*Nico*
„Nienawidzę cię! Chciałbym żebyś
umarł!”
Obudziłem się gwałtownie siadając
na łóżku. Walnąłem się przy okazji czołem w półkę którąś jakiś debil zamontował
akurat nad oparciem łóżka. Przez chwile
nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieję. Rozejrzałem się do koła. Byłem tam
gdzie wczoraj wieczorem się położyłem, domek numer 13 obóz Herosów, Long Island. Podniosłem się z łóżka i poszedłem do
łazienki. Odkręciłem wodę w prysznicu i wszedłem pod gorący strumień.
Od kilku dni miałem ten sam dziwny
sen, ale jak próbowałem sobie przypomnieć szczegóły, coraz bardziej zapominałem
co w nim było. Logika herosów jest popaprana.
Zakręciłem kran i wyszedłem z pod
prysznica, owinąłem w okuł bioder biały ręcznik, po czym wyszedłem z łazienki.
Mieszkałem w domku Hadesa sam. Moja rodzona siostra Bianca zginęła na swojej
pierwszej misji zaraz po dołączeniu do Łowczyń Artemidy. Mam też przyrodnią
siostrę której ojcem jest Pluton, rzymski odpowiednik Hadesa. Hazel mieszka w
obozie Jupiter z innymi potomkami rzymskich bogów. Od kąt ostatni raz ją
widziałem minęło pół roku. Szczerze to jedyna osoba na tym świecie, oprócz
Bianki za którą tęsknię.
Ubrałem się w moje ukochane
czarne rurki, czarną koszulkę i kurtkę lotniczą, która mam od kąt pamiętam. Wyszedłem
z domku trzaskając drzwiami a po chwili na moich czarnych włosach wylądowała
wielka czapa śniegu, która zsunęła się z dachu. Zaraz potem usłyszałem śmiech. Nie
powiem z boku musiało wyglądać to komicznie, ale mi dzisiaj do śmiechu nie
było.
-Ha, ha, ha.- mruknąłem
wytrzepując śnieg z włosów.
-Oj stary daj spokój, jutro
zaczynają się ferie zimowe trzeba to uczcić.- usłyszałem głos Percyiego
Jacksona. Ten chłopak był kiedyś moim obiektem westchnień. Tak jestem
biseksualny. I co z tego?
-Beze mnie…
-Oj Nico przestań być taki
mroczny i zabaw się choć raz. Dzieci Hefajstosa przygotowują coś specjalnego na
dzisiejszy wieczór.- powiedział chłopak
Machnąłem na to ręką i
skierowałem się na śniadanie. Przy stoliku Hadesa też siedziałem sam. Obozowa
tradycja nie pozwalała komuś z innego domku siedząc przy stoliku innego bóstwa.
Poprosiłem o naleśniki i sok pomarańczowy, ale zbytnio nie miałem ochoty nic
jeść. Dłubałem widelcem w swoim talerzu i myślałem co by tu dzisiaj robić, gdy
nagle usłyszałem głos, którego jak na razie wolał bym nie słyszeć.
-Stary co jest? Od zimowego
przesilenia, jesteś jakiś…. Bardziej zamknięty w sobie niż zawsze.- powiedział
Percy przysiadając się do mnie.
-Nie ważne, po prostu czuję, że
tu nie pasuje syn Hadesa i w ogóle… - powiedziałem.- Nie pasuje tu.
-Nico ile można razy przerabiać
to samo? Ludzie z obozu cię lubią i mają do ciebie respekt. Prawie poświeciłeś
własne życie żeby dostarczyć Atene Partenons do obozu tak? Nie jesteś tu sam. A
pamiętasz co mi powiedziałeś gdy udało nam się już pokonać Gaję?- zapytał.
-No tak, ale co to ma do rzeczy,
że wyznałem ci prawdę o tym co do ciebie czułem?
-Byłeś w tedy szczęśliwy wiesz?
Odważyłeś się w końcu powiedzieć mi to co czujesz i co czy odwróciłem się od
ciebie po tym?
-No, nie…
-Właśnie, pamiętaj jak masz jakiś
problem to przyjdź do mnie pomogę ci stary.- To mówiąc Percy odszedł i zostawił
mnie samego bijącego się z myślami.
