Radio Hefajstosa

sobota, 23 stycznia 2016

XIX

*Blue*

                Bałam się.
                Zbyt często odczuwam to uczucie, ale muszę powiedzieć, że dzięki niemu silniejsza i wiem, że robię wszystko dobrze. Gdyby ludzie nie bali się niczego byli by potworami, a ja nie chcę być potworem. Chcę być najzwyklejszym człowiekiem, który odczuwa wszystkie emocje. Miłość, strach, ból. To wszystko jest nam potrzebne do życia, jeżeli te emocje nie istniały by, nie byli byśmy ludźmi. Wyglądalibyśmy jak ludzie, mówili byśmy jak ludzie, ale bylibyśmy wypranymi z uczyć marionetkami. Strach jest nam potrzebny tak samo jak miłość, bo dzięki niemu wiemy, że druga osoba jest dla nas ważna. Czemu? Odpowiedź jest prosta. Boimy się o drugą osobę, a dzięki temu chcemy dla niej jak najlepiej. Myślimy o niej czy nie zrobiła sobie czegoś, lub przeżyła samobójczą misję, by znów ratować bogom tyłek.
                Nico di Angelo jest jedną z osób, które lubię, kocham, szanuję i boję się o nią. Percy Jackson, który jest moim bratem zajmuje w moim sercu tyle samo miejsca ile Nico i dla niego też są zarezerwowane te uczucia. Jednak najbardziej boję się o to czy przez moją głupotę oni przeżyją. Gdybym tylko wykorzystała tą okazję, gdy byłam z Gają sam na sam i zabiła bym ją nie było by tego całego problemu.
                Z drugiej strony nigdy nie poznała bym mojego brata, Nica i Tartara. Tak, ten bóg jest też dla mnie bardzo ważny. Pomagał mi, zaufał mi i wskazał drogę, której ja oczywiście bym nie zauważyła. Dzięki niemu jestem połączona z matką i mam moce o których nie śniło się nawet Zeusowi. Jednym machnięciem ręki obaliła bym go z tronu i zastąpiła innymi bardziej odpowiedzialnymi i miłosiernymi bogami, którzy nie widzieli by tylko czubka swego własnego nosa.
                Na to miejsce nadawał by się Tartar. Tak, Tartar. Poznałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że pod tą zimną i niebezpieczną powłoką kryję się bóg, który dba o ludzi i swoich poddanych. Myślę, że dzięki niemu herosi i pomniejsi bogowie byli by lepiej traktowani.
                Przecież gdyby nie Zeus i jego prostolinijność i myślenie, które podąża tylko w jednym kierunku nie było by problemów z Kronosem, Gają czy Chaosem. Wszystko było by dobrze, gdyby nie jego szablonowe myślenie i samolubność.
                Wszystko przez tego starego głupca.

