Radio Hefajstosa

niedziela, 27 września 2015

XVI

PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM. WARZNE!
*Blue*
                Stałam na klifie, pod moimi stopami szalał sztorm. Fale odbijające się od skał rozpryskiwały się na wszystkie strony. Ubrana byłam w grecką, białą togę bogini, moje włosy rozwiewał lodowaty wiatr, a na moim ramieniu siedział czarny jak węgiel kruk. Była zima, moje bose stopy dotykały śniegu, który okrywał Ziemię. Nie było mi zimno, wręcz przeciwnie byłam rozpalona. Wiedziałam co mnie czeka w najbliższym czasie.
                Obejrzałam się za siebie. Za moimi plecami stali żołnierze. Gotowi do wojny, wszyscy na moje rozkazy. Nie widziałam nigdzie wrogich oddziałów, ale dała bym głowę, że niedługo tu dotrą. Nie chciałam tej wojny. Wiedziałam jednak, że mój najlepszy przyjaciel mnie zdradzi i staniemy przeciw sobie do walki. Na szczęście u mojego boku stali też inni, prawdziwi przyjaciele, którzy mi pomogą zwyciężyć tą wojnę i położyć kres rządom tego tyrana. Bo Nico di Angelo był tyranem.
                W powietrzu było jakieś dziwne napięcie. Wszyscy się denerwowali, bo przecież nie na co dzień staje się do bitwy w której można stracić życie.
                W oddali uniósł się dźwięk rogów. Gdy tylko ten dźwięk dobiegł do moich uszu nakazałam krukowi poderwać się do lotu i ruszyć na zwiady. Nie wiem skąd mam tego ptaka, ale jest bardzo pomocnym zwierzęciem. Rozejrzałam się do koła. W moją stronę leciał na swoim pegazie Percy. Wylądował tuż przede mną, lecz nie wyglądał jak Percy, którego znałam. Ten był straszy, ze zmęczonymi oczami i kilkudniowym zarostem na twarzy.
                -Sabino wojska di Angelo mają przewagę liczebną – powiedział ze smutkiem.
                -To nie liczba przeciwników mnie teraz martwi Percy. – westchnęłam – Martwi mnie to, że tak wiele osób może ponieść śmierć w dzisiejszej walce.
                -Blue – powiedział troskliwie chłopak-  Musisz być silna i przewodzić nami jak najlepiej.
                -Wiem braciszku, ale…
                -Musisz się obudzić Blue – powiedział ni z tego ni z owego Percy. Rzuciłam mu tylko pytające spojrzenie, jednak nie dane mi było wysłuchać odpowiedzi, bo właśnie słonce zaczęło przebijać się przez moje powieki. To był tylko sen.

                Podniosłam się gwałtownie do pionu. Percy klęczał obok mnie. Na jego twarzy malowała się ulga. Wszyscy do koła podnosili się szybko z ziemi.
                -Co się dzieje? – zapytałam.
                -Musimy uciekać, zbliża się burza piaskowa – Leo wskazał palcem na horyzont, gdzie rzeczywiście w naszą stronę szła czarna chmura piachu.
                Podniosłam się z piachu zabierając torbę z moimi rzeczami i ruszyłam biegiem za resztą przyjaciół.
                Burza przemieszczała się szybko w zaledwie dziesięć minut po tym jak zaczęliśmy ucieczkę piasek nas dogonił. Nic nie widziałam. Zakryłam głowę chustką, którą znalazłam w torbie. Nie daleko mnie słyszałam jak Nico klnie po starogrecku. Postanowiłam, że podejdę bliżej niego, żeby się nie zgubić.
                Gdy tylko go zobaczyłam wiedziałam, że coś jest nie tak. Chłopak trzymał w ręce swój miecz i wymachiwał nim na prawo i lewo przeklinając przy tym siarczyście. Nie wiedziałam o co chodzi, do póki nie zobaczyłam w tej ciemności rysującej się delikatnie, na tle piasku sylwetki olbrzyma.
                Zamieniłam szybko swój pierścień w miecz i pobiegłam do Nico, by mu pomóc z potworem.
                -Co się dzieję? – krzyknęłam by chłopak mnie usłyszał w śród świstu wiatru.
                -Nic się nie dzieję, radzę sobie – powiedział chłopak, po czym zaatakował olbrzyma.
                -Tu jesteście, wszędzie was szukałem – obok mnie zjawił się Leon – Co robi Nico?
                -Walczy z piaskowym golemem – odpowiedziałam spokojnie, patrząc jak di Angelo dostaje łomot, od olbrzyma. Nie chce pomocy, to nie niech radzi sobie sam. Jednak, gdy tylko to pomyślałam, obok mnie pojawił się kolejny olbrzym, który przyprowadził ze sobą czterech kolegów.
                -No to już po nas – skwitował Leo wyciągając miecz – Nie dość, że piasek mam wszędzie, włącznie z tym miejscem gdzie słońce nie dochodzi, to jeszcze zginę z rąk piaskowych klaunów.
                -Zamknij się Valdez, naprawdę nie chcę słyszeć o twoich… - nie dane mi było do końca wypowiedzieć mojej myśli, bo pierwszy golem natarł na mnie z ogromną siłą. Na szczęście zdążyłam się uchylić w ostatniej chwili i olbrzym upadł na piasek. Wykorzystując okazję wbiłam mu miecz w plecy, na co ten się rozpadł. Łatwo poszło.
                Po chwili natarło na mnie aż dwóch golemów. Oparłam się o plecy Valdeza, a zaraz potem pojawił się Nico. We trójkę, chroniliśmy swoje tyły, gdy w okuł nas przybywało przeciwników. To musiała być cała armia golemów, bo przecież to nie możliwe by tyle ich zebrało się w jednym miejscu.
                Wirowałam po między przeciwnikami tnąc ich w miejsca, gdzie ich ciała były pęknięte, albo miały drobne szczeliny. Niestety z każdym nowo pokonanym przeciwnikiem na jego miejsce przybywało trzech nowych. Opadałam z sił. Przydały by nam się jakieś posiłki.
                -Chłopaki, gdzie jest Percy i Adam? – zapytałam w przerwie po między bronieniem się, atakowanie a zakrywaniem twarzy przed piaskiem.
                -Nie wiem, ostatni raz go widziałem gdy uciekaliśmy przed burzą – powiedział Leo kopiąc jednego golema prosto w splot słoneczny. Jednak olbrzym nic sobie z tego nie zrobił i tylko się bardziej rozzłościł przy czym uderzył Leona w twarz ręką.
                Przez to, że obserwowałam walkę Leona nie zauważyłam jak w moją stronę idą trzy golemy, które powaliły mnie na ziemię z taką siłą, aż zabrakło mi tchu. Gdy już jeden wyciągał miecz, by mnie dobić został wciągnięty pod ziemię. Na początku myślałam, że to Nico tworzy jakieś ruchome piaski, ale on też leżał na ziemi rozpłaszczony jak naleśnik przez dwu metrowego potwora. Rozejrzałam się do koła i napotkałam dobrze mi znane czekoladowe oczy.
                -Tartar – szepnęłam. Ten tylko się lekko uśmiechną i rzucił się w wir walki. Zabijał jednego golema, po drugim. Wyglądał wspaniale w czarnej zbroi i zmierzwionymi od wiatru ciemnymi włosami. Jednak coś było nie tak. Chłopak miał podkrążone oczy i był bledszy niż zwykle.
                Obok mnie pojawili się Nico i Leo, którzy patrzyli jak Tartar roznosi armię olbrzymów w pył. W jego ruchach było coś dzikiego, coś intrygującego. Jeszcze nigdy nie widziałam go w walce. Uważałam, że był zwykłym tchórzem, który nigdy nie trzymał miecza w dłoni. Jednak może nie słusznie go osądziłam. Po jakiś pięciu minutach Tartar poradził sobie już ze wszystkimi golemami. Chłopak był brudny, okurzony i zmęczony. Widziałam jak ledwo idzie w naszą stronę.
                -Witajcie herosi – zwrócił się do moich towarzyszy – Mogę porwać Sabinę na jedną chwile?
                -Nigdzie z tobą nie pójdę – wtrąciłam się.
                -Jeszcze nie wiesz, że pójdziesz Blue. Nie po to dwa dni szukałem sposobu by obejść jakoś to że wypowiedziałaś moje prawdziwe imię i kazałaś mi nie pomagać sobie. Więc teraz wysłuchasz tego co mam ci do powiedzenia! – krzyknął. Bałam się go. Widziałam w jego oczach furię.
                -Ona nigdzie z tobą nie pójdzie – stanął w mojej obronie di Angelo.
                -Śmiesz mi się sprzeciwiać herosku? – zaśmiał się kpiąco Tartar. – Kim ty jesteś by mi mówić co mi wolno a czego nie?
                -Jestem Nico di Angelo syn Hadesa, pan zmarłych i król upiorów – syknął Nico – a ty kim jesteś?
                -Jestem Tartar, bóg najgłębszej otchłani piekła. Jeden z dwóch pierwszych bogów jacy powstali. – warknął chłopak.
                -Dobrze, już przestańcie. Pójdę z tobą. Masz pięć minut by mi powiedzieć to co masz dopowiedzenia i wynoś cię z mojego życia. – powiedziałam.
                -Jak sobie życzysz Sabino – powiedział i podał mi rękę żebym za nim poszła, lecz odtrąciłam ją i obeszłam go szerokim łukiem. Odeszliśmy kilka metrów od moich przyjaciół, gdy Tartar kazał mi się zatrzymać.

*Tartar*
*trzy dni temu*
                Poszedłem dzisiaj na spotkanie z moim bratem Chaosem umówiliśmy się w małej biznesowej kawiarni w centrum Nowego Jorku. Założyłem nawet garnitur na tą okazję.
                Zjawiłem się w kawiarni dziesięć minut przed czasem, ale mój brat siedział już przy jednym ze stolików przykrytych śnieżnobiałym obrusem i popijał kawę z białej filiżanki. Podszedłem do niego i podałem mu dłoń, ale ten ją odrzucił i gestem kazał mi usiąść naprzeciwko siebie, gdzie stał już spodek z filiżanką w której znajdowała się gorąca, czarna kawa. Spojrzałem na filiżankę z podejrzeniem. Nie ufałem Chaosowi i na pewno nie miałem zamiaru tego pić, bo mogło by się to naprawdę źle dla mnie skończyć.
                -Witaj bracie – odezwał się w końcu Chaos. – usiądź proszę i napij się ze mną kawy jak prawdziwy biznesmen.
                Bałem się. Nie chciałem tego pić, ale jakaś dziwna siła mnie zmusiła bym wziął łyk z filiżanki. Kawa smakowała normalnie, ale zapach był zbyt intensywny niż zawsze.
                -Co w niej jest? – zapytałem.
                -Nic ciekawego, parę kropel pewnego wywaru, który pozwala na zabicie człowieka w dwadzieścia cztery godziny. Myślę jednak iż boga zabić to może w miesiąc względu na to że spożywamy nektar i ambrozję, która nas leczy. – skwitował z uśmiechem Chaos.
                -Skurwiel – mruknąłem i obrzuciłem brata spojrzeniem, które mogło by zabić . Byłem przygotowany na to że spróbuje mnie otruć, ale miałem jednak nikłą nadzieję, że w moim bracie została jednak jakaś cząstka dobra.
                -A więc przyszliśmy tu, żeby pogadać o interesach. Pewnie chciał byś mnie przekonać, żebym jednak nie przeciągał bogów na swoją stronę. Musisz wiedzieć, że jest już za późno. Byłem wczoraj na Olimpie i przekonałem tych starców w babskich ciuszkach, że to ty jesteś głównym problemem. Zeus obiecał zamknąć twoje królestwo i nie wpuszczać tam nikogo. Wiesz co historia lubi się powtarzać, bo kilka lat temu też nikt nie mógł umierać na więcej niż dwanaście godzin.
                -Jesteś podłym, samolubnym i nadętym sukinsynem – skwitowałem podnosząc się z krzesła.
                -Oj Tartarze nie wolno tak bluźnić, poza tym trafnie mnie określiłeś i myślę, że jak umrzesz córka Hekate będzie dla mnie dobrą służącą, a jej kolega zasiądzie ze mną na tronie bogów.
                -Sukinsyn i na dodatek gej – to powiedziawszy wyszedłem z lokalu. Świeże powietrze owiało moją twarz. Odetchnąłem głęboko i rozpłynąłem się w powietrzu by powrócić do swojego domu.

*obecnie*
                Gdy tylko ją ujrzałem moje serce przyspieszyło. Byłem zmęczony, trucizna która podał mi Chaos wtedy w kawiarni odbierała mi powoli siły, ale nadal byłem niebezpieczny. Może nie byłem w stanie walczyć zbyt długo, ale pozostawał mi jeszcze mój spryt i przebiegłość. Musiałem wytłumaczyć wszystko Blue i powiedzieć jej co ma zrobić, gdy mnie zabraknie na tym świecie. Szukałem lekarstwa chyba już wszędzie, ale nikt nie mógł mi pomóc, nawet moja zaprzyjaźniona uzdrowicielka.
                -Blue – powiedziałem – musisz mnie wysłuchać, nie zostało mi już wiele czasu. Chaos podał mi truciznę, zostało mi około miesiąca życia i muszę ci powiedzieć o paru ważnych sprawach.
                -Hola, hola nie tak szybko – przystawiła rękę do moich ust prosząc bym się zamknął. – Chcesz przez to powiedzieć, że umrzesz? Jak mogłeś być tak głupi i dać się otruć temu padalcowi? Myślałam, ze masz trochę oleju w głowie, ale jak widać stałeś nie w tej kolejce co potrzeba.
                -Właśnie do mnie dotarło jakim pacanem jestem, chyba musiałem usłyszeć to na głos by się o tym przekonać. – westchnąłem, a Blue popatrzyła na mnie z politowaniem.
                -Więc przejdźmy do sedna sprawy, ale zanim mi wszystko opowiesz to mam jedno pytanie. Jak ty do cholery obszedłeś moje wypowiedzenie twojego prawdziwego imienia?
                -To było proste powiedziałaś, ze mam nie pomagać tobie, nie mówiłaś nic o swoich przyjaciołach – uśmiechnąłem się.
                -Dupek – uderzyła mnie w ramię. Puściłem jednak to mimo uszu i przeszedłem do szczegółów
                -Po pierwsze musicie skończyć tą misie jak najszybciej, po drugie nie wracajcie do obozu herosów, po trzecie odnajdźcie dom magów, po czwarte nie spoufalajcie się z żadnymi bogami jak mnie zabraknie. No i najważniejsza sprawa – podałem Blue pęk kluczy – to są klucze do mojego domu i do wszystkich drzwi jakie tam się znajdują. W bibliotece jest sekretny pokój, w pokoju jest księga. To ją pisałem co noc zamykając się w gabinecie. Są tam wszystkie wskazówki dotyczące bitew i rozkładów taktycznych, oraz klucze słowne do zebrania mojej armii. Użyj jej tylko w ostateczności Sabino. Oczywiście nadal będę szukać lekarstwa na tą truciznę, ale chcę mieć pewność, że będziesz wiedziała co zrobić, gdy mnie zabraknie na świecie.
                -Myślałam, że bóstw takich ja ty nie da się zabić – powiedziała dziewczyna wpatrując się w moje oczy.
                -Każdy może umrzeć Blue, nic nie trwa wiecznie, kiedyś nawet bogowie olimpijscy umrą. Na każdego prędzej czy później przyjdzie czas. – powiedziałem zakładając kosmyk jej włosów za ucho. – Jeszcze jedno, gdy umrę twoje oczy znów będą zielone jak ocean i będziesz widziała kolory.
                -Nie chcę żebyś umierał – szepnęła – chociaż nadal ci nie ufam to jednak za dużo już ludzi umierało w imię słusznej sprawy.
                -Wiem kochanie, ale jeżeli takie jest moje przeznaczenie to muszę je wypełnić – powiedziałem, po czym złapał mnie kaszel. Przystawiłem dłoń do twarzy, a z ust pociekła mi czarna krew. Zły znak – nie przejmuj się Blue. Teraz musisz iść, przyjaciele cię potrzebują.
                Dziewczyna skinęła głową i chciała już odejść. Ja jednak w ostatniej chwili chwyciłem ją za łokieć i przyciągnąłem ją do siebie złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Dziewczyna nie protestowała, a nawet oddała pocałunek.
                -Żegnaj Blue – to powiedziawszy rozpłynąłem się w cieniu, powracając do swojego świata.

*Nico*
                Wraz z Leonem usiedliśmy na piasku. Rozmowa Tartara z Blue przeciągała się w nieskończoność. Gdy zauważyłem, że dziewczyna się odwraca i próbuje iść w naszą stronę szturchnąłem Leona żeby się podniósł. Jednak zamarłem w pół kroku do syna Hefajstosa, ponieważ Blue całowała się z Tartarem. Nie wytrzymałem, zacisnąłem ręce w pięść i zamknąłem oczy. Czułem jak ziemia pod moimi stopami pęka.
                -Nico opanuj się!- krzyknął Leon.
                Popatrzyłem na niego spod łba, ale posłuchałem przyjaciela. Rozluźniłem pięści i odetchnąłem głęboko. Zobaczyłem jeszcze jak Tartar rozpływa się w powietrzu zostawiając zdezorientowaną Blue, która upadła na kolana. Momentalnie przeniosłem się cieniem do dziewczyny i przytuliłem ją mocno, a ona zaczęła szlochać w moje ramie. Nie wiedziałem do końca co czuję do tej dziewczyny, ale wiem, że zmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
                -Myślałam, że mnie nienawidzisz – powiedziała w moje ramie.
                -Nie Blue, nie nienawidzę cię. Po prostu byłem zły, że Percy wiedział, że żyjesz a ja nie. Lubię cię Blue. Pamiętaj o tym – powiedziałem a dziewczyna mocniej się we mnie wtuliła.
                No di Angelo chyba twoja ciemna strona nie jest aż tak ciemna jak by się wydawało, gdybyś był aż tak zły jak głosi przepowiednia i twoje wizje nie tulił byś w ramionach tej kruchej dziewczyny – pomyślałem i uśmiechnąłem się lekko całując Blue w czubek głowy.
               



-------------------------
Okej już jestem. Rozdział miał pojawić się w zeszłym tygodniu, ale niestety się rozchorowałam i nie miałam siły, żeby wstać z łózka a co dopiero napisać rozdział, lub zrobić co kolwiek innego. W ogóle mleko czekoladowe jest lekiem na brak weny. Wypiłam dwa i rozdział sam się normalnie napisał XD
UWAGA
Mam na dzisiaj parę spraw do omówienia:
Po pierwsze: Dziękuję z komentarze i wyświetlenia pod ostatnim postem. Dziękuję wam, że mimo tak długiej przerwy nadal byliście ze mną.
Po drugie: Jak się domyślacie niedługo będzie koniec pierwszej „książki”. Chcecie drugą część kontynuowanej dalej na tej stronie czy mam założyć inną stronę. (co do nowej serii pojawi się oddzielna notatka i oczywiście prolog)
Po trzecie: Strwożyłam Trailer, który można zobaczyć w zakładce trailer (to ten na dole, który nie ma jeszcze nazwy, ponieważ nie wymyśliłam jak się będzie nazywać nowa "książka") do drugiej „Książki” która ma się pojawić w okolicach świat Bożego Narodzenia.
Po czwarte: Do zakładki Obozowicze dodałam nowych bohaterów.
Po piąte: Napisałam trzy rozdziały pamiętnika, jednak poczekam do wstawienia ich do przyszłego tygodnia. Napiszę trochę więcej rozdziałów na zapas, dopiero będę wstawiać.
Po szóste: Niestety rozdziały pojawiać się będą raz na dwa tygodnie. Powód? Szkoła. Pierwsza technikum nie jest łatwa. W gimnazjum żyło się o wiele lepiej.

Nie wiem chyba to wszystko jeżeli o czymś zapomniałam to napiszę to w poczcie Hermesa.
A więc miłego weekendu i do przeczytania za dwa tygodnie.
Trzymajcie się <3


CZTERY KOMENTARZE = ROZDZIAŁ W TERMINIE

7 komentarzy:

  1. Pamiętasz mnie jeszcze? Bo dawno tu nie komentowałam....
    Cudeńko *-*
    Nie chce mi się więcej pisać, bo też jestem chora .-.
    Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko *-*Cudeńko!
    *tak, to było ctrl+c i ctrl+v xD*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Mleko czekoladowe, powiadasz? Muszę spróbować, bo nad własnym rozdziałem męczę się od trzech tygodni. Pamiętnik! Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Nie wiem, czy przyjmujesz takie nominacje, niemniej jednak uważam, że zasłużyłaś :)
      http://heroska-z-wyboru.blogspot.com/2015/09/liebster-blog-award.html

      Usuń
  3. Mleko czekoladowe.... musze spróbować. Przyda mi się na plastykę. Rozdział CUDO (Tak zgadzam się z tobą Vittorią. Ale nie rozumiem jak mogło Ci się chcieć tyle razy to powtarzać. Chyba że jesteś chytrus i zrobiłaś kopiuj wklej. ) Czekam niecierpliwością na pamiętniki. Jestem ciekawa co wymyśliłaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, ok, ok, ok. Ale czemu Tartar ma umrzeć? Czemu?
    Iguana
    http://thecampofheroes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejcia! :*
    Genialny, fenomenalny, genialny, i jeszczę i jeszczę raz genialny rozdział :D
    Zajrzysz do mnie?
    http://o-obozie-herosow.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*
    ~~Malinoe~~

    OdpowiedzUsuń
  6. Nico 😍 ale w sumie....zmieniłam zdanie i chce żeby Blue była z Tartarem ❤ Nico jest super i wgl ale....

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytasz a nie zostawisz po sobie komentarza na świecie zginie jeden pegaz a chyba nie chcesz żeby wyginęły?