PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM. WARZNE!
*Blue*
Stałam
na klifie, pod moimi stopami szalał sztorm. Fale odbijające się od skał
rozpryskiwały się na wszystkie strony. Ubrana byłam w grecką, białą togę
bogini, moje włosy rozwiewał lodowaty wiatr, a na moim ramieniu siedział czarny
jak węgiel kruk. Była zima, moje bose stopy dotykały śniegu, który okrywał Ziemię.
Nie było mi zimno, wręcz przeciwnie byłam rozpalona. Wiedziałam co mnie czeka w
najbliższym czasie.
Obejrzałam
się za siebie. Za moimi plecami stali żołnierze. Gotowi do wojny, wszyscy na
moje rozkazy. Nie widziałam nigdzie wrogich oddziałów, ale dała bym głowę, że
niedługo tu dotrą. Nie chciałam tej wojny. Wiedziałam jednak, że mój najlepszy
przyjaciel mnie zdradzi i staniemy przeciw sobie do walki. Na szczęście u
mojego boku stali też inni, prawdziwi przyjaciele, którzy mi pomogą zwyciężyć
tą wojnę i położyć kres rządom tego tyrana. Bo Nico di Angelo był tyranem.
W
powietrzu było jakieś dziwne napięcie. Wszyscy się denerwowali, bo przecież nie
na co dzień staje się do bitwy w której można stracić życie.
W
oddali uniósł się dźwięk rogów. Gdy tylko ten dźwięk dobiegł do moich uszu
nakazałam krukowi poderwać się do lotu i ruszyć na zwiady. Nie wiem skąd mam
tego ptaka, ale jest bardzo pomocnym zwierzęciem. Rozejrzałam się do koła. W
moją stronę leciał na swoim pegazie Percy. Wylądował tuż przede mną, lecz nie
wyglądał jak Percy, którego znałam. Ten był straszy, ze zmęczonymi oczami i
kilkudniowym zarostem na twarzy.
-Sabino
wojska di Angelo mają przewagę liczebną – powiedział ze smutkiem.
-To nie
liczba przeciwników mnie teraz martwi Percy. – westchnęłam – Martwi mnie to, że
tak wiele osób może ponieść śmierć w dzisiejszej walce.
-Blue –
powiedział troskliwie chłopak- Musisz
być silna i przewodzić nami jak najlepiej.
-Wiem
braciszku, ale…
-Musisz
się obudzić Blue – powiedział ni z tego ni z owego Percy. Rzuciłam mu tylko
pytające spojrzenie, jednak nie dane mi było wysłuchać odpowiedzi, bo właśnie
słonce zaczęło przebijać się przez moje powieki. To był tylko sen.
Podniosłam
się gwałtownie do pionu. Percy klęczał obok mnie. Na jego twarzy malowała się
ulga. Wszyscy do koła podnosili się szybko z ziemi.
-Co się
dzieje? – zapytałam.
-Musimy
uciekać, zbliża się burza piaskowa – Leo wskazał palcem na horyzont, gdzie rzeczywiście
w naszą stronę szła czarna chmura piachu.
Podniosłam
się z piachu zabierając torbę z moimi rzeczami i ruszyłam biegiem za resztą
przyjaciół.
Burza
przemieszczała się szybko w zaledwie dziesięć minut po tym jak zaczęliśmy
ucieczkę piasek nas dogonił. Nic nie widziałam. Zakryłam głowę chustką, którą
znalazłam w torbie. Nie daleko mnie słyszałam jak Nico klnie po starogrecku.
Postanowiłam, że podejdę bliżej niego, żeby się nie zgubić.
Gdy
tylko go zobaczyłam wiedziałam, że coś jest nie tak. Chłopak trzymał w ręce
swój miecz i wymachiwał nim na prawo i lewo przeklinając przy tym siarczyście.
Nie wiedziałam o co chodzi, do póki nie zobaczyłam w tej ciemności rysującej
się delikatnie, na tle piasku sylwetki olbrzyma.
Zamieniłam
szybko swój pierścień w miecz i pobiegłam do Nico, by mu pomóc z potworem.
-Co się
dzieję? – krzyknęłam by chłopak mnie usłyszał w śród świstu wiatru.
-Nic
się nie dzieję, radzę sobie – powiedział chłopak, po czym zaatakował olbrzyma.
-Tu
jesteście, wszędzie was szukałem – obok mnie zjawił się Leon – Co robi Nico?