***********
                Ciemność.
                W okuł mnie panowała kompletna ciemność, która dezorientowała mnie. Czyżbym już kompletnie straciła wzrok? Przecież gdyby Tartar umarł było by zupełnie na odwrót. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Zaczęłam machać rękoma w poszukiwaniu jakiegoś oparcia.
                Natrafiłam w końcu na coś twardego i mokrego. Ściana.
                Postanowiłam iść wodząc po niej palcami. Usłyszałam jednak za sobą niepokojący szelest. Nagle coś złapało mnie za rękę, jednak ja w panice uderzyłam to coś chyba w twarz. Usłyszałam jęk i upadające ciało.
                -Kto tu jest? – zapytałam.
                -Blue? – usłyszałam głos Leona. –Nic nie widzę, czy ty też masz problemy ze wzrokiem?
                W jego głosie słyszałam panikę.
                -Spokojnie Leo, to tylko jedna z prób Izydy – powiedziałam uspokajając Leona – Mam taką nadzieję.
                Ostatnie zdanie szepnęłam już do siebie, dodając sobie otuchy. Mam nadzieję, że t tylko próba. Wiem, że Tartar dał mi wskazówki dotyczące tych zadań, ale wypadły mi gdzieś po między uciekaniem przed mumiami, a całowaniem się z di Angelo.
                -Musimy iść dalej. –odezwałam się, a syn Hefajstosa chwycił mnie za dłoń.
                -Przez ciebie będę miał teraz krzywą przegrodę nosową. Wiesz, że od tego można umrzeć? Kobieto jesteś niebezpieczna! – krzyknął, a ja miałam ochotę przywalić mu jeszcze raz, by się zamknął.
                -Nie wrzeszcz tak. – syknęłam – Nie wiadomo co tu jest i co możemy na siebie ściągnąć.
                Powiedziawszy to walnęłam w coś, a raczej kogoś i upadłem z głośnym plasknięciem na tyłek. No pięknie musiała to być kałuża. To zawsze musi być kałuża.
                -Kto tu jest?
                -Nico! – prawie, że wykrzyknęłam ze szczęścia.
                -Blue. Powiedz mi, że ty tez…
                -Tak ja też nic nie widzę tak samo jak Leo – mruknęłam, a chłopak odszukał swoją dłonią moją i pomógł mi wstać z mokrej podłogi. Przytuliłam się do niego. Jedyna rzecz która jest mi tu znajoma to on i jego wspaniały zapach śmierci i mroku.
                Mrok! To jest to! Miałam ochotę przybić sobie piątkę w myślach.
                Mrok, w nim żyją różne zwierzęta, które nic nie widzą tak jak my. Przecież wszystko co jest, albo żyje w mroku podlega władzy mojej matki. Nietoperze! One nie widzą w ciemności, posługują się echolokacją, by odnajdować się w terenie.
                Dobra jestem. Wytężyłam swój zmysł słuchu. Nie jestem może w tym najlepsza, bo dopiero oswajam się z dziedzictwem swojej matki, ale dzięki słuchowi zlokalizowałam dwie osoby dwa korytarze przed nami.
                Zaraz, zaraz. Korytarze? O mój boże, to jest labirynt. Jakim cudem mamy wydostać się całkowicie ślepi labiryntu?
                -Emm. Mam dla was dobrą i złą wiadomość od której mam zacząć? – zapytałam.
                -Dobra- odpowiedzieli jednym głosem Leo i Nico.
                -Wiem gdzie jest Percy i Adam – powiedziałam.
                -A ta zła wiadomość?
                -Znajdujemy się w labiryncie.
                -Blue powiedz, że zaraziłaś się debilizmem od Valdeza i to jest tylko głupi żart. – jęknął Nico.
                -Sam jesteś debilem di Angelo! – wydarł się na niego Leon.
                Zaraz po wybuchu tego idioty usłyszeliśmy donośny ryk, który odbijał się echem po korytarzu.
                -Czy Izyda robi z nas sobie jaja? Utknęliśmy w labiryncie Dedala z Minotaurem i bez nici by się stąd w jakikolwiek sposób wydostać. – jęknął Leon.
                -Wynośmy się z tond. – powiedziałam i złapałam obydwu za ręce by mi się nie pogubili, a co gorsza nie zostali zjedzeni przez potwora z legend.
                Szliśmy tak dobre dwadzieścia, może trzydzieści minut prowadzeni przez mój słuch, który o dziwo zawiódł tylko raz, gdy weszłam w ścianę. Ale przysięgam na bogów, że jak sprawdzałam wcześniej nie było jej tam.
                Słyszałam, że labirynt od czasu śmierci Dedala podczas bitwy o Labirynt on się rozpadł, lecz jakaś jego część musiała się zachować. Mitologiczne przedmioty jak i bohaterowie nie giną na zawsze. Często wracają, ale nigdy nie w tej samej postaci, co wcześniej. Gdy umrą, lub przestaną istnieć wymazują się z historycznych ksiąg i ludzkiej pamięci, aż nie zostaje po nich śladu. Jednak po dłuższym okresie wszyscy wracają i znów historia zatacza koło. Weźmy na ten przykład epoki. Najpierw była Starożytność wiara w bogów greckich, Rzymskich i egipskich. Następnie było średniowiecze, gdzie zapomniano o naszej kulturze, po tym nastał jednak Renesans gdzie znów wrócono do naszej tradycji. Historia zawsze się powtórzy. Może to być dłuższy, lub krótszy okres czasu, jednak ona zawsze zatoczy koło.
                Usłyszałam ryk minotaura. Był blisko, bardzo blisko. Jednak moje zmysły nie potrafiły go odnaleźć. Percy i Adam też znikli mi z pola widzenia.
                Słyszę! Jednak nie są to dobre dźwięki. Odgłosy walki dobiegały z za sąsiedniego korytarza, jednak słyszałam je jakby były oddalone o co najmniej dziesięć krętych, okutych kamieniem dróg. Przyspieszyłam kroku idąc za odgłosami walki.
                -Przygotujcie miecze. – powiedziałam do swoich towarzyszy i sama zamieniłam pierścień na łuk. Jak dobrze, że nie potrzebne mi są do niego strzały. Wystarczy tylko, że o nich pomyślę i są.
                Napięłam cięciwę i wybiegłam z za zakrętu, lecz moje stopy ugrzęzły w czymś lepkim i nie mogłam się ruszyć. Ukucnęłam i wzięłam tego trochę na palce.
                Smoła. Ogień. Myśl!
                -Leon podpal tą smołę! – krzyknęłam do chłopaka, który tak samo jak ja siedział po kostki w tej lepkiej mazi. Miejmy nadzieję, że to nie jest sama smoła, lecz mieszanina z siarką, która się zapali.
                -Jaką smołę? – zapytał. Jakiś on głupi.
                -Tej co na niej stoisz idioto. – powiedziałam.
                -Ale ja się tez podpalę!
                -Valdez naprawdę jesteś takim debilem czy tylko udajesz? – zapytał Nico wiedząc o co mi chodzi – Stary jesteś ognioodporny.
                Usłyszałam jak odgłosy walki zbliżają się do nas. Percy i Adam walczyli zaciekle z minotaurem, ale przez brak wzroku przegrywają tą walkę.
                -Rusz się! – wrzasnęłam i z powrotem napięłam łuk maczając strzałę w mazi. Poczułam nagle ciepło. Wiedziałam, że to Leon wziął się do roboty.
                Przystawiłam koniuszek strzały do ognia. Natychmiast umazana w smole część zajęła się cieplutkim ogniem.
                Odgłosy walki są coraz bliżej. Nie widzę, nie słyszę lecz czuję. Ktoś krzyknął. Chyba moje imię. Tak Nico ponaglał mnie bym wystrzeliła w potwora. On też to czuje. Minotaur już tu jest. Pcha moich przyjaciół w stronę ściany ognia, która wytworzył Leon. Czuję przyjemny zapach soli. To Percy próbuje zmyć Minotaura. Kolejny krzyk mojego imienia, tym razem Leon krzyczy.
                Nie to jeszcze nie ten moment.
                Jestem tylko ja, łuk i moja strzała, która potrzebuje odpowiedniego momentu by zostać wystrzelona.
                Kolejny krzyk, ale tym razem to Percy krzyczy z bólu. Czuję woń krwi. Minotaur trafił go kopytem w ramię. Słodki zapach krwi wznosił się po pomieszczeniu.
                Jeszcze chwilę, potwór jest blisko, jednak jeszcze nie wystarczająco blisko by strzała przebiła go na wylot. Czuję zapach ziemi. To Nico włączył się do walki ze swoimi mocami. Chciał rozbić kamienie i utworzyć wyrwę, ale nie udało mu się. Usłyszałam szczęk żelaza. Wyją miecz.
                Minotaur jest blisko. Zaryczał. Odsłonił miejsce gdzie znajduje się serce. To jest ten moment. Odetchnęłam głośno i wypuściłam strzałę. Słyszałam jej świst w powietrzu i moment gdy przechodzi przez serce Minotaura.
                Krzyk. Moje imię, kolejny krzyk i opadłam bezwładnie na podłogę. Widziałam podbiegającego do mnie Nica. Odzyskałam wzrok, widzę go. Jego usta się poruszają. Mówi coś do mnie, ale ja nie słyszę. Jestem zmęczona. Chce spać. Tak bardzo chce mi się spać. Czy to…? Tak widzę jego piękne brązowe tęczówki.
                Boże widzę kolory. To znaczy tylko jedno. Tartrar nie żyje, wrócił mi wzrok.
                Jestem tak bardzo zmęczona. Zamykam oczy. Zasypiam.

