Radio Hefajstosa

wtorek, 23 grudnia 2014

Christmas Percico One Shot

Nad Nowym Jorkiem zachodziło już zimowe słońce. Ostatnie przebłyski światła słonecznego przebijały się przez chmury śniegowe z których od dobrej godziny spadały białe płatki śniegu. Byłem sam, kąp letnie sam. Na dodatek dzisiaj był dwudziesty czwarty grudnia czyli wigilia Bożego Narodzenia. Z reguły ludzie w święta nie powinni zostawać sami, ale ja nie trzymałem się reguł. Podobno nawet Herosi obchodzili te święta, wyjeżdżając do rodzin na przerwę zimową. Ale ja dawno przestałem być herosem. Każde znaczenie tego słowa straciło dla mnie sens po Jego śmierci.
                Percy Jackson nie żył już od dobrych sześćdziesięciu lat. Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj. Gdy tylko Annabeth wyszła z Tartaru, nie widziałem już z nią Percyego. Dziewczyna była zapłakana. Wiedziałem, ze stało się coś złego podczas jej podróży. Miałem nadzieję, że mój ukochany w końcu stamtąd wyjdzie, nie myliłem się. Kamień spadł mi z serca. Oddałem się w wir walki. Kątem oka obserwowałem jak Percy szeptał coś na ucho do Annabeth. Dziewczyna płakała. Syn Posejdona jej coś żywo tłumaczył, ale ona wpadła w histerię. Percy chciał iść, ale ona nie chciała go puścić. Nie wiem co się działo, ale miałem złe przeczucia. Syn Posejdona wyjął Orkana i ruszył w stronę wrót śmierci, wszedł powrotem do Tartaru. Wiedziałem co się dzieję, nie mogłem w to uwierzyć. Percy stanął sam przeciwko setce potworów wypływających z wrót. Annabeth krzyczała do niego przez łzy, żeby wracał. Wszystko docierało do mnie w zwolnionym tępię. Na szczęście opamiętałem się i ruszyłem, żeby mu pomóc, ale było za późno. Wrota zamknęły się. Ostatnie co za nimi zobaczyłem był Percy walczący jak lew z wielkim olbrzymem. Po chwili poczułem, że mój Percy umarł.
                Upadłem na kolana zanosząc się szlochem. Waliłem pięściami w podłoże, obok mnie wirowały przerażające cienie wyłaniające się z ziemi. Mój cały gniew wylał się w postaci cienistych żołnierzy zabijając potwory, które zostały po tej stronie wrót. Przyjaciele patrzyli na mnie z przerażeniem. Nikt nie wiedział co się mi stało. Nikt oprócz Jasona. Gdy cały gniew ze mnie uszedł, a potwory zostały zabite. Upadłem na ziemie ciężko dysząc i dławiąc się łzami. Wszyscy podbiegli do Annabeth, jedynie przy mnie został Jason. Mówił, że mam się uspokoić, ale ja nie mogłem. Czułem się bezradny. Moje serce pękło na pół, a jedną połówkę pochłoną na zawsze Tartar.
                -Nico, uspokój się proszę. To jeszcze nie koniec – szeptał Jason.
                -Nic nie rozumiesz! Ja go kochałem! Nie miałem odwagi mu tego powiedzieć, a teraz wszystko stracone. To moja wina, gdybym zareagował trochę wcześniej on nadal by żył! – krzyczałem na Jasona, ale wszyscy to słyszeli. Nie obchodziło mnie to. Jedyny sens mojego życia umarł. Tylko Percy  nie patrzył na mnie z pogardą i to on walczył o moją przyjaźń, gdy ja chciałem go zabić. Życzyłem mu śmierci. To wszystko przeze mnie. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Obróciłem się. To była Annabeth. Dziewczyna zrobiła coś czego się nie spodziewałem. Mocno mnie obięła.
                -Percy – mówiła ledwie słyszalnie – Też cię kochał. Gdy poprosił mnie o chodzenie był rozdarty między tobą, a mną Nico. -  Byłem przerażony tym co usłyszałem. – On czekał, aż ty zrobisz pierwszy krok. Jego ostatnie słowa przed pójściem… Przed uratowaniem nas były skierowane nie do mnie, lecz do ciebie. Kazał cię przeprosić i powiedzieć, że umarł byś ty mógł żyć i pokonać Gaję.
                To przeważyło szalę rozpłakałem się jak małe dziecko. Byłem wtulony w Annabeth, która też płakała. Każdy płakał. Zgromadziliśmy się w grupowym uścisku. Staliśmy tak przez kilka minut w ciszy, szlochając po stracie przyjaciela i… Ukochanego.
                -Musimy doprowadzić tą misję do końca – powiedziałem w końcu – musimy wygrać tą wojnę dla Percyego.
                Wygraliśmy. Kilka dni później Gaja została pokonana, a obozy Herosów i Jupiter zjednoczyły się. Po wszystkim odbyła się ceremonia pogrzebowa Percyego i Leona, który też poświęcił życie w imię wygranej. Przyszło na nią mnóstwo osób w tym Bogowie. Każdy, był ubrany w strój pogrzebowy. Wszędzie było słychać płacz, każdy wylewał łzy nawet Bogowie płakali.  Każdy oprócz mnie. Ja z powrotem zamknąłem się w sobie. Nie chciałem z nikim rozmawiać, nawet z Jasonem. Gdy Ja, Annabeth, Jason i Piper szliśmy  przez obóz niosąc całuny Percyego i Leona, każdy nawet bogowie kłaniali się przed nimi. Oddawali w ten sposób hołd poległym herosom. Nie, już nie herosom, bohaterom. Spaliliśmy ich całuny w milczeniu, ale po chwili głos zabrał Chejron.
                -Drodzy Bogowie, Herosi, Satyrowie, Nimfy i inni goście – tu wskazał głową na mamę i ojczyma Percyego, którym w ramach wyjątku pozwolono wejść dziś na teren obozu. – Pożegnaliśmy dzisiaj dwóch wspaniałych herosów, którzy oddali życie żeby uratować miliony. Dzięki Percyemu Jacksonowi, Leonowi Valdezowi i innymi poległym półbogom z obydwu obozach możemy cieszyć się dziś wolnością. Nie pozwólmy jednak, żeby ich ofiary poszły na marne i brońmy porządku naszego świata. Niech ich ofiara będzie przykładem poświęcenia, odwagi i miłości… Przepraszam, ja nie mogę.
                Chejron nie dokończył swojej przemowy. Nikt nie był mu za to za złe. Kochał Percyego jak własnego syna.
                Żałoba po wszystkich poległych na tej wojnie trwała rok. Potem wszystko trafiło do normalności. W obozie przybyło Herosów. Wszyscy starali się żyć normalnie. Wszyscy oprócz mnie. Stopniowo traciłem moce. Coraz trudniej było mi przemieszczać się cieniem, wyczuwać śmierć, czy przywoływać zmarłych. W końcu w wieku dwudziestu lat utraciłem je wszystkie. Odszedłem z obozu i starałem się żyć w świecie śmiertelników, nigdy w nikim się nie zakochałem. Pyłem sam. Jason proponował mi przeniesienie się do Nowego Rzymu, ale ja odmówiłem. Straciłem kontakt ze wszystkimi moimi przyjaciółmi. Gdy skończyłem sześćdziesiąt lat postanowiłem, że zamieszkam w domu spokojnej starości na Manchatanie i tam przeżyje resztę swojego życia.
               