-Uwaga obozowicze! Za cztery
godziny rozpoczynamy bitwę o sztandar –
usłyszałem głos Chejrona, naszego koordynatora zajęć obozu- wyczytam teraz
listę drużyn. Niebiescy to: domek Posejdona, Ateny, Hefajstosa, Afrodyty,
Hadesa…
Nie słuchałem go już, gdy
wymieniał drużynę czerwonych. Przeniosłem się cieniem z powrotem do domku numer
trzynaście skąd zabrałem swój miecz z stygijskiego żelaza. Następnie
skierowałem się na arenę, żeby poćwiczyć.
Tak jestem zamkniętym w sobie
dzieciakiem z dysleksją i ADHD. Nie lubię ludzi, chociaż często zastanawiam się
czy Percy nie ma jednak racji. Przecież gdy pierwszy raz pojawiłem się w obozie
byłem nieznośnym dzieckiem. Czemu teraz też nie może tak być? Chciał bym
porozmawiać z Bianką, ale ona odrodziła się ponownie.
Na arenie nie było nikogo oprócz
mnie i Leona Valdeza. Zagadać, czy nie zagadać, oto jest pytanie. Dobra Nico,
raz się żyje.
-Hej Leo!- zawołałem, a chłopak
odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Leo Valdez jeden z siedmiorga
wybranych, syn Hefajstosa. To on zbudował Argo II i to dzięki niemu powiodła
się misja pokonania Gai. Lubiłem go, on też wydawał się lekko zagubiony w tym
świecie jak ja. Jedyne co nas różniło było to, że Valdez jest wyluzowany i ma
poczucie humoru, a ja jestem wiecznie zamkniętym w sobie idiotą.
-Syn Hadesa wystawił nos ze
swojego domku.- powiedział z wielkim uśmiechem.
-Taa. – zacząłem żałować, że go
zawołałem.- Słuchaj pójdziemy poćwiczyć, przed bitwą o sztandar?- zapytałem.
-Jasne.- odpowiedział Valdez. Chwycił mnie za ramie a ja się wzdrygnąłem,
ale Leo nie dawał za wygraną i zaciągnął mnie na arenę.
*Blue*
„Sabino Blue Clare skazuję cię za
popełnione zbrodnie przeciwko Olimpowi na wygnanie do świata śmiertelników.
Pozwalamy ci zatrzymać część swoich mocy, ale odbieramy ci nieśmiertelność.
Rada zadecydowała, że pomagałaś młodym herosom z Argo II w wypełnieniu misji. Choć twoja pomoc była dość nieudolna jednak
miałaś dobre intencje. Twój Ojciec postanowił znaleźć ci rodzinę zastępczą w
postaci matki swojego syna i twojego brata Perseusza Jacksona. Twoja nowa
opiekunka Sally Jackson została powiadomiona o twoim pochodzeniu i o twoich
czynach. Jeżeli w ciągu roku (od dnia rozpoczęcia nauki w obozie Półkrwi) nie
uda ci się przekonać nas, że jesteś godna miana bogini Olimpu zostaniesz w
świecie śmiertelników na zawsze.”
Spakowałam już ostatnie rzeczy z
mojego domu na Olimpie. Miałam zostać dzisiaj przeniesiona do nowej rodziny. Nie
żałuję tego że pomagając Gai. Broniłam Percyego. Nie powiedziałam radzie bogów
o wszystkim. Nie wiedzą, że Gaja… z resztą nie ważne nie chcę już rozpamiętywać
tych wydarzeń z przed ponad pół roku. Przed
wyjście włożyłam jeszcze na palec
pierścień, który zrobił dla mnie Hefajstos jeszcze przed werdyktem wydanym
przez Zeusa o moim wygnaniu. Gdy się go zdjęło pierścień zamieniał się w długi
miecz z niebiańskiego spiżu z jednej strony i z cesarskiego złota z drugiej
strony w razie potrzeby mogę go też zamienić w łuk przez naciśnięcie czerwonego
oczka. Byłam wdzięczna mojemu wujowi za ten dar. Hefajstos był jednym z tych
bogów, którzy głosowali za moim uniewinnieniem.
-Sabina nie martw się, niedługo
tu wrócisz, pokażesz Zeusowi, że miałaś racje.- odezwał się za mną głos mojego
ojca Posejdona.
-Wierze w to ojcze, ale czuję
też, że wydarzy się coś złego.- westchnęłam.
-Nie martw się Blue jesteś silna
mądra, a przede wszystkim jesteś moją córką. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę nie
ważne że jesteś upadłą Boginią i tak cię kocham.