-Walczy
z piaskowym golemem – odpowiedziałam spokojnie, patrząc jak di Angelo dostaje
łomot, od olbrzyma. Nie chce pomocy, to nie niech radzi sobie sam. Jednak, gdy
tylko to pomyślałam, obok mnie pojawił się kolejny olbrzym, który przyprowadził
ze sobą czterech kolegów.
-No to
już po nas – skwitował Leo wyciągając miecz – Nie dość, że piasek mam wszędzie,
włącznie z tym miejscem gdzie słońce nie dochodzi, to jeszcze zginę z rąk
piaskowych klaunów.
-Zamknij
się Valdez, naprawdę nie chcę słyszeć o twoich… - nie dane mi było do końca
wypowiedzieć mojej myśli, bo pierwszy golem natarł na mnie z ogromną siłą. Na
szczęście zdążyłam się uchylić w ostatniej chwili i olbrzym upadł na piasek. Wykorzystując
okazję wbiłam mu miecz w plecy, na co ten się rozpadł. Łatwo poszło.
Po
chwili natarło na mnie aż dwóch golemów. Oparłam się o plecy Valdeza, a zaraz
potem pojawił się Nico. We trójkę, chroniliśmy swoje tyły, gdy w okuł nas
przybywało przeciwników. To musiała być cała armia golemów, bo przecież to nie
możliwe by tyle ich zebrało się w jednym miejscu.
Wirowałam
po między przeciwnikami tnąc ich w miejsca, gdzie ich ciała były pęknięte, albo
miały drobne szczeliny. Niestety z każdym nowo pokonanym przeciwnikiem na jego
miejsce przybywało trzech nowych. Opadałam z sił. Przydały by nam się jakieś
posiłki.
-Chłopaki,
gdzie jest Percy i Adam? – zapytałam w przerwie po między bronieniem się,
atakowanie a zakrywaniem twarzy przed piaskiem.
-Nie
wiem, ostatni raz go widziałem gdy uciekaliśmy przed burzą – powiedział Leo
kopiąc jednego golema prosto w splot słoneczny. Jednak olbrzym nic sobie z tego
nie zrobił i tylko się bardziej rozzłościł przy czym uderzył Leona w twarz
ręką.
Przez
to, że obserwowałam walkę Leona nie zauważyłam jak w moją stronę idą trzy
golemy, które powaliły mnie na ziemię z taką siłą, aż zabrakło mi tchu. Gdy już
jeden wyciągał miecz, by mnie dobić został wciągnięty pod ziemię. Na początku
myślałam, że to Nico tworzy jakieś ruchome piaski, ale on też leżał na ziemi
rozpłaszczony jak naleśnik przez dwu metrowego potwora. Rozejrzałam się do koła
i napotkałam dobrze mi znane czekoladowe oczy.
-Tartar
– szepnęłam. Ten tylko się lekko uśmiechną i rzucił się w wir walki. Zabijał
jednego golema, po drugim. Wyglądał wspaniale w czarnej zbroi i zmierzwionymi
od wiatru ciemnymi włosami. Jednak coś było nie tak. Chłopak miał podkrążone
oczy i był bledszy niż zwykle.
Obok
mnie pojawili się Nico i Leo, którzy patrzyli jak Tartar roznosi armię
olbrzymów w pył. W jego ruchach było coś dzikiego, coś intrygującego. Jeszcze
nigdy nie widziałam go w walce. Uważałam, że był zwykłym tchórzem, który nigdy
nie trzymał miecza w dłoni. Jednak może nie słusznie go osądziłam. Po jakiś
pięciu minutach Tartar poradził sobie już ze wszystkimi golemami. Chłopak był
brudny, okurzony i zmęczony. Widziałam jak ledwo idzie w naszą stronę.
-Witajcie
herosi – zwrócił się do moich towarzyszy – Mogę porwać Sabinę na jedną chwile?
-Nigdzie
z tobą nie pójdę – wtrąciłam się.
-Jeszcze
nie wiesz, że pójdziesz Blue. Nie po to dwa dni szukałem sposobu by obejść
jakoś to że wypowiedziałaś moje prawdziwe imię i kazałaś mi nie pomagać sobie.
Więc teraz wysłuchasz tego co mam ci do powiedzenia! – krzyknął. Bałam się go. Widziałam
w jego oczach furię.
-Ona
nigdzie z tobą nie pójdzie – stanął w mojej obronie di Angelo.
-Śmiesz
mi się sprzeciwiać herosku? – zaśmiał się kpiąco Tartar. – Kim ty jesteś by mi
mówić co mi wolno a czego nie?
-Jestem
Nico di Angelo syn Hadesa, pan zmarłych i król upiorów – syknął Nico – a ty kim
jesteś?
-Jestem
Tartar, bóg najgłębszej otchłani piekła. Jeden z dwóch pierwszych bogów jacy
powstali. – warknął chłopak.
-Dobrze,
już przestańcie. Pójdę z tobą. Masz pięć minut by mi powiedzieć to co masz
dopowiedzenia i wynoś cię z mojego życia. – powiedziałam.
-Jak
sobie życzysz Sabino – powiedział i podał mi rękę żebym za nim poszła, lecz
odtrąciłam ją i obeszłam go szerokim łukiem. Odeszliśmy kilka metrów od moich
przyjaciół, gdy Tartar kazał mi się zatrzymać.
*Tartar*
*trzy dni temu*
Poszedłem
dzisiaj na spotkanie z moim bratem Chaosem umówiliśmy się w małej biznesowej
kawiarni w centrum Nowego Jorku. Założyłem nawet garnitur na tą okazję.
Zjawiłem
się w kawiarni dziesięć minut przed czasem, ale mój brat siedział już przy
jednym ze stolików przykrytych śnieżnobiałym obrusem i popijał kawę z białej
filiżanki. Podszedłem do niego i podałem mu dłoń, ale ten ją odrzucił i gestem
kazał mi usiąść naprzeciwko siebie, gdzie stał już spodek z filiżanką w której
znajdowała się gorąca, czarna kawa. Spojrzałem na filiżankę z podejrzeniem. Nie
ufałem Chaosowi i na pewno nie miałem zamiaru tego pić, bo mogło by się to
naprawdę źle dla mnie skończyć.
-Witaj
bracie – odezwał się w końcu Chaos. – usiądź proszę i napij się ze mną kawy jak
prawdziwy biznesmen.
Bałem
się. Nie chciałem tego pić, ale jakaś dziwna siła mnie zmusiła bym wziął łyk z
filiżanki. Kawa smakowała normalnie, ale zapach był zbyt intensywny niż zawsze.
-Co w
niej jest? – zapytałem.
-Nic
ciekawego, parę kropel pewnego wywaru, który pozwala na zabicie człowieka w dwadzieścia
cztery godziny. Myślę jednak iż boga zabić to może w miesiąc względu na to że
spożywamy nektar i ambrozję, która nas leczy. – skwitował z uśmiechem Chaos.
-Skurwiel
– mruknąłem i obrzuciłem brata spojrzeniem, które mogło by zabić . Byłem
przygotowany na to że spróbuje mnie otruć, ale miałem jednak nikłą nadzieję, że
w moim bracie została jednak jakaś cząstka dobra.
-A więc
przyszliśmy tu, żeby pogadać o interesach. Pewnie chciał byś mnie przekonać,
żebym jednak nie przeciągał bogów na swoją stronę. Musisz wiedzieć, że jest już
za późno. Byłem wczoraj na Olimpie i przekonałem tych starców w babskich
ciuszkach, że to ty jesteś głównym problemem. Zeus obiecał zamknąć twoje królestwo
i nie wpuszczać tam nikogo. Wiesz co historia lubi się powtarzać, bo kilka lat
temu też nikt nie mógł umierać na więcej niż dwanaście godzin.
-Jesteś
podłym, samolubnym i nadętym sukinsynem – skwitowałem podnosząc się z krzesła.
-Oj
Tartarze nie wolno tak bluźnić, poza tym trafnie mnie określiłeś i myślę, że
jak umrzesz córka Hekate będzie dla mnie dobrą służącą, a jej kolega zasiądzie
ze mną na tronie bogów.
-Sukinsyn
i na dodatek gej – to powiedziawszy wyszedłem z lokalu. Świeże powietrze owiało
moją twarz. Odetchnąłem głęboko i rozpłynąłem się w powietrzu by powrócić do
swojego domu.
*obecnie*
Gdy
tylko ją ujrzałem moje serce przyspieszyło. Byłem zmęczony, trucizna która
podał mi Chaos wtedy w kawiarni odbierała mi powoli siły, ale nadal byłem
niebezpieczny. Może nie byłem w stanie walczyć zbyt długo, ale pozostawał mi
jeszcze mój spryt i przebiegłość. Musiałem wytłumaczyć wszystko Blue i
powiedzieć jej co ma zrobić, gdy mnie zabraknie na tym świecie. Szukałem
lekarstwa chyba już wszędzie, ale nikt nie mógł mi pomóc, nawet moja
zaprzyjaźniona uzdrowicielka.
-Blue –
powiedziałem – musisz mnie wysłuchać, nie zostało mi już wiele czasu. Chaos
podał mi truciznę, zostało mi około miesiąca życia i muszę ci powiedzieć o paru
ważnych sprawach.
-Hola,
hola nie tak szybko – przystawiła rękę do moich ust prosząc bym się zamknął. –
Chcesz przez to powiedzieć, że umrzesz? Jak mogłeś być tak głupi i dać się
otruć temu padalcowi? Myślałam, ze masz trochę oleju w głowie, ale jak widać
stałeś nie w tej kolejce co potrzeba.
-Właśnie
do mnie dotarło jakim pacanem jestem, chyba musiałem usłyszeć to na głos by się
o tym przekonać. – westchnąłem, a Blue popatrzyła na mnie z politowaniem.
-Więc
przejdźmy do sedna sprawy, ale zanim mi wszystko opowiesz to mam jedno pytanie.
Jak ty do cholery obszedłeś moje wypowiedzenie twojego prawdziwego imienia?
-To
było proste powiedziałaś, ze mam nie pomagać tobie, nie mówiłaś nic o swoich
przyjaciołach – uśmiechnąłem się.
-Dupek –
uderzyła mnie w ramię. Puściłem jednak to mimo uszu i przeszedłem do szczegółów
-Po pierwsze
musicie skończyć tą misie jak najszybciej, po drugie nie wracajcie do obozu herosów,
po trzecie odnajdźcie dom magów, po czwarte nie spoufalajcie się z żadnymi
bogami jak mnie zabraknie. No i najważniejsza sprawa – podałem Blue pęk kluczy –
to są klucze do mojego domu i do wszystkich drzwi jakie tam się znajdują. W
bibliotece jest sekretny pokój, w pokoju jest księga. To ją pisałem co noc
zamykając się w gabinecie. Są tam wszystkie wskazówki dotyczące bitew i rozkładów
taktycznych, oraz klucze słowne do zebrania mojej armii. Użyj jej tylko w
ostateczności Sabino. Oczywiście nadal będę szukać lekarstwa na tą truciznę,
ale chcę mieć pewność, że będziesz wiedziała co zrobić, gdy mnie zabraknie na
świecie.
-Myślałam,
że bóstw takich ja ty nie da się zabić – powiedziała dziewczyna wpatrując się w
moje oczy.
-Każdy
może umrzeć Blue, nic nie trwa wiecznie, kiedyś nawet bogowie olimpijscy umrą.
Na każdego prędzej czy później przyjdzie czas. – powiedziałem zakładając kosmyk
jej włosów za ucho. – Jeszcze jedno, gdy umrę twoje oczy znów będą zielone jak
ocean i będziesz widziała kolory.
-Nie
chcę żebyś umierał – szepnęła – chociaż nadal ci nie ufam to jednak za dużo już
ludzi umierało w imię słusznej sprawy.
-Wiem
kochanie, ale jeżeli takie jest moje przeznaczenie to muszę je wypełnić –
powiedziałem, po czym złapał mnie kaszel. Przystawiłem dłoń do twarzy, a z ust
pociekła mi czarna krew. Zły znak – nie przejmuj się Blue. Teraz musisz iść,
przyjaciele cię potrzebują.
Dziewczyna
skinęła głową i chciała już odejść. Ja jednak w ostatniej chwili chwyciłem ją
za łokieć i przyciągnąłem ją do siebie złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku.
Dziewczyna nie protestowała, a nawet oddała pocałunek.
-Żegnaj
Blue – to powiedziawszy rozpłynąłem się w cieniu, powracając do swojego świata.
*Nico*
Wraz z
Leonem usiedliśmy na piasku. Rozmowa Tartara z Blue przeciągała się w nieskończoność.
Gdy zauważyłem, że dziewczyna się odwraca i próbuje iść w naszą stronę
szturchnąłem Leona żeby się podniósł. Jednak zamarłem w pół kroku do syna
Hefajstosa, ponieważ Blue całowała się z Tartarem. Nie wytrzymałem, zacisnąłem
ręce w pięść i zamknąłem oczy. Czułem jak ziemia pod moimi stopami pęka.
-Nico
opanuj się!- krzyknął Leon.
Popatrzyłem
na niego spod łba, ale posłuchałem przyjaciela. Rozluźniłem pięści i
odetchnąłem głęboko. Zobaczyłem jeszcze jak Tartar rozpływa się w powietrzu
zostawiając zdezorientowaną Blue, która upadła na kolana. Momentalnie
przeniosłem się cieniem do dziewczyny i przytuliłem ją mocno, a ona zaczęła
szlochać w moje ramie. Nie wiedziałem do końca co czuję do tej dziewczyny, ale
wiem, że zmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
-Myślałam,
że mnie nienawidzisz – powiedziała w moje ramie.
-Nie
Blue, nie nienawidzę cię. Po prostu byłem zły, że Percy wiedział, że żyjesz a
ja nie. Lubię cię Blue. Pamiętaj o tym – powiedziałem a dziewczyna mocniej się
we mnie wtuliła.
No di
Angelo chyba twoja ciemna strona nie jest aż tak ciemna jak by się wydawało,
gdybyś był aż tak zły jak głosi przepowiednia i twoje wizje nie tulił byś w
ramionach tej kruchej dziewczyny – pomyślałem i uśmiechnąłem się lekko całując
Blue w czubek głowy.
-------------------------
Okej już jestem. Rozdział miał pojawić się w zeszłym
tygodniu, ale niestety się rozchorowałam i nie miałam siły, żeby wstać z łózka
a co dopiero napisać rozdział, lub zrobić co kolwiek innego. W ogóle mleko
czekoladowe jest lekiem na brak weny. Wypiłam dwa i rozdział sam się normalnie
napisał XD
UWAGA
Mam na dzisiaj parę spraw do omówienia:
Po pierwsze: Dziękuję z komentarze i wyświetlenia pod
ostatnim postem. Dziękuję wam, że mimo tak długiej przerwy nadal byliście ze
mną.
Po drugie: Jak się domyślacie niedługo będzie koniec
pierwszej „książki”. Chcecie drugą część kontynuowanej dalej na tej stronie czy
mam założyć inną stronę. (co do nowej serii pojawi się oddzielna notatka i
oczywiście prolog)
Po trzecie: Strwożyłam Trailer, który można zobaczyć w
zakładce trailer (to ten na dole, który nie ma jeszcze nazwy, ponieważ nie wymyśliłam jak się będzie nazywać nowa "książka") do drugiej „Książki” która ma się pojawić w
okolicach świat Bożego Narodzenia.
Po czwarte: Do zakładki Obozowicze dodałam nowych bohaterów.
Po piąte: Napisałam trzy rozdziały pamiętnika, jednak poczekam
do wstawienia ich do przyszłego tygodnia. Napiszę trochę więcej rozdziałów na
zapas, dopiero będę wstawiać.
Po szóste: Niestety rozdziały pojawiać się będą raz na dwa
tygodnie. Powód? Szkoła. Pierwsza technikum nie jest łatwa. W gimnazjum żyło
się o wiele lepiej.
Nie wiem chyba to wszystko jeżeli o czymś zapomniałam to
napiszę to w poczcie Hermesa.
A więc miłego weekendu i do przeczytania za dwa tygodnie.
Trzymajcie się <3
CZTERY KOMENTARZE = ROZDZIAŁ W TERMINIE
Pamiętasz mnie jeszcze? Bo dawno tu nie komentowałam....
OdpowiedzUsuńCudeńko *-*
Nie chce mi się więcej pisać, bo też jestem chora .-.
Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko!
*tak, to było ctrl+c i ctrl+v xD*
Świetny. Mleko czekoladowe, powiadasz? Muszę spróbować, bo nad własnym rozdziałem męczę się od trzech tygodni. Pamiętnik! Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award. Nie wiem, czy przyjmujesz takie nominacje, niemniej jednak uważam, że zasłużyłaś :)
Usuńhttp://heroska-z-wyboru.blogspot.com/2015/09/liebster-blog-award.html
Mleko czekoladowe.... musze spróbować. Przyda mi się na plastykę. Rozdział CUDO (Tak zgadzam się z tobą Vittorią. Ale nie rozumiem jak mogło Ci się chcieć tyle razy to powtarzać. Chyba że jesteś chytrus i zrobiłaś kopiuj wklej. ) Czekam niecierpliwością na pamiętniki. Jestem ciekawa co wymyśliłaś.
OdpowiedzUsuńOk, ok, ok, ok. Ale czemu Tartar ma umrzeć? Czemu?
OdpowiedzUsuńIguana
http://thecampofheroes.blogspot.com/
Hejcia! :*
OdpowiedzUsuńGenialny, fenomenalny, genialny, i jeszczę i jeszczę raz genialny rozdział :D
Zajrzysz do mnie?
http://o-obozie-herosow.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
~~Malinoe~~
Nico 😍 ale w sumie....zmieniłam zdanie i chce żeby Blue była z Tartarem ❤ Nico jest super i wgl ale....
OdpowiedzUsuń