów na wodzy.
                -No super teraz to na pewno wszyscy umrzemy – skwitował Leon.
                -Nie pomagasz - warknęła na niego Reyna.
                -Ja przepraszam – szepnął Percy. Chłopak był coraz bliżej płaczu.
                -Ej spokojnie poradzimy sobie jasne? Nie obwiniaj się jeszcze o to. Wrota są już niedaleko Jackson – Powiedziałem klepiąc syna Posejdona po plecach "Kiedy ja zrobiłem się taki ckliwy?"– Wstawaj stary. Musimy ruszać dalej.
               
                Błąkaliśmy się po tym pustkowiu od dobrych sześciu  godzin. Brak wody dawał nam się we znaki tak samo mocno jaki i upał. Przysięgam, że ktoś specjalnie podkręcał ciepło byśmy nigdy nie dotarli do celu i umarli z wycieńczenia oraz przegrzania organizmu. Pot lał się ze mnie strużkami, ledwo szedłem. Wcześniej jeszcze przeniosłem naszą całą siódemkę cieniem do strumienia, które wyczuł Percy. Niestety jednak był to fałszywy alarm. Przez to, że Blue zginęła i mocno ucierpiała psychika chłopaka.
                Strasznie piekły mnie usta. Z minuty na minutę były coraz bardziej popękane i szorstkie. Jeżeli do jutra rana nie znajdziemy wrót wszyscy umrzemy. Najgorzej wyglądała Piper. Bez wody wyglądała jak cień dawnej siebie. Zmęczona, brudna i wycieńczona upadła w końcu na ziemie. Jason podbiegł do niej natychmiast. Ja tez nie wytrzymałem. Upadłem na kolana. Zanim runąłem twarzą w piach podtrzymałem się na rękach, ale byłem zbyt słaby żeby się utrzymać.
                „Zginiemy” – pomyślałem
                Gdy tylko zamknąłem oczy poczułem jak trzęsie się ziemia pode mną. Ostatkiem sił przekręciłem się na plecy i zobaczyłem jak z podłoża wysuwają się dwa ogromne zwierciadła.
                „Tylko przyjaźń prawdziwa wrota da otworzyć,
                Gdy na spotkanie śmierci zdołacie się otworzyć”
                Przede mną wznosiły się Wrota Kronosa. Powiem szczerze wyobrażałem sobie je inaczej, jako wielkie obsydianowe drzwi wykute w skale ozdobione płaskorzeźbami. Jednak mimo, że to były dwa lustra i tak budziły wielki podziw. Ramy wykonane ze spiżu i styglijskiego żelaza zdobione były płaskorzeźbami. Gdzie nie gdzie połyskiwało cesarskie złoto.
                Podniosłem się z ziemi, podobnie zrobiła reszta moich towarzyszy.
                -Udało nam się - szepnąłem i chyba to dobry moment by powiedzieć reszcie o swoim śnie. Pełny nowej siły podniosłem się z ziemi i powiedziałem - Miałem sen, przyszła do mnie w nim moja siostra z wiadomością od Hadesa. Musimy podzielić się na grupy. Jedna z nas pójdzie ze mną do starożytnej Grecji, a druga cofnie się do czasów gdzie Sally Jackson pracowała na wybrzeżu.
                -Ja pójdę do swojej matki – wyrwał się pierwszy Percy.
                -Nie, nie możesz Percy. Nie można igrać z czasem, jeżeli twoja matka cię zobaczy… Są gorsze rzeczy niż śmierć – powiedziała Annabeth i pocałowała go w czoło
                -Ja, Piper, Reyna i Annabeth pójdziemy ocalić mamę Percyego – powiedział Jason – Ty, Percy i Leo idźcie do Grecji.
                -Percy zaopiekujemy się twoją mamą – powiedziała Ann – przysięgam na Styks, że nic jej nie będzie.
                -Annabeth nie… - zanim Jackson zdążył zaprzeczyć dziewczyna go pocałowała.
                -Będzie dobrze, zobaczysz – szepnęła dziewczyna.
                Pożegnaliśmy się ze sobą. Pierwszy poszedł Jason ze swoją grupą. Weszli w lustro po lewej, które zafalowało i zniknęło. Natomiast ja, Leo i Percy poszliśmy na prawo. Cieszyłem się, że opuszczam Tartar, ale miałem pewne obawy co do naszej podróży w przeszłość . Poczułem szarpniecie jak przy jeździe windą i spadanie w dół. Nasza podróż się dopiero zaczyna, a już mam złe przeczucia co do naszej dalszej misji.

