*Blue*
Obudziłam
się wczesnym rankiem. Słońce dopiero co wschodziło nad zatoką Long Island.
Rozejrzałam się do koła. Było słuchać szum fal oraz lekkie pochrapywanie mojego
brata z sąsiedniej pryczy. Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do komody
i wzięłam z niej dresy, ciepłą bluzę i koszulkę na ramiączka z logiem obozu
herosów. Chociaż była zima w obozie nie było widać żeby ta pora roku w ogóle
istniała. Oczywiście wczoraj rano jeszcze widziałam gdzie nie gdzie leżące, już
ostatnie kupki śniegu tu i ówdzie, ale dzisiaj nie było już po nich ani śladu.
Poszłam do łazienki, żeby przebrać się w mój strój do ćwiczeń. Gdy byłam już
gotowa do porannego biegania założyłam jeszcze swój pierścionek, który dostałam
od Hefajstosa i wyszłam na dwór.
Zrobiłam sobie krótka rozgrzewkę przed domkiem, już po
chwili zaczęło mi się robić ciepło wiec rozpięłam bluzę. Postanowiłam, że
pobiegnę przez plażę do lasu, a potem pójdę na arenę postrzelać z łuku, bo
wątpię, że o tej porze znajdę już kogoś do treningu szermierki.
Gdy
dobiegłam do plaży odechciało mi się dalszego biegu. Usiadłam na piasku i
patrzyłam na tafle falującej wody. Jestem ciekawa co bym teraz robiła gdybym
nie została wygnana. Uniosłam rękę i zatoczyłam nią koło w powietrzu. Z wody
podniosła się mała kula wody, kazałam jej podpłynąć do siebie. Była piękna,
mokra i przeźroczysta. Zauważyłam w niej jakąś twarz, ale nie mogłam dojrzeć
czyją.
-Co
robisz tu sama tak wcześnie – podskoczyłam na dźwięk głosu, który dobiegał
gdzieś z za moich pleców. Kula wody spadła na piach i roztrzaskała się tworząc
mokrą plamę. Odwróciłam się, za mną stał Nico.
-Byłam
pobiegać, a teraz miałam zamiar iść na arenę poćwiczyć – powiedziałam.
-Widziałem,
że dopiero tu przyszłaś – mruknął chłopak – wiem, że nie przepadasz za mną i
moim towarzystwem. Jestem synem Hadesa i jestem przyzwyczajony do samotności.
Miałam
ochotę iść i się utopić. Nico wzbudził we mnie poczucie winy. Rzeczywiście nie
lubiłam go zbytnio, ale nie zasługiwał na odtrącenie.
-Siadaj
– nakazałam chłopakowi, on tylko spojrzał się na mnie zdziwiony, ale wykonał
moje polecenie.
Teraz
miałam okazję lepiej mu się przyjrzeć . Nico był ubrany w czarne spodnie i
czarna koszulkę z logiem zespołu AC/DC. Miał czarne trochę przydługie włosy,
bladą cerę i piękne czarne oczy. Można by nawet powiedzieć, że chłopak był
przystojny. „Bo był…”.
-Cześć
jestem Blu, jestem córka Posejdona – zaczęłam pierwsza wyciągając do niego
rękę. Chłopak popatrzył się na mnie ze zdziwieniem, ale chyba zrozumiał moją
aluzję.
-Hej,
jestem Nico di Angelo mam szesnaście lat i moim ojcem jest Hades – powiedział i
uścisnął mi dłoń.
-Jesteś
ode mnie młodszy? Dała bym głowę, że masz osiemnaście lat tak jak mój brat –
powiedziałam.
-Tak
naprawdę to urodziłem się przed II wojną światową, ale prawie 70 lat byłem
zamknięty w kasynie Lotos z wymazanymi wspomnieniami – westchnął.
-O
kurcze masz 86 lat. Nieźle.
-Mówiłaś
coś, o treningu na arenie? – zapytał.
-Tak,
mówiłam. I chciała bym żebyś poszedł ze mną – uśmiechnęłam się do niego co
chłopak odwzajemnił i zaczął podnosić się z ziemi. Zrobiłam to samo i już po
chwili szliśmy w stronę areny.
*Nico*
Co ty
robisz idioto?! – Wrzeszczałem w myślach sam na siebie. Byłem zły. Czemu w
ogóle jej to powiedziałem? Nie lubiła mnie i to z wzajemnością. Z nią jest coś
nie tak. Najpierw Hades karze mi dać jej list, a teraz w tej kuli wody, która
podniosła z zatoki widać było cienie. Przerażające cienie. Percy czegoś takiego
nie potrafi. Poza tym cuchnęło od niej śmiercią i podziemiem.
Bądź
miły Nico, chcemy się dowiedzieć wszystkiego na jej temat. – znowu ten
nieznośny głos w mojej głowie.
Szliśmy
na tą arenę w ciszy. Chyba Percy nie powiedział jej, że czeka tam rozbrykany, udomowiony,
piekielny ogar. W sumie to chyba jedyne stworzenie na tej ziemi, które nie
patrzy na mnie z pogardą w oczach.
Nawet
się nie zorientowałem gdy dostałem w brzuch rękojeścią miecza.
-Orientuj
się di Angelo! – usłyszałem śmiech Blue. Wyjąłem swój miecz i przeniosłem się natychmiastowo
cieniem za jej plecy, ale ona była przygotowana na atak z mojej strony, bo zamiast
miecza w jej rękach był łuk ze strzałą na cięciwie, którą posłała w moją
stronę. Zdążyłem odbić ją mieczem. Ruszyłem w jej stronę. Łuk Blue powrotem zmienił
się w miecz. Dziewczyna posłała w moją stronę kulę wody, która trafiła mnie w tors.
Przez chwilę straciłem orientacje, ale szybko się opamiętałem i ruszyłem w jej
stronę. Skrzyżowaliśmy miecze. Zrobiłem szybki ruch klingą i wyrzuciłem w
powietrze jej broń.
-Wygrałem
– powiedziałem z mieczem przy jej szyi.
-Remis –
powiedziała, a ja zauważyłem, że w ręku trzyma sztylet z morskich pereł
przyciśnięty do mojej klatki piersiowej. Niezła jest.
-Remis –
przytaknąłem.
-Niezły
jesteś w szermierce – pochwaliła mnie Blue.
-Ty też
nie jesteś najgorsza.
Usłyszeliśmy
dźwięk konchy dobiegający z jadalni. Popatrzyliśmy na siebie i z uśmiechami na
ustach pobiegliśmy na śniadanie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jestem
strasznie głodny. Blue była szybka, nie potrafiłem za nią nadążyć przez co używałem
cienia, by się przemieszczać.
-Jesteś
za wolny di Angelo ! – krzyknęła w moją stronę dziewczyna.
-W cale
nie – oburzyłem się.
Doszliśmy
do jadalni ciągle się śmiejąc. Wszyscy patrzyli na nas, a w szczególności na
mnie. Tak Nico di Angelo śmieje się, jakie to dziwne bla, bla, bla. Usiadłem
przy swoim stoliku i zamówiłem tosty i colę. Po śniadaniu przeniosłem się
cieniem do domku numer trzynaście i od razu wskoczyłem pod prysznic. Po
porannej walce byłem spocony i brudny.
Po skończonej
kąpieli ubrałem się w czarne dresy. Nie miałem ochoty dzisiaj niczego robić,
ale mój błogi spokój przerwało pukanie do drzwi. Podniosłem się leniwie z
łóżka, na które zdążyłem się położyć przed chwilą. Otworzyłem drzwi.
-Hej
Nico! – usłyszałem damski głos, a po chwili trzymałem w ramionach moja
przyrodnią siostrę Hazel.
-Cześć
Hazel, jak ja cię dawno nie widziałem – powiedziałem przytulając dziewczynę.
-Nie
chcę ci nic mówić, ale mógł byś się ubrać – zaśmiała się.
-Um.
Jasne – spanikowany pobiegłem do szafki i wyciągnąłem z niej jakąś koszulkę. –
A więc co cię tu sprowadza?
-Co już
nie mogę odwiedzić swojej rodziny? – zapytała mierzwiąc mi włosy – wydoroślałeś
Nico. Ostatni raz gdy cię widziałam byłeś chuderlawym nastolatkiem, a teraz
prawie cię nie poznałam. Dobra wracając do tego po co tu przyjechałam to tak
naprawdę nie wiem. Chejron wezwał mnie, Franka, Jasona i Reyne.
-Dziwne.
Tak w ogóle to miałem się wybrać do obozu Jupiter za jakieś trzy dni, ale jak
już ty jesteś…
-Dobra
my tu gadu, gadu a chciała bym jeszcze przywitać się z Percym, Leonem i Piper –
powiedziała dziewczyna – Idziesz?
-Idę.
Chodziliśmy
po obozie szukając Pecyego. Zauważyłem jego Annabeth, Leona i Blue nad
jeziorem. Percy obejmował Ann od tyłu trzymając swoją głowę w zagłębieniu jej
szui. Zazdrościłem jej. Mogła być z chłopakiem, którego ja pragnąłem od dawna.
-Hej Hazel!
– usłyszałem jak Leo drze się w naszą stronę i macha ręką żebyśmy tu podeszli.
-Hej
Leo! – Hazel odmachała mu.
-Hej jestem
Blue. – dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę Hazel.
-Hazel.
Jesteś tu nowa? – zapytała.
-Tak
jestem siostra Percyego – odpowiedziała.
-Percy
nie wspominałeś, że masz siostrę – oburzyła się Haz.
-Sam
nie wiedziałem, aż do wczoraj – wzruszył ramionami chłopak.
Wieczorem
na cześć delegacji z obozu Jupiter zostało zorganizowane ognisko powitalne.
Blue siedziała z Percym, Jasonem, Leonem, Ann, Haz, Frankiem i Piper przy
jednym stoliku. Śmiali się w najlepsze, gdy ja szwendałem się jak cień po obozie. Rozmyślałem nad tym co mnie
nurtowało od kąt Blue pojawiła się w obozie. Ona jest dziwna i na pewno ma
jakiś sekret. A ja się dowiem o to jest.
Nagle
usłyszałem piski przerażenia przy
ognisku. Natychmiast tam pobiegłem. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem Blue
unoszącą się w powietrzu.
-Witam
młodzi Herosi – powiedziała dziewczyna strasznie skrzeczącym głosem. To nie był
dźwięk należący do niej – myśleliście że pokonanie mnie zeszłego lata to był koniec?
Mylicie się. Ja nadal żyję i planuje dla was coś specjalnego. Uważajcie
przedstawienie się zaczyna.
To
powiedziawszy Blue runęła w duł. W odruchu przeniosłem się cieniem i złapałem
ją w locie.
-Nic ci
nie jest? – zapytałem.
-Nie,
ale to było straszne – powiedziała i wtuliła się w mój tors. Wzdrygnąłem się,
ale nie odsunąłem jej od siebie.
-Herosi!
– zagrzmiał głos Chejrona – Wszyscy rozejść się do domków. Nico zanieś Blue do
szpitala, a grupowi za mną. Zwołuje naradę, na którą zapraszam również gości z
obozu Jupiter.
-Przepraszam
– wyszeptała Blue.
-Za co?
– zapytałem zaskoczony.
-Za
Gaję ona obiecała… - dziewczyna nie dokończyła. Zemdlała pobiegłem z nią szybko
do szpitala, gdzie zostawiłem ją pod opieką Willa syna Apolla, który kazał mi
natychmiast wyjść z Sali.
O co do
cholery chodziło Blue. Co Gaja obiecała? Muszę się jak najszybciej tego
dowiedzieć.
--------------------------------------------
Witam! Jak już pewnie zdążyliście zauważyć nasz Nico nie jest tym bidnym zamkniętym w sobie dzieciakiem z książki Pana Riordana.
Ten Nico to moje własne wyobrażenie jego osoby.
A więc dodaje rozdział i to przed czasem.
Teraz pytania do was.
Jak tam idą przygotowania do świąt choinka ubrana, pierniczki upieczone?
Tak? To dobrze.
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
Do zobaczenia, a raczej do przeczytania w wigilie gdzie przybędę do was ze świątecznym One Shotem.
Twoje opowiadania są dla mnie jak narkotyk,powodzenia i oby tak dalej niemożliwy Anonimek
OdpowiedzUsuń