*Olimp*

                Trwało zebranie. Każdy coś wykrzykiwał. Było tak bardzo głośno. On jedynie siedział i przypatrywał się z boku temu całemu zamieszaniu. Posejdon jako jedyny z bogów nie ufał Chaosowi. Ufał bogu, który przed chwilą odszedł z tego świata. Zeus, jego brat tak jak on siedział w ciszy wpatrując się w całe to zamieszanie wywołane niespodziewanym zgonem boga podziemi.
                Bogowie radowali się, że nie ma już zagrożenia. Ich wróg został pokonany, jednak ci głupcy nie przewidują tego iż może być to tylko początek. Jeden wielki krok Chaosa do zawładnięcia światem. Głupcy radują się tym, że ich największy wróg zwyciężył. Gdyby oni wiedzieli to co on nie cieszyli się by tak pochopnie. Wojna dopiero się zaczyna. Przyroda buntuje się przeciwko nim, ale oni zaślepieni własną pychą nie widzą tego co Posejdon.
                Chaos ma nad nimi przewagę, ale gdy tylko porusza ten temat Zeus zaraz odbiera mu głos w naradach. Gdy chce pomóc zostaje odtrącony. Gdy mówi nikt go nie słucha. Ostatnią deską ratunku są herosi. Tylko oni mogą zapobiec rozpadowi ich cywilizacji. Muszą jednak odnaleźć w sobie nadzieję i wolę walki. Muszą zdobyć nowych sprzymierzeńców, którzy mieszkają nie daleko nas.

                Muszą uwierzyć w bogów innych od tych których znają. Jedyną deską ratunku są tu dwa inne obozy. Akademia na Brooklynie i obóz którego nikt żywy nie może odnaleźć. Potrzebne tu jest większe wsparcie, niż tylko herosi z obozu Pół-Krwi i Jupiter. Potrzebujemy magów i wojsk Odyna, ponieważ słońce zostanie pochłonięte przez nadchodzący ragnarok.


-----------------------------------------------------------
Witam. Piszę ten rozdział od 3 godzin. (był napisany w piatek około 23:00)
Wiem miał być w zeszłym tygodniu, ale miałam wystawianie ocen i poprawki na które trzeba było się uczyć.
Przepraszam was.

Muszę wam powiedzieć, że ten rozdział tez ledwo wyszedł na światło dzienne, ponieważ wczoraj wracając ze szkoły było bardzo ślisko i wywinęłam orła na lodzie, co skutkowało tym, że mam poobijana ręke, która mnie strasznie boli. Jednak spięłam się i napisałam dla was rozdział.

Okej mam do was kilka pytań, w zasadzie to jedno. Bo w wakacje chciała bym zacząć pisać nowe FF (ale nie wiem czy to się uda)
1) Lubicę Jacka Frosta z bajki Dream Worksa"Strażnicy marzeń"?

Pisałam to FF w zeszłym roku, pod koniec czerwca i właśnie tydzień temu odkopałam z nim zeszyt i muszę powiedziec, że gdy wprowadzi się kilka poprawek jest snośne, alenie wiem czy ktokolwiek będzie to czytał. Jak na razie chcę dokończyć Pamiętnik i CHBS. Apotem zobaczymy co dalej. Może wrócę do FF o Darach Anioła, bo mam pewną koncepcję na dalsze rozdziały, ale jeszcze nic nie wiem.

Mam nadzieję, że po mimo tak dużego zaniedbania tego bloga, ktoś jeszcze go czyta i dostanę chociaż jeden komentarz.





P.S Pisałam ten komentarz tak samo jak i rozdział wczoraj w nocy i nie odpowiadam za te głupoty które tam są wypisane (chodzi mi głuwie o składnie i zjedzone litery)

Zapraszam do komentowania i miłego dnia.
+ w poniedziałek kolejny rozdział Pamiętnika :)

3 komentarze:

  1. Napawdę podoba mi się twój styl pisania i pomysły. Nie mogę jednak znieść twojej wersji Valdeza, po prostu nie mogę. Jest tak okropny, tak daleki od swojego książkowego wydania, że aż mi się robi smutno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny. Ale czemu Tartar musiał umrzeć akurat teraz. Chciałam jeszcze poczytać jego teorie itp.
    A jeśli choci o FF z Jack'iem Rostem to prosze Cie bardzo bo myślę że to ciekawy pomysł. Tylko pytanie czy to będzie połączone z Percy'm itp. czy w ogóle inne. Darów Anioła nie lubie, ale pewnie bym przeczytała bo bardzao lubie twój sposób pisania. Powodzenia w szkole i niech ręka nie przeszkadza ci bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dary Anioła! Tak, jestem za bo kocham te książkę! Tego drugiego nie znam, więc raczej nie czytałabym Rozdział super, będzie Magnus i Carter? Łał, dużo się dzieje. Niestety Tartar, umarł 😞 wiesz kibicowałam mu, bo szczerze to nie przepadam w twoim ff za Nico. Jest zbyt szczery, i otwarty... Wiesz ja go lubię jako biedny-niezrozumiały-emo-homoseksualista-który-jest-mroczny-i-kocha-Willa. No i nie wybaczę ci rozdzielenia Annabeth i Percyego. Jak mogłaś! Jesteś okropna! Ale i tak pisz, dalej bo chce wiedzieć co będzie dalej 👌

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?