Teraz siedzę w starym bujanym fotelu przyglądając się płatkom śniegu wirujących za oknem wspominając stare czasy. Słyszałem śpiew kolęd z pobliskiego kościoła. Ludzie spieszyli się, by zdążyć ze wszystkim na czas. Po moim policzku spłynęła łza, otarłem ją wierzchem dłoni, ale to nie była dłoń, którą dobrze znałem. Ta nie była stara, pomarszczona. Zerwałem się z krzesła, ale zamiast iść ni z tego ni z owego do lustra przeniosłem się cieniem.
                -Co jest? – patrzyłem zszokowany w moje lustrzane odbicie. Nie byłem to stary ja. To byłem dawny młody Ja z czarnymi oczami, czarną niesforną czuprynę z mieczem ze styglijskiego żelaza przywieszonym z boku. A najlepsze było to, że nie znajdowałem się w domu starości, tylko byłem w domku numer trzynaście w Obozie Herosów.
                -Wesołych Świąt Nico – usłyszałem głos. Odwróciłem się za siebie. Na łóżku siedział Percy. Mój kochany Percy z tym swoim bezczelnym uśmiechem na ustach.
                -Czy to prawda? Percy jesteś prawdziwy? – pytałem.
                -Tak Nico jestem tu, ale nie mam zbyt wiele czasu – powiedział syn Posejdona – Przyszedłem, żeby cię przeprosić. Nie byłem dla ciebie dość dobry. To ja powinienem zrobić pierwszy krok, nie powinienem dopuścić do tego że umarłem, a ty nie poznałeś moich prawdziwych uczuć do ciebie. Po mojej śmierci w Tartarze powinienem się odezwać. Wiem, że przez te wszystkie lata próbowałeś się ze mną skontaktować. Przepraszam cię…
                -Och zamknij się Jackson – powiedziałem. Podszedłem do chłopaka i przyciągnąłem go do siebie całując. Chłopak miał miękkie, ciepłe usta, które smakowały solą. Po chwili Percy pogłębił pocałunek. Byłem cholernie, ale to cholernie szczęśliwy. Byłem tylko ja i on. Cały świat zniknął. Zaczęło nam brakować tchu. Odsunęliśmy się od siebie, ale chłopak wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Było nam dobrze. Tak cholernie mocno go kochałem przez te wszystkie lata, a teraz w końcu mogłem poczuć smak jego warg i ciepło jego ciała.
                -Nico, mam coś dla ciebie – powiedział chłopak delikatnie mnie od siebie odsuwając. Percy wyjął małe pudełko, które mi podał – Wesołych świąt mój kochany Nico.
                -Ale ja nie mam nic dla ciebie – oburzyłem się.
                -Masz. – powiedział chłopak i ponownie mnie pocałował. Ten pocałunek był bardziej namiętny niż poprzedni. – To jest najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mogłeś mi dać. – powiedział opierając swoje czoło o moje. – Niestety nie mamy już czasu. Muszę iść Nico, ale niedługo znów się zobaczymy. Obiecuję – chłopak pocałował mnie ostatni raz i zniknął.

                Obudziłem się raptownie. Sen. To był tylko sen. Podniosłem się z fotela, a z moich kolan spadła mała paczuszka owinięta w czerwony papier i zawiązana zieloną wstążką. Prezent od Percyego. Odpakowałem go szybko z rosnącą ekscytacją. Ze środka wypadł list i mały gwizdek.
            
Drogi Nico
Jeżeli to czytasz, to znaczy że dzisiaj jest dwudziesty czwarty grudnia. Boże Narodzenie to magiczny czas w którym spełniają się nasze najskrytsze marzenia. Chociaż nie jest to święto Herosów to i tak lubię to święto. Mam nadzieję że miewasz się dobrze. Bardzo mi ciebie brakuję tu w Elizjum. Nam wszystkim.
Tak do mnie i do Leona w Elizjum dołączyli już wszyscy nasi przyjaciele. Brakuje nam tylko jednej osoby. Ciebie Nico. I pewnie ucieszysz się na wieść, ze Bianka też tu jest i razem ze mną czeka na ciebie.
 Kocham cię i mam nadzieję, że zobaczmy się jak najszybciej.
Jak na razie życzę ci Wesołych Świąt Nico i mam nadzieję, że nie podejmiesz zbyt pochopnej decyzji w związku z tym gwizdkiem który dołączam do listu. Ten gwizdek dał m Tantos. Nie chciałem byś z niego korzystał, bo wiem, że to jeszcze nie twój czas. Nie zmuszam cię do niczego, ale ten gwizdek jak mówi Tantos daję ci śmierć. Nie używaj go do póki nie będziesz gotowy i nie rozważysz wszystkich za i przeciw.  Ja na ciebie poczekam Nico, nie ważne jak długo.
Moja miłość jest wieczna. Kocham cię.
Twój Percy   i Leo
               
                Zaśmiałem się widząc dopisek Leona.
                Chciałem tego tak mocno. Chciałem znów go zobaczyć i poczuć smak jego ust, ale czy byłem gotowy?
                Tak.
                Podniosłem gwizdek i przyjrzałem się mu dokładnie był wykonany z niebiańskiego spiżu z małymi zdobieniami w postaci winorośli. Zacisnąłem go w pięści jak by to był najcenniejszy skarb na świecie.

                -Wesołych Świąt Percy. Jestem gotowy, by się z Tobą zobaczyć – to mówiąc przycisnąłem gwizdek do ust i za dmuchałem. Po pokoju poniósł się czysty, melodyjny dźwięk. Czekałem już tylko, aż śmierć połączy mnie i Percyego już na zawsze – Kocham cię. – powiedziałem i z uśmiechem na ustach zamknąłem oczy.

                To były moje najlepsze Święta Bożego Narodzenia.

--------------------------------------------------
Szczerze to jak ja to pisałam to płakałam. Rany taki smutny świąteczny One Shot. Myślę, że jest w miarę dobry. Nie za krótki, nie za długi trochę smutny, ale i wesoły bo w końcu Percy i Nico są już na zawsze razem szczęśliwi razem w Elizjum prawda?

                Okej dzisiaj dwudziesty czwarty grudnia. Święta Bożego Narodzenia to magiczny czas gdzie nasze marzenia się spełniają i możemy być wszyscy razem z rodziną. W ten dzień nie liczy się kto ile zarabia albo jak dobrze się uczy. W te święta najważniejsze jest odbudowanie naszych relacji z rodziną i przyjaciółmi.

                Moi drodzy Herosi, a przede wszystkim czytelnicy. Chciała bym złożyć wam najszczersze życzenia z okazji tych Świąt. Dużo miłości, siły by stawić czoła problemom które nas przerastają. Życzę wam też żeby wasze wszystkie marzenia spełniły się w nadchodzącym roku. Najważniejsze jednak w tych wszystkich życzeniach jest to żebyście byli szczęśliwi w nadchodzącym nowym roku.

                Bym zapomniała o najważniejszym macie pozdrowienia od Percyego, Nica, Annabeth, Leona, Piper, Jasona, Hazel, Franka nasi ukochani bohaterowie życzą wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :) 


                Jeszcze raz życzę wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego nowego roku, bo nie wiem czy zdążę napisać coś jeszcze przed nadejściem 2015 roku.

2 komentarze:

  1. RANY.
    RYCZĘ.
    JAK.
    MOGŁAŚ.
    W.
    ŚWIĘTA.
    SIĘ.
    NIE.
    PŁACZE.

    Piszesz tak cholernie wspaniale! Do tego umarł Leo... dobra, nie. To było tak smutne, ale piękne. Kocham takie opowiadania, a Ty po nim trafiasz na pierwsze miejsce. To jest one-shot, który mogłabym czytać codziennie przed snem. One-shot, który jest tak niesamowicie cudowny, że wywiesiłabym go nad łóżkiem, by codziennie na niego patrzeć.

    Ale powiedz mi... dlaczego...? Dlaczego na święta coś tak smutnego...?

    Trudno mi mieć do Ciebie za niego pretensji (z powodu tego smutnego tematu jaki poruszyłaś), bo jest... piękny.

    Nie widziałam, żadnych błędów, ale nawet gdyby były... kogo to obchodzi...?

    To jest... niesamowite.

    Nie wiem co dalej napisać, po prostu... zabrakło mi słów.

    meysh-opowiadan-ksiega.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu? Czemu przez ciebie płaczę? To było świetne. Błędy zauważyłam, ale olałam je, ponieważ miałam łzy w oczach ^^ Więcej takich one-shotów. Wspaniałe ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?