-Dzięki tato.- powiedziałam, mała
łza zakręciła mi się w oku.
- Dobrze a teraz chodź
przedstawię cię twojej nowej rodzinie.- powiedział i podał mi rękę.
Szliśmy tak przez cały Olimp, aż
do windy. Wiele bogów, nimf, najad i innych stworzeń przyglądało mi się z
zaciekawieniem. Jestem pierwszą boginią od kąt na tronie zasiadł Zeus, która
została wygnana. Zjechaliśmy na sam duł.
Rozejrzałam się dokoła. Nowy Jork jest wielki nie wiem jak się tu odnajdę.
Dobrze, że jutro dostanę namiastkę domu w postaci Obozu Herosów. Posejdon
zamówił taksówkę, która zawiozła nas pod moje tymczasowe miejsce pobytu.
-Ja nie mogę tam iść.- powiedział
Posejdon, gdy staliśmy już pod drzwiami.- Sally wie, że się zjawisz, ale Percy
nie został o tym powiadomiony. Jest teraz na obozie herosów, ty też jutro tam
wyjedziesz. Chejron został o tym powiadomiony, ale jak na razie idź i przedstaw
się.- powiedział i przytulił mnie.- Blue niech to, że jesteś upadłą boginią
zostanie w tajemnicy.
-Dobrze ojcze, będę tęsknić za
tobą… I matką rzecz jasna.- powiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
-Pamiętaj o tym, że zawszę ci
pomogę.- powiedział i wsiadł z powrotem do taksówki. Stałam tak jeszcze chwilę
przed domem i patrzyłam jak pojazd znika za rogiem. Zapukałam. Otworzyła mi
kobieta w średnim wieku, ale bardzo młodych i roześmianych oczach.
-Oh witaj Blue.- Blue to moje
drugie imię, wolałam się posługiwać imieniem które przypominało mi, ze jestem
córka Posejdona. Nie przepadam zbyt za matką, którą jest Hekate. Gdy tylko
mówiłam komuś, że moją matką jest bogini magii, cieni i ciemności bali się
mnie. Wolałam więc zatrzymać niektóre informacje dla siebie.
-Dzień dobry pani Jackson. –
odezwałam się.
-Jaka pani? Mów mi Sally.-
uśmiechnęła się do mnie i wprowadziła mnie do domu.
-Dobrze pro… Sally.- kobieta
zaprowadziła mnie do pokoju w którym miałam spędzić dzisiejszą noc. Dała bym
głowę, że to pokój Percyego. Strasznie było czuć tu męskimi perfumami i solą
morską.
-Na razie musisz się zadowolić
pokojem swojego brata.- powiedziała pani Jackson.- Dopiero wczoraj dowiedziałam
się, że przyjeżdżasz i nie zdążyłam przy…
-Naprawdę jest dobrze.-
powiedziałam.- I tak jestem tu tylko na jedną noc.
-Oh, jesteś może głodna? Zaraz
zrobię ci coś do jedzenia.- powiedziała Sally i wyszła z pokoju.
Super. Chyba mnie nie polubiła. Brawo
Blue zaczynamy nowe życie od zniechęcenia do siebie matki swojego przyrodniego
brata.
*******
Następnego dnia obudziłam się
wcześnie rano. Chciała bym już być w obozie. Nie rozumiem, dlaczego nie mogłam
pojechać tam wczoraj. Podniosłam się z łóżka i pościeliłam je. Rozejrzałam się
jeszcze po pokoju. Na komodzie stała ramka ze zdjęciem. Wzięłam fotografie do
ręki i przyjrzałam się jej bliżej. Obrazek przedstawiał ośmioro półbogów. Na
pierwszy plan wysuwał się mój brat Percy ze swoją dziewczyna Anabeth. Dalej był
Jason z Piper, Frank i Hazel, Leo Valdez który majstrował coś przy swoim pasie
i na samym końcu w prawym górnym rogu stał Nico di Angelo. Akurat jego lubiłam
najmniej z tej całej ósemki półbogów, chłopak zawsze był taki mroczny i
tajemniczy. Nie wiem czemu zrobiło mi się nagle zimno. Odstawiłam ramkę ze
zdjęciem na miejsce, wzięłam swoją torbę podróżną i wyszłam z pokoju. W salonie
siedziała Pani Jackson i rozmawiała z jakimś mężczyzną.
-Oh, dzień dobry Blue –
powiedziała gdy tylko mnie zobaczyła – to jest Paul, ojczym Perciego.
-Miło mi pana poznać jestem Blue.
– Paul skinął tylko głową.
-Ktoś z obozu powinien po ciebie
przyjechać za niecałe półgodziny, więc jak jesteś głodna zrobię ci…
-Nie naprawdę nie trzeba, pójdę
tylko jeszcze do łazienki i już mnie nie ma.- przerwałam jej w pół zdania.
Tak szczerze nie pasował mi ten
Paul lekko. Poza tym w domu Jacksonów pachnie potworami. Jestem strasznie
wyczulona na ten zapach. Poszłam szubko do toalety i zamknęłam za sobą drzwi.
Poprawiłam lekko makijaż i uczesałam włosy. Przebrałam się z piżamy w ciepłe
czarne rurki i szary sweter. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Godzina
wskazywała za pięć dwunasta. Wyszorowałam jeszcze tylko zęby i wyszłam z
pomieszczenia. Od razu skierowałam się do drzwi wyjściowych.
-Blue poczekaj! – usłyszałam za
sobą głos Sally – daj to Percyiemu jak go podkasz.
Kobieta wręczyła mi białą
kopertę. Włożyłam ją do torby i już miałam wychodzić gdy kobieta obięła mnie i
przytuliła. Byłam lekko zaskoczona tym gestem, ale odwzajemniłam ucisk.
-Uważaj na siebie. Wiem, że
próbowałaś im pomóc.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję.- powiedziałam i
wyszłam z domu.
Na podjeździe czekały na mnie dwa
pegazy. Jednego z nich dosiadała dziewczyna którą bardzo dobrze znałam. Przede
mną stała Piper McLean.
-Hej jestem Piper McLean jestem
córką Afrodyty.- przedstawiła się wesoło.
-Blue Clare córka Posejdona.-
odpowiedziałam i wsiadłam na drugiego pegaza.
-„Hej Blue jestem Zefir”-
przedstawił się koń.
-„Miło mi.” – odpowiedziałam.
-A więc co jest w tobie takiego
niezwykłego, że Chejron nie kazał wysłać po ciebie satyra tylko półboga?-
zapytała Piper.
-Wolała bym o tym nie rozmawiać.-
mruknęłam.
Piper tylko wzruszyła ramionami i
kazała swojemu pegazowi wzbić się w powietrze. Zrobiłam to samo. Leciałyśmy w
ciszy. Tak jedną z moich specjalnych zdolności odziedziczonej po matce to zrażanie
do siebie ludzi. Czuję, że w tym obozie nie będzie tak miło i przyjemnie jak
się tego spodziewałam.
Ogólnie to chciałam najpierw zobaczyć, czy ktoś to w ogóle będzie czytał więc wstawiam to dzisiaj. Ten rozdział jak dobrze pamiętam miał być wstawiony tu 20-21 grudnia, po wstawieniu 10 rozdziału na moim innym fan fiction [KLIK] , ale jeżeli nikt nie będzie tego czytał nie ma sensu się nawet za to zabierać.
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. I proszę o jakiekolwiek komentarze :)
Super, czekam na dalszy ciąg, kiedy będzie?
OdpowiedzUsuńCzekam ^^. Nie umiem pisać kreatywnych komentarzy. Więc napiszę, że bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńKiedy 2 rozdział?????
OdpowiedzUsuńHej! Nie pierwsza FOCH FOREVER!! A druga sprawa foch na Blue bo nie lubi Nico (na stos z nią :P ), rozdział fajny zauważyłam parę nic nie znaczących literówek ale każdy tak ma ;) Widzę że nie tylko ja mam ten "talent" do pisania nie kreatywnych komentarzy (Ribbon HIGH FIVE) Dobra wyszła mała autostrada.
OdpowiedzUsuńTRZYMAJ SIĘ Julie di Angelo
Znalazłam kilka błędów, które trochę przeszkadzają w czytaniu. Ale poza tym tematyka jest fantastyczna. Idę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńBianca
Bardzo mi się podoba! Fabuła się zapowiada ciekawie, jutro zajrzę po więcej. Co tu dużo mówić, po prostu miło się czyta, masz fajny styl pisania, zdarzały się błędy, ale to nic nie szkodzi ;) Ja też piszę o herosach, więc jak chcesz, to możesz wpaść do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://teddypisze.blogspot.com/