*Nico*
To co
wydarzyło się wczoraj wieczorem było przerażające. Nawet ja się przeraziłem.
Gaja znowu próbowała powstać, ale tym razem była na pewno silniejsza. W obozie
wybuchła panika. Chejron ledwo opanował całą sytuacje. Delegacja z Obozu
Jupiter jak szybko się pojawiła tak szybko zniknęła zaraz po tym jak zaniosłem
Blue do Wielkiego Domu, gdzie zaraz zajął się nią Will z domku Apolla. A pro po
Blue, dziewczyna nie budzi się już od
dwudziestu czterech godzin. Percy jest załamany. Mimo, że jego siostra
była z nami w obozie tylko dwa dni większość ludzi zdążyła ją polubić, nawet
ja. Chyba wszystkie dzieci Posejdona były względem mnie tak tolerancyjne i nie
uciekały z krzykiem gdy mnie zobaczą, a nawet chcą pomagać gdy coś się. A więc
Blue leży nieprzytomna, Percy nie śpi, nie je i z każdą godziną wygląda coraz
bardziej upiornie. Annabeth próbuje go pocieszać, ale nic z tego. Aktualnie to
ja trzymam wartę przy łóżku Blue. Przed godziną wywaliłem, tak dosłownie
wywaliłem Percyego za drzwi i nakazałem mu iść coś zjeść i się przespać.
Protestował, ale z małą pomocą Willa wykopałem go z Wielkiego Domu.
-Co… Co
się stało? – usłyszałem cichutki głos Blue. Obudziła się. Od razu pobiegłem po
szklankę wody.
-Nic
się nie stało Clare. Odpoczywaj – powiedziałem.
-Di
Angelo czy ty zaczynasz się odgryzać? – zapytała, a na moją twarz wpełzł
uśmiech. O bogowie ja się uśmiecham!
-Może?
A teraz nie ruszaj się, a ja pójdę po Willa, twojego osobistego lekarza – powiedziałem
i wybiegłem z pokoju uderzając w coś, a raczej kogoś – Percy?
-Nie
duch święty – odburknął – poprawiło się jej coś?
-Tak
wyrosły jej skrzydła i ma rug jak u jednorożca – zażartowałem. Na gacie Hadesa,
ja umiem żartować! Coraz bardziej siebie zadziwiam.
-Przywalę
ci zaraz di Angelo – powiedział.
-No
widać, że jesteście ze sobą spokrewnieni. Jak tylko Blue się obudziła też
zawołała mnie od razu po nazwisku – westchnąłem.
-Wróć,
obudziła się a ty mi nic nie mówisz? – o wkurzył się.
-A
pytałeś? – zapytałem głupio.
Chłopak
tylko rzucił mi mordercze spojrzenie i od razu pobiegł o Sali gdzie leżała jego
siostra, obijając się przy tym o mój bark. Wzruszyłem ramionami i rozmasowując
bolące miejsce poszedłem po Willa, który aktualnie zajmował się oparzeniami
jakiegoś chłopak. Podszedłem do niego, a ten nagle podskoczył.
-Na
gacie Hadesa! Przestraszyłeś mnie Nico – chłopak złapał się teatralnie za
serce.
-Tak
wiem, że jestem straszny. A tak w ogóle to Blue się obudziła – powiedziałem.
Will
popatrzył na mnie jak na debila, ale zaraz dostrzegł powagę kryjącą się w mojej
minie i pobiegł w stronę sali gdzie leżała Blue. Poszedłem zaraz za nim, ale
gdy tylko doszedłem do pokoju gdzie leżała dziewczyna dostałem drzwiami prosto
w twarz. Zaraz to ja będę potrzebował pomocy chirurga plastycznego jeżeli
Jackson nie przestanie mnie uderzać wszystkim czym popadnie. Chłopak miał
nietęgą minę i wyglądał jak by zaraz miał się rozpłakać.
-Stary
co się stało? – zapytałem.
-Nie
mogę ci powiedzieć Nico. Chciał bym, ale przysiągłem na Styks – powiedział –
Ja… Nico muszę iść.
Poszedł
sobie. Nie wiem co wytrąciło go tak z równowagi, ale nie było to zbyt wesołe.
Jestem ciekawy co takiego powiedziała, albo zrobiła mu Blue, że tak zareagował.
Postanowiłem, że nie będę się mieszać w ich sprawy rodzinne i pójdę się przejść
nad jezioro. Tak to dobry pomysł.
*Blue*
Zostałam
sama. Nico wyszedł chwilę temu i zostawił mnie zdezorientowaną, bez żadnych
wyjaśnień dlaczego się tu znalazłam? W ogóle nie pamiętam wczorajszego wieczoru.
Jedyne co mój mózg był w stanie mi przypomnieć ognisko i nagle taśma się urywa.
Wielka czarna dziura tak jak bym nieźle się upiła. Gdy właśnie umierałam z
nudów do pokoju wpadł Percy.
-Boże
Jackson wyglądasz okropnie – powiedziałam.
-Nico
miał racje co do tego, że wszystkich nazywasz po nazwisku – uśmiechnął się
chłopak.
-Tak
właściwie to co się wczoraj stało? – zapytałam.
-Nic
nie pamiętasz? – pokręciłam głową – wczoraj przy ognisku odleciałaś, i to
dosłownie. Uniosłaś się na ziemią i ten głos wydobywający się z twoich ust… To
było przerażające.
-Co
dokładnie mówiłam? – byłam coraz bardziej przerażona.
-Nie
możesz się denerwować, dopiero co się obudziłaś po dwóch dniach – powiedział
nie patrząc mi w oczy.
-Percy?
Powiedź mi – prosiłam.
-Nie.
-Mów! –
wrzasnęłam.
-Dobrze!
Blue opętała cię Gaja! Groziła, ze znów zaatakuje! – wrzasnął. Momentalnie
pobladłam
-Nie
możliwe – szepnęłam – ona obiecała, że…
-Blue
czy ty wiesz coś na ten temat? – zapytał podejrzliwie Percy. Kurwa jestem
debilką czy ja właśnie powiedziałam te słowa na głos?
-Wiem,
chciałam ci powiedzieć po wczorajszym ognisku, ale wyszło jak wyszło. –
mówiłam, ale chłopak się nie odezwał tylko wpatrywał z oczekiwaniem. Uznałam to
za znak, że mam mówić dalej – Tak naprawdę to nie jestem tylko córką Posejdona.
Moja matką jest Hekate. Zostałam wygnana przez to, że w ostatniej wojnie stałam
po stronie Gai. Ona obiecała mi, że jeżeli jej pomogę nie stanie się ci żadna
krzywda. Uwierzyłam jej. To ja przekonałam Lupę, żeby pokazała ci podstawowe
techniki walki, to ja prowadziłam was w Tartarze i zaprowadziłam was do tego…
-Przestań!
Przestań! – wołał chłopak – ty zdrajczyni! My wszyscy prawie zginęliśmy, bo
tobie się zachciało jakieś sojusze związywać! I to z Gają!
-Percy
ja… - próbowałam się tłumaczyć
-Zamknij
się… Po prostu się zamknij – warknął.
-Percy
proszę możesz być na mnie zły, ale…
-Zły!
Blue ja jestem wściekły! Przez ciebie o mało nie zginęliśmy!
-Przysięgnij
że nikomu nie powiesz o tym nie powiesz – szepnęłam.
-Nie
mogę Raven, widzisz ja już ci nie ufam – powiedział.
-Witam
naszą pacjentkę, nie chcę nic mówić, ale Percy musisz wyjść – do pokoju wszedł
Will.
-I tak
miałem już się zbierać. Do widzenia Blue – rzucił, jak by to była największa
obelga na świecie i wyszedł. Opadłam na łóżko. Miałam ochotę się rozpłakać, ale
nie mogłam zrobić tego przy synu Apolla.
-Przysięgnij
na Styks! – wrzasnęłam.
-Dobra!
Dobra, przysięgam na Styks, że nikomu nie powiem – powiedział i wyszedł z Sali.
Will posłał mi pytające spojrzenie, ale ja tylko westchnęłam i dałam mu się
zbadać.
Po
badaniach Will pozwolił mi wrócić do domku. Nie chciałam tam iść, ale musiałam
się odświeżyć i w końcu przeczytać ten list od Hadesa. Powinnam zrobić to
wcześniej gdy miałam okazję. Matka zawsze mówiła, żeby nie odkładać ważnych
rzeczy na potem. Cóż, nigdy jej nie słuchałam. Nawet nie zauważyłam kiedy
dotarłam do domku Posejdona. Otworzyłam drzwi. Weszłam do, na szczęście pustego
domku i poszłam do komody wziąć czyste ciuchy na zmianę. Po czym skierowałam
się pod prysznic.
Ciepłe krople
wody odbijały się od mojej skóry działając na moje nerwy kojąco. Po co ja
powiedziałam to Percyemu, co? Czy ja naprawdę jestem tak niedorozwiniętą
idiotką. Powinnam przemyśleć tą sprawę kilkanaście razy, ale najpierw
porozmawiać z Posejdonem. Teraz wszystko poszło nie tak. Wyszłam spod prysznica
i ubrałam się w krótkie spodenki oraz pomarańczową obozową koszulkę. Wybiegłam
z domku, podłodze biorąc list od Hadesa. Potrzebuję jakiegoś odosobnionego
miejsca, najlepiej nad wodą. Muszę pomyśleć. Udałam się w stronę strumienia,
gdzie zazwyczaj rozgrywa się bitwa o sztandar. Usiadłam na kamieniu który stał
do połowy zatopiony po środku strumyka. Spuściłam nogi do wody, która od razu dała
mi ukojenie i rozpieczętowałam list.
Droga Sabino
Mi i twojemu ojcu bardzo brakuję
twojej obecności na Olimpie. Niestety nie mogłem się z tobą skontaktować
osobiście, ponieważ zabronił tego Zeus.
Piszę do ciebie, bo tu w
podziemiu zaczyna się dziać coś złego. Potężniejsze siły niż Gaja czy Kronos
budzą się do życia. Podejrzewam, że do życia powraca bardzo stara i zapomniana
siła, którą obudził Kronos gdy powstawał, a przebudzenie Gai tylko
przyspieszyło przyjście tej potwornej siły. Blue jeżeli nie powstrzymacie tego
we wczesnym stadium jego rozwoju nasz świat zostanie zgładzony.
Sabino jest jeszcze jeden
problem. Wrota Kronosa zostały otwarte i przeniknęli przez nie paru półbogów,
niedobitków którzy zostali jeszcze po bitwie z Panem Czasu. Sabino oni chcą,
żeby Percy nigdy się nie narodził, a Kronos wygrał. Jeżeli chcesz wrócić powrotem
na Olimp wiesz co należy zrobić z tym fantem. Wrota Kronosa są ulokowane w
Tartarze. Mój syn Nico wie jak się w tym miejscu poruszać. Proszę zabierz go na
tą misję, ale nie daj mu zginąć. Być może jestem fatalnym ojcem, ale nie chcę
śmierci kolejnego z moich dzieci. Sabino nie bież na misję Jacksona.
Mam nadzieję, że szybko uporasz
się z tą misją i wrócisz na Olimp, bo niezwłocznie potrzebuję twojej pomocy.
Tylko ty potrafisz uspokoić Persefonę i Demeter, a gdy ciebie nie ma nie
wytrzymuję już z nimi.
Wujek
Hades.
Pierwsze
co mi przyszło do głowy to ze to jest jakiś marny żart Hadesa. Dopiero gdy
przeczytałam list po raz trzeci dotarło do mnie, że nie ma w nim krzty żartu.
Podniosłam się natychmiast i pobiegłam do wielkiego domu w poszukiwaniu Chejrona.
-Chejronie
musimy natychmiast porozmawiać – wpadłam do jego gabinetu jak opętana. Od razu zauważyłam,
że na krześle siedzi Percy, który odwrócił się w moją stronę – To ja może przyjdę
potem?
-Nie
Blue, siadaj – Centaur wskazał na drugie krzesło. Dopiero teraz zauważyłam, że Percy
stawał się z każdą sekundą przeźroczysty.
-Czy to…
Percy ty znikasz! – krzyknęłam przerażona. Na Hadesa, to się już zaczyna dziać.
-Jak
widzę Blue wiesz co się dzieje z twoim bratem – powiedział Chejron a zmęczony,
lecz zaciekawiony Percy skierował wzrok w moim kierunku.
-Tak
Chejronie – powiedziałam podając mu list, który dostałam od Hadesa.
-To
wszystko by wyjaśniało – centaur podrapał się po brodzie – Blue dziś wieczorem
ty Pan di Angelo i jeszcze dwójka Herosów wyruszycie na misję.
-Ja też
idę – oburzył się Percy
-Nie.
Nigdzie nie idziesz! – powiedziałam.
-Bo co?
Znowu mnie zdradzisz? – zapytał. Auć, zabolało.
-Percy
ja…
-Co ty?
Polubiłem cię i zaufałem ci w jeden dzień! – wrzasnął – Chejronie pokaż mi ten
list.
-Percy
nie sądzę, że masz tu coś do powiedzenia – powiedział spokojnie centaur. W
Percym już zaczęło się gotować. Dała bym przysiąc, ze gdybym nie zareagowała to
z jego uszu buchnęła by para.
-Dobra
niech ci będzie ty zarozumiały, samolubny gnojku. Wyrusz z nami jeżeli chcesz! –
wrzasnęłam na niego. Jackson nie spodziewał się takiego wybuchu, bo od razu zamilkł.
-Blue
nie…
-Chejronie
po prostu mu pozwul, najwyżej wszyscy zginiemy. A poza tym już mu parę razy pomogłam
tak?
-Tak,
tylko wtedy byłaś boginią.
-Ty! Ty
wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś? – zapytał niedowierzaniem Percy.
-Nie
mogłem. Zrozum – błagał Chejron.
-Tak
rozumiem – powiedział cicho – Że otaczają mnie sami kłamcy!
-Trudno
– rzuciłam od niechcenia – Jakoś to przełkniesz, a teraz idź do domku i pakuj
swoje manatki. Czeka nas wyprawa do Tartaru. Ja idę po Nico.
Szukałam
syna Hadesa po całym obozie. Nawet zajrzałam do jego domku, ale nikogo tam nie zastałam.
Percy był coraz bardziej przeźroczysty. Musieliśmy wyruszać jak najszybciej.
Postanowiłam że piątym Herosem będzie Leo potrzebuję go ze względu na jego
zdolności, ale też na jego poczucie humoru. Polubiłam syna Hefajstosa od
pierwszego naszego spotkania.
-Kogo
tak szukasz Clare? – usłyszałam za sobą głos Nico.
-Ciebie
di Angelo – powiedziałam – Wyruszamy na misie.
-Tak
wiem – chłopak przejechał dłonią po swoich niesfornych włosach – Nie uśmiecha
mi się ponowne przejście przez Tartar, ale dla uratowania Percyego, siebie i
reszty moich przyjaciół zrobię wszystko.
-To
dobrze – uśmiechnęłam się pocieszająco. Zobaczyłam strach w oczach syna Hadesa.
Nico był wcześniej w Tartarze i założę się, że nie było to jedno z najmilszych
przeżyć w jego życiu.
-A więc
do zobaczenia wieczorem? – zapytał.
-Tak do
zobaczenia przy sośnie Tahaili – powiedziałam i odeszłam.
Do
misji przygotowywałam się przez cały dzień ćwicząc na arenie szermierkę z
Annabeth i łucznictwo z Willem. Czas mijał zdecydowanie zbyt szybko, po zanim
się obejrzałam nastała pora kolacji. Szybko pobiegłam do domku by się przebrać
i obmyć z potu i brudu po ćwiczeniach. Spakowałam plecak na drogę do którego wrzuciłam
trochę nektaru, ambrozji, dwie małe butelki wody, coś do jedzenia, parę ciuchów
na zmianę, mapę i dodatkowe dwa sztylety. Gotowa do drogi poszłam na kolację.
Niestety nie dane mi było tam dojść, bo po drodze zaczepił mnie Cheiron.
-Blue
chcę, żeby razem z twoimi wybranymi Herosami poszły dwie osoby z obozu Jupiter
i jeszcze dwie z naszego. Nie podważam twojej decyzji co do wyboru towarzyszy,
ale chcę żeby Jason, Annabeth, Piper i Reyna poszli z wami. Wiem, że to zbyt
duże ryzyko wysyłać na misie ósemkę półbogów, ale po porozumieniu z Hadesem i
Posejdonem doszły mnie słuchy, że przez wrota przeszło dwadzieścioro dwoje
półbogów nadal wiernych Kronosowi. Nie bylibyście w stanie we czwórkę stawić im
czoła, ale w ósemkę możecie ich pokonać.
-Dziękuję
Chejronie, wiesz muszę teraz iść na kolację żeby nabrać sił przed podrużą –
powiedziałam i odeszłam w stronę pawilonu jadalnianego.
Szczerze
to nie miałam ochoty na jedzenie od kąt Centaur powiedział mi że rozmawiał z
moim ojcem. Percy podczas kolacji nie odezwał się do mnie ani słowem. Gdy
przyszedł czas byśmy udali się pod sosnę wyznaczającą granicę naszego obozu
wstaliśmy od stołu i skierowaliśmy się w stronę tego miejsca. Po chwili
podbiegła do naszej ósemki Rachel nasza obozowa wyrocznia. Nagle z jej buzi
wydostał się kłąb zielonej mgły i owiała jej postać. Po chwili odezwała się
przerażającym głosem:
Ośmioro Herosów
wyruszy na czasu spotkanie
Do wrót Pana Tytanów
się dostanie
Tylko przyjaźń
prawdziwa wrota da otworzyć,
Gdy na spotkanie
śmierci zdołacie się otworzyć
Syn Hadesa i Córa
Mroku zostaną oboje pozbawieni wzroku
Miłość zwycięży, lub
życia pozbawi
Syn pana Kowali
miłości swej niecali
Gdy już stracicie
wiarę i nadzieję
Tylko jedno z was
ocaleje
Sobie zaufać musicie
Inaczej swej misji nie ocalicie.
Rachel
skończyła swoją przepowiednie. Każdy popatrzył po sobie przerażony. Najbardziej
współczułam Leonowi „Syn pana Kowali miłości swej nie ocali”. Z tego co wiem
Leo nigdy nie zaznał prawdziwej miłości. Zawsze był odtrącany przez każdą
dziewczynę. Podziękowaliśmy Rachel za przepowiednie i już mieliśmy odchodzić
gdy ruda złapał mnie za rękę i znowu zaczęła pluć zieloną mgłą:
Bogini upadła powstać
nie zdoła
Wyboru złego dokona
Za uczucia przyjdzie
ci zapłacić męką
Gdy twój wybranek wyjdzie
z tego obronną ręką…
Rachel
nie dokończyła swojej przepowiedni. Dziewczyna po prostu rozmyła się w
powietrzu i zniknęła.
-Musimy
ruszać. To się już zaczęło dziać – powiedział Jason.
Czeka
nas długa podróż. Pierwszy przystanek Central Park, wrota Orfeusza.
-------------------------------------------------------
Witam! Oto nowy rozdział nawet mi się on podoba może
początek trochę dziwny.
Musicie się przyzwyczaić, że stawiam Nico w świetle
sarkastycznego chłopaka (tak to mój ideał)
Okej miałam nie dodawać już w tym roku nic nowego, ale wena
jest dziwna. Raz jej nie ma raz jest. Nie będę się rozpisywać bo jest za 10 jedenasta i jestem padnięta.
Jak coś to błędy poprawie jutro. Dobranoc i miłej niedzieli
życzę.
A pobawimy się jeszcze w małą zabawę DWA KOMENTARZE =
NASTĘPNY ROZDZIAŁ W TERMINIE J
Hej!
OdpowiedzUsuńPierwsza YEAH BITCHES !!! *tańczy macarenę na stole* Prawdopodobnie znalazłam twojego Wattpada (i zauważyłam że jest tam tylko JEDEN rozdział, WIĘC DODAJ COŚ DO CHOLERY!!! ) . Zaczyna Mi się podobać przepowiednia (wiesz krew, mordy, i smutek ) NICO *>* mój mąż jest genialny nic dodać nic ująć po prostu go wielbić. Zauważyłam parę literówek... Niestety nie mam wpływu na innych ludzi, ale wierzę że ktoś napiszę drugi komentarz, oraz mam nadzieję że Mi wybaczysz ale nie umiem pisać fajnych komentarzy :/ Piszesz niesamowicie życzę weny.
Pozdrawiam Julie di Angelo
To najprawdopodobniej nie jest mój wattpad bo tam jest każdy rozdział soł...
UsuńJak coś to po lewej stronie jest zakładka (trzecia od dołu) z linkiem do bloga XD
Tak w ogóle to dziękuję, że chociaż ty jedna komentujesz (wystarczą nawet takie) JUPI!
Mi też podoba się ten rozdział ;p czyżby wybranie Blue był Nico??? Teraz to musisz w terminie dodać rozdział *złowieszczo się śmieje* :) no to życzę dalszej weny
OdpowiedzUsuń~Izula
Świetny :D LeoxBlue czy NicoxBlue Aaa trudny wybór <3 Weny zyczę
OdpowiedzUsuńPiszesz zarąbiście! Zazdroszczę weny do pisania przepowiedni :/ mi nigdy nie wychodziły. (4 kom= rozdział o połowę czasu wcześniej??? )
OdpowiedzUsuń