-------------------------------------------------
Napisałam!!! I dodaję w terminie *fanfary* Przepraszam, że taki krótki, ale no sama nie wiem. Tak jakoś wyszło.
Okej nie widziałam pod rozdziałem 4 komentarzy. Były tam zaledwie trzy co mnie strasznie zasmuciło. Byłam lekko rozczarowana. Miałam już napisany rozdział wcześniej więc szkoda by było żeby się marnował do następnej soboty L Pierwszy i ostatni raz jest tak, że daruje wam ten jeden komentarz.
Co do rozdziału to…. Naprawdę mi się podoba.
A pro po Tartara i Chaosu (w sensie tych chłopaków) nie wiem czy są tacy bogowie ale w moim fanfiku będą. Jeżeli nie wiecie jak sobie wyobrazić Tartara to możecie obejrzeć mój Trailer (jest w zakładce) i tam w 2 minucie i 39 sekund jest moje wyobrażenie Tartara, a 03:44 jest moje wyobrażenie Chaosa  J
To by chyba było na tyle, a przypominam, że od 1 lutego wychodzi nowy porządek wstawiania rozdziałów. Przypomnę o tym jeszcze w przyszłą sobotę, ale jak na razie idę spać bo jest trzecia w nocy (nie ma to jak nocna wena J)

Aaaaaaa Jeszcze dwie sprawy. Ktoś w komentarzu powiedział, że robię błędy. Ja wiem o tym doskonale, zazwyczaj piszę rozdział w nocy (po 23) i już każda literka dla mnie wygląda tak samo i po prostu jak napisze tak zostawię. Szyk w zdaniu też może być po przestawiany, ale chyba każdemu mózg wyłącz się po 23 i czasami robi na odwal się. J
Po drugie odpowiedź do komentarza pod Prologiem Sandry Berlinskiej (nie wiem czy dobrze odmieniłam) Nie wiem jak to wymyśliłam, po prostu chciałam napisać bloga o Nico i tyle XD
Jeżeli macie do mnie jakieś pytania możecie mi śmiało zadawać w komentarzach, ja będę na nie odpowiadać pod postami.
A teraz z wami się żegnam i do następnego.

Wstawiam tak wcześnie rano, ponieważ jadę dzisiaj do Warszawy i mogę wrócić dopiero jutro. Miłego weekendu :D

                

10 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na więcej ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co powiedzieć. Nie znajduje słów by wyrazić świetność tego roździału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jestem na ciebie strasznie zła... Zabiłaś Blue :/ Jak mogłaś?
    To ja jestem tą złą osóbką, która wypomina błędy xD
    Ja nadal nie mogę się zebrać do napisania :( Mam zarys lecz potem gorzej. Na przykład z opisami lub tłem (chodzi tu o tło na bloga)
    Niech Ann umrze xD Nie lubie jej ;)
    Też jestem w trzeciej klasie gimnazjum i pochodzę z Warszawy. Może się kiedyś spotkamy ^^
    PS Czekam na odpowiedź ;) (Ale nie musisz jej dawać xD
    PPS Chyba za dużo emotek ;D
    PPPS Znowu brak spójności w mojej wypowiedzi xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za odpowieć. Sorry że dopiero teraz ale strasznie się śpieszyłam i nie przeczytałam. A tak by the way kiedy następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetne :D
    Podoba mi się jak przedstawiłaś Tartara (Nie wiem czy dobrze odmieniłam) xD
    Blue ma wrócić !!! już!!! :'(
    KOFFAM <3
    ~LoLa
    P.S. zapraszam do mnie : http://nietypowiherosi.blogspot.com/
    Niej jest taki spójny, bo dopiero zaczynam ;) ale uważam, że z każdym rozdziałaem jest lepiej ^^ (przynajmnie ja tak uważam xD )

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, tak jak i poprzednie. To jak przedstawiłaś Tartara i jego wygląd i jego zachowanie po prostu... brak mi słów. Szkoda, że Blue zginęła, ale zgaduje, że to jest punkt trzymający w napięciu. Pozdrawiam.
    Ps. Zapraszam na mojego bloga: w-obronie.blogspot.com Zaczynam i mam nadzieję, że udzielisz rad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieee czemu zmieniłaś nazwę. Miałybyśmy takie same :D I postaram się zajrzeć na twojego bloga :D

      Usuń
  7. Może to dziwne, ale...powiedz że Blue nie wróci, nie cierpię takich wskrzeszanek w książkach, albo w sumie szkoda mi jej...PRZEZ CB NAWET NIE WIEM CO MYŚLEĆ!!!!!!!!!!!!!
    Ś.W.I.E.T.N.